Gdy choruje się na pracę

Styl życia, w którym liczy się przede wszystkim sukces zawodowy, to jedna z przyczyn rosnącej liczby Polaków uzależnionych od pracy. A pracoholizm to choroba, która wcześniej czy później doprowadza do fizycznego wyniszczenia organizmu.

Gdy choruje się na pracę
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

29.01.2009 | aktual.: 29.01.2009 09:26

W Japonii umiera na nią około stu osób rocznie.

Nam druga Japonia pod tym względem jeszcze nie zagraża, bo mamy inną mentalność i trochę inny etos pracy. Ale socjolodzy twierdzą, że powoli zmierzamy w tym samym kierunku. Można go określić w paru słowach - praca to sukces, sukces to obowiązek wymagający poświęcenia. Czas i dyspozycyjność - tego oczekuje się od pracownika. Liczy się także tempo, perfekcyjność i efektywność wykonywanej pracy. Motorem napędowym jest kolejka bezrobotnych, którzy tylko czekają, by zająć nasze miejsce.

Wielu polskich managerów pracuje po kilkanaście godzin na dobę, pragnie zrobić karierę, wybić się, dobrze zarabiać. Granica między zaangażowaniem a uzależnieniem od pracy nie jest łatwa do uchwycenia. Tym, co odróżnia ludzi zdrowych od chorych, jest ich stosunek do rodziny i odpoczynku. Zaczyna się niewinnie. Codziennie mamy uczucie, że powinniśmy zostać w pracy. Potem przychodzimy do niej w dni wolne. Nie wykorzystujemy urlopu. Do domu przynosimy stertę dokumentów w teczce, albo "w głowie", bo ciągle analizujemy to, co mamy jeszcze zrobić i jak zrobić to najlepiej. Irytuje nas dziecko, które prosi o pomoc w rozwiązaniu zadania z matematyki i monolog żony o problemach szwagra. To takie nudne w porównaniu z fascynującymi rozmowami z kolegą z pracy, który ma bardzo wysoki iloraz inteligencji.

Pracoholizm w języku niemieckim to Arbeitswut, czyli w dosłownym tłumaczeniu "wściekłość pracy". Trafne określenie na zaawansowany etap uzależnienia. Pracoholik przestaje marzyć, nie interesuje go nic, co nie jest związane z pracą, potrafi tylko o niej mówić, mimo że nie odczuwa już satysfakcji z jej wykonywania. Dominujące myśli to: "muszę to zrobić, dam sobie radę, muszę się pokazać, jestem najlepszy". Pracuje coraz więcej i coraz dłużej. Efekty to nerwica, bezsenność, wrzody żołądka i dwunastnicy. Przemęczenie i fizyczne dolegliwości prowadzą najpierw do zakłóceń koncentracji, potem do spadku wydajności w pracy, a na końcu do depresji.

Amerykanie wyliczyli, że pracoholicy przeżywają ostry kryzys po trzech lub czterech latach i ich wydajność spada wtedy nawet o 70 procent. Do niedawna uważało się, że pracoholizm grozi tylko mężczyznom, bo kobiety przecież, będąc w pracy, raczej myślami są w domu. Planują zakupy, martwią się o dzieci lub marzą o randce z ukochanym.

Niestety, coraz więcej młodych kobiet randki, małżeństwo, macierzyństwo odsuwa na dalszy plan. Chcą najpierw zrobić karierę, a ponieważ wydaje im się, że muszą być lepsze od wszystkich mężczyzn razem wziętych, popadają w uzależnienie do pracy, które warunkuje całe ich życie.

Bogumiła Nehrebecka
POLSKA Gazeta Wrocławska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)