Emerytka pokonała Skarb Państwa. Szykuje się lawina pozwów?

Sąd Rejonowy w Warszawie zasądził odszkodowanie na rzecz kobiety, która w 2011 r. zrezygnowała z pracy, by móc dostawać emeryturę z ZUS. Jeśli wyrok utrzyma się w kolejnych instancjach, to zadośćuczynienia mogą zażądać tysiące innych emerytów, którzy znaleźli się w takiej sytuacji - podaje "Dziennik Gazeta Prawna".

Emerytka pokonała Skarb Państwa. Szykuje się lawina pozwów?
Źródło zdjęć: © WP.PL | Wojtek Nieśpiałowski

18.11.2014 | aktual.: 19.11.2014 10:29

Do 7 stycznia 2009 r. obowiązywał zakaz łączenia pracy i pobierania emerytury. Po jego zniesieniu osoby, które nabyły uprawnienia emerytalne mogły pobierać świadczenia bez obowiązku rezygnowania z zatrudnienia.

Mieszkanka Rzeszowa skorzystała z tych przepisów. Jednak od 1 stycznia 2011 r. zaczęły obowiązywać nowe rozporządzenia, które zmuszały ją do wyboru: albo będzie praca, albo wypłata świadczenia. To dlatego, że nowelizacja wprowadziła zapis, że prawo do emerytury ulega zawieszeniu w przypadku kontynuowania zatrudnienia bez rozwiązania stosunku pracy. Chociażby na jeden dzień. Dlatego we wrześniu 2011 r. kobieta odeszła z firmy.

Nie przewidziała tego, zresztą jak niemal nikt, kogo te przepisy dotyczyły, że nowe regulacje okażą się niekonstytucyjne. Zmiany, które wprowadziły opcję wypłaty emerytur pod warunkiem rozwiązania umowy o pracę, zostały zaskarżone przez senatorów do Trybunału Konstytucyjnego.

Wyrokiem z 13 listopada 2012 r. TK zakwestionował przepis przewidujący, że osoby, które nabyły prawo do emerytury w okresie od 8 stycznia 2009 r. do 31 grudnia 2010 r. i w chwili wejścia zakazu jednocześnie pracowały i pobierały emeryturę, będą miały dziewięć miesięcy na podjęcie decyzji, co wolą.

Sędziowie TK zdecydowali, że taki zapis narusza zasadę ochrony zaufania obywateli do państwa i prawa. To dlatego, że odbiera im uprawnienia, z których zaczęli już korzystać. Sędzia Marek Kotlinowski uzasadniał, że "skoro ubezpieczeni już raz spełnili wszystkie warunki, żeby nabyć prawo do emerytury, nie można tych warunków zmieniać".

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego skutkował tym, że ZUS wypłacał zawieszone emerytury tym osobom, które zdecydowały się na pozostanie w pracy. Jednak te, które wybrały wcześniej emeryturę, straciły. Teoretycznie mogłyby starać się o ponowne zatrudnienie, ale przy obecnej sytuacji na rynku pracy byłoby to bardzo trudne.

Pełnomocnik kobiety, prof. Wojciech Maciejko, namówił ją do wystąpienia przeciwko państwu z roszczeniem za tak zwany delikt legislacyjny. Podstawą był art. 417 kodeksu cywilnego. Wynika z niego, że jeśli w wyniku wydania aktu normatywnego niezgodnego z konstytucją doszło do powstania szkody, to można żądać odszkodowania od Skarbu Państwa. Szkodą w tym przypadku były utracone zarobki w wysokości rocznej pensji - tyle kobieta chciała jeszcze pracować.

Sąd przyznał rację poszkodowanej i orzekł, że wyrok TK miał wpływ na uprawnienia obywateli sprzed jego wydania. Zdaniem mecenas Karoliny Miary, która specjalizuje się w sprawach ubezpieczeniowych, jest to precedensowy wyrok. Miary uważa, że gdy utrzyma się on w kolejnych instancjach, to może to zachęcić tysiące obywateli do składania pozwów. Jednak to dopiero pierwsza instancja i prawdopodobnie Ministerstwo Pracy odwoła się od wyroku.

- Uważam, że mojej klientce należy się rekompensata finansowa za uchwalenie, a następnie wymuszenie zastosowania niekonstytucyjnego przepisu, który ograniczył zakres jej praw. Dlatego po wyczerpaniu ścieżki krajowej odwołamy się w razie potrzeby do międzynarodowych instytucji sądowych - deklaruje profesor Wojciech Maciejko, pełnomocnik kobiety, która uzyskała odszkodowanie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (296)