Federacja Konsumentów na tropie konsumenckich absurdów. Sprzeciw wobec nieuczciwym praktykom
Niby "bezpłatna" porada telefoniczna, a za każdą minutę połączenia trzeba zapłacić 5 zł. Czosnek z napisem "polski", a pochodzący z Chin lub Egiptu. Restauracja, która może bez podania przyczyny nie wpuścić nas do środka. To tylko kilka przykładów konsumenckich absurdów, które wyłapują zarówno klienci, jak i Federacja Konsumentów. Trwa konkurs na największy z nich.
18.07.2020 18:23
Federacja Konsumentów organizuje konkurs na "najciekawszy konsumencki absurd". O co chodzi? O nadsyłanie zgłoszeń np. ze zdjęciem lub skanem obrazującym nieuczciwe praktyki rynkowe, stosowane przez przedsiębiorców wobec konsumentów.
Przede wszystkim takie, które mogą być nierzetelne, wprowadzać konsumenta w błąd lub być sprzeczne z prawem. W sumie edycji konkursu będzie siedem. Co miesiąc Federacja Konsumentów nagrodzi trzy osoby, które według komisji konkursowej zgłoszą największy absurd. A pod koniec roku w dodatkowej – ósmej edycji, zostanie wybrany absurd roku. Pierwsza edycja właśnie dobiegła końca.
Co konkurs ma na celu? "Usunięcie z rynku oszukańczego oznaczania produktów czy nieuczciwych praktyk rynkowych, które widzimy" - czytamy w komunikacie prasowym.
Chodzi o podejmowanie działań dla dobra wspólnego. - Angażujemy konsumentów do tego, aby wysyłali do nas sprawy, które nie tyle są niezgodne z prawem, ile po prostu bulwersują i pozostawiają niesmak po ich zobaczeniu czy przeczytaniu – mówi Michał Herde, prezes warszawskiego oddziału Federacji Konsumentów.
Na samym zgłoszeniu i nagłośnieniu się nie kończy, ponieważ Federacja Konsumentów kontaktuje się z danym przedsiębiorcą, producentem czy sprzedawcą i stara się na niego wpłynąć, by daną praktykę zmodyfikował lub całkowicie z niej zrezygnował. - Jeżeli to nie pomoże, to będziemy zgłaszać sprawy do odpowiednich organów, czyli Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów czy Rzecznika Finansowego, które mogą zareagować i mieć duży wpływ na obrót sprawy – komentuje Michał Herde.
O jakie przypadki chodzi? Między innymi o wprowadzające w błąd oznaczenia na produktach. W sklepie znaleziono czosnek, przy którym było napisane, że jest to produkt "polski". Natomiast kilka linijek niżej znajdowała się informacja, że kraj pochodzenia to... Egipt.
Kolejny przykład to reklama znajdująca się na fotobudce. Jej twórca umieścił informację, że można sobie w niej zrobić m.in. zdjęcie do dowodu osobistego. Nie było by w tym może nic absurdalnego, gdyby nie napis "zatwierdzone". Federacja Konsumentów uważa, że sugerowanie, że ktoś (jakiś "ważny" urząd) "zatwierdził" jest nadużyciem.
Stowarzyszenie umieszcza różne przykłady konsumenckich absurdów na swoim profilu na Facebooku. - Niektóre z nich są nadsyłane przez konsumentów, ale też często sami znajdujemy takie "smaczki". Ostatnio opublikowaliśmy zdjęcie reklamy, gdzie jedna kancelaria prawna ogłaszała, że prowadzi "bezpłatne" porady telefoniczne, a płatne jest tylko połączenie – blisko 5 zł za 1 minutę. Jest to wprowadzanie konsumentów w błąd, co do tego, jaką umowę zawierają i co jest jej przedmiotem. Celem nie jest przecież połączenie i jego jakość, tylko uzyskanie informacji – komentuje Michał Herde.
Jedna z nagród w tej edycji konkursu trafiła do pani Anny, która nadesłała zdjęcie tabliczki, która widnieje na drzwiach restauracji w Otwocku. "Lokal jest terenem prywatnym. Obsługa może odmówić wstępu i sprzedaży bez podania przyczyny" - taki właśnie napis można przeczytać przy wejściu do tego lokalu.
Federacja Konsumentów opublikowała zarówno zdjęcie tabliczki, jak i nazwę restauracji oraz skomentowała ten fakt. "Wystarczy konsumencie, że raz złożyłeś reklamację, że zbyt długo siedziałeś z jedną herbatą, a może dlatego, że nosisz niemarkowe buty. Pani Anna słusznie poczuła się oburzona napisem" - czytamy w poście. Federacja Konsumentów oznaczyła lokal i poprosiła o zmianę napisu na drzwiach. "Po jego usunięciu nadal będzie można wypraszać źle zachowujących się klientów, ale takim napisem odstraszacie wszystkich" - czytamy dalej we wpisie.
Federacja Konsumentów mówi, że niestety sam konsument może niewiele osiągnąć, jeżeli chodzi o wpłynięcie na producenta czy sprzedawcę, aby zaprzestał stosowania pewnych praktyk. Sprawę trzeba nagłaśniać w każdy możliwy sposób, dzięki temu szansa na zmianę jest większa. - Ciekawe jest to, że niektórzy konsumenci wysyłający do nas zdjęcia tych absurdów, nie są bezpośrednio poszkodowani tymi działaniami. Oni napisali do nas, bo uważają, że takie zachowania są naganne, bulwersujące i wykorzystują niewiedzę ludzi. Zgłaszanie takich spraw to działanie dla dobra ogółu – podsumowuje Michał Herde z Federacji Konsumentów.
Zobacz także
W wielu przypadkach trzeba być naprawdę ostrożnym i spostrzegawczym, aby nie dać się naciąć na różne triki, jakie stosują producenci, sprzedawcy czy dystrybutorzy. Warto więc wziąć sprawy w swoje ręce i mówić głośno, gdy zostaliśmy wprowadzeni w błąd. Każdy z nas jest przecież konsumentem, który od początku do końca chce znać prawdę o produkcie czy usłudze, jaką kupuje lub nabywa.