Gigantycznej kumulacji w Lotto nie będzie. Zwycięzca zgłosił się po 35 milionów
Organizator loterii potwierdza, że zwycięzca zgłosił się po wygraną, jednak nie chce komentować, kim jest.
15.09.2015 | aktual.: 16.09.2015 10:22
W końcu odnalazł się najbardziej poszukiwany człowiek ostatnich kilku tygodni. Gracz, który 23 sierpnia skreślił sześć poprawnych liczb w losowaniu Lotto jednak nie zgubił kuponu. - Mogę potwierdzić, że zwycięzca zgłosił się i odebrał swoją wygraną - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Agnieszka Libor, rzeczniczka Totalizatora Sportowego.
Przedstawicielka organizatora nie chce jednak podać szczegółów, dotyczących szczęśliwca. Nie wiadomo więc, czy był nim mężczyzna, czy kobieta, ani ile ma lat. Nieoficjalnie tylko dowiedzieliśmy się, że nie zdecydował się na brawurową decyzję i nie wybrał pieniędzy w gotówce. - Zazwyczaj takie sprawy załatwia się jednak przelewem bankowym - przyznała Agnieszka Libor.
Wygrana w Ziębicach
1, 14, 23, 31, 33, 35 - to właśnie te liczby przyniosły rekordową fortunę. Totalizator ustalił, gdzie kupiony został szczęśliwy los. Wygrana z 23 sierpnia padła w leżących na Dolnym Śląsku Ziębicach, w kolekturze znajdującej się w centrum handlowym przy ulicy Wałowej 20. W 9-tysięcznym przez długi czas nikt nie zgłosił się po odbiór głównej wygranej.
Każdy zwycięzca ma 60 dni na odbiór pieniędzy - licząc od dnia następującego po dniu losowania. To oznacza, że Totalizator musiał czekać do 23 października. Po tym terminie pieniądze jednak by nie nie przepadły. - Graczowi przysługuje prawo do zgłoszenia roszczenia związanego z udziałem w grze, które może również dotyczyć odbioru wygranej. Na to ma sześć miesięcy - tłumaczyła w rozmowie z Wirtualną Polską Agnieszka Libor, rzeczniczka Totalizatora Sportowego. Wygrany z sierpnia miałby zatem czas nawet do 24 lutego. Nic dziwnego, że jednak nie zdecydował się na tak długie oczekiwanie.
Zapominalscy się zdarzają
Jak często wygrani zapominają o pieniądzach? - To naprawdę rzadkie przypadki - mówi Agnieszka Libor. Z danych Totalizatora wynika, że w ostatnich latach były tylko dwie takie sytuacje.
Po wygraną nie zgłosił się szczęśliwiec z Chojnic, na którego od 6 listopada 2012 roku czekało ponad 17 milionów złotych. Po pieniądze nie zgłosił się również mieszkaniec Wejherowa, który 11,8 miliona złotych trafił 25 grudnia 2008 roku. Świątecznego prezentu o wartości kilku milionów nikt nigdy nie odebrał.
Zapytaliśmy w Totalizatorze Sportowym również o to, jakie doświadczenia mają z dotychczasowymi zwycięzcami. Na ogół zgłaszają się po wygraną następnego dnia, czy być może potrzebują kilku tygodni na ochłonięcie? - Nie mamy takich szczegółowych danych. Natomiast parę lat temu w mediach sporo mówiło się o długo nieodbieranej rekordowo wysokiej wygranej w Bolimowie. W tym przypadku jej właściciel czekał na odbiór pieniędzy około półtora miesiąca - mówi Agnieszka Libor.
Podobnie długo zwlekał gracz z Tarnowskich Gór. 10 milionów odebrał dopiero po miesiącu i ogromnej kampanii informacyjnej o czekającej wygranej.
Zdecydowanie częściej po odbiór wygranych nie zgłaszają się ci gracze, na których czekają niewielkie pieniądze. Dokładnych danych, ile pieniędzy zostaje na kontach Totalizatora nie ma. Co stałoby się z 35 milionami, gdyby szczęśliwiec się nie pojawił? Jak zdradza Agnieszka Libor wróciłyby do budżetu organizatora Lotto, czyli de facto do Skarbu Państwa i zostały wykorzystane przy kolejnych kumulacjach.
Zobacz także: Statistica: Jak wygrać w Lotto?