Hity prosto z Chin

Bezpośrednio z Chin sprowadzamy już nie tylko elektronikę. W Państwie Środka zamawiamy suknie ślubne, zabawki i tabletki na potencję. Problemem nie jest już nawet czas dostawy, koszty przesyłki ani cło (przynajmniej na razie).

Hity prosto z Chin
Źródło zdjęć: © AFP

14.02.2013 | aktual.: 17.02.2013 16:58

Ula w sierpniu zeszłego roku brała ślub. Przygotowania trwały blisko rok. Był więc czas na spokojne wybranie sukni. Panna młoda zwiedziła połowę salonów z modą ślubną w Warszawie, przejrzała setki stron i katalogów, aż wybrała jedyną od znanej projektantki. Cena w katalogu sięgała blisko 10 tys. zł. Ona zapłaciła za nią 800 złotych.

Na stronie internetowej aliexpress.com znalazła ofertę chińskiej fabryki z niemal identyczną suknią ślubną. W zasadzie różniła się tylko tym, że nie miała metki producenta. Zgodnie z wytycznymi chińskiej krawcowej, z którą mailowała po angielsku, zmierzyła się i wysłała swoje wymiary. Gdy suknia była gotowa, zapłaciła kartą.

- Wybrałam droższą opcję dostawy, bo zależało mi na czasie. Zamiast chińskiej poczty zdecydowałam się na kuriera. Gdyby nie to, suknia kosztowałaby o 100-150 zł mniej. Drobne poprawki wykonałam już w Polsce - mówi dziś szczęśliwa mężatka.

W Chinach zamówić można dowolną suknię. Nawet taką, jaką miała na sobie księżna Middelton na ślubie z księciem Williamem. Wystarczy do chińskiej krawcowej podesłać zdjęcia i swoje wymiary, a ona uszyje wszystko jak trzeba.

Jeśli ktoś boi się, że zostanie oszukany, to w internecie może znaleźć osoby pośredniczące w takich zamówieniach.
- Od 4 lat zajmuję się importowaniem sukien ślubnych z Chin zarówno dla salonów, jak i klientów indywidualnych. Na podstawie zdjęć, które mi dostarczysz oraz twoich wymiarów, zamawiam suknię z Chin, która przychodzi po ok. 5 tygodniach. Cena każdego fasonu to 1050 zł! Z moich usług korzysta ponad 20 salonów, które potem te suknie sprzedają po ok. 2500 -3000 zł - ogłasza się jedna z nich na portalu z modą ślubną.

Na Dalekim Wschodzie można zamówić nie tylko suknie ślubne. W sprzedaży są też markowe ubrania. Najczęściej kopie tego, co można spotkać w sklepach Prady, Armaniego czy Louisa Vuittona. - Zamówiłam na chińskim serwisie buty Emu. Kosztowały kilka razy mniej niż oryginalne. Nie chodziło mi jednak o podróbkę, tylko o to, że po prostu mi się podobały. Byłam bardzo zdziwiona, gdy w paczce z butami znalazłam metki z logo Emu, które mogę sobie przyszyć sama - mówi zamawiająca w Chinach od niedawna Weronika.

Na Dalekim Wschodzie dużo taniej kupimy też elektronikę. Sprawdziliśmy cenę tabletu Aoson M11 na Allegro i portalu AliExpress.com, na którym są tylko oferty od chińskich producentów. W Polsce urządzenie kosztuje najtaniej 910 zł. W Chinach razem z przesyłką kupić można go za około 670 zł. Dodatkowo do tabletu dostaniemy skórzane etui, czego polski sprzedawca nie dodaje do pakietu.

Są też sklepy internetowe, które działają w modelu free shipping. Oznacza to, że dostawa jest u nich całkowicie bezpłatna. Nieważne, czy zamawiamy tablet za 500 dolarów, czy słuchawki za 5 dolarów. Sprzedawca nigdy nie doliczy żadnych kwot dodatkowych - nawet gdy całkowita wartość zamówienia będzie niższa niż jeden dolar.

Minus to czas dostawy. Na towar trzeba czekać nawet kilka tygodni. Jeśli jednak zależy nam na czasie, to przesyłka kurierem lotniczym kosztuje około 25 dolarów. Wtedy jest szansa, że zamówienie dotrze do nas nawet w pięć dni. Obecnie ze względu na uroczystości związane z chińskim Nowym Rokiem, sklepy ostrzegają, że czas dostawy może się wydłużyć.

Osobna sprawa to kwestia cła i podatku VAT. - Każdy towar, którego wartość przekracza 45 euro, podlega ocleniu. Oblicza się to na podstawie deklaracji ceny zapisanej na przesyłce. Trzeba jednak pamiętać, że izba celna może podwyższyć wycenę produktu, jeśli uzna, że ta zadeklarowana jest zaniżona - mówi Monika Woźniak-Lewandowska, rzeczniczka Izby Celnej w Szczecinie.

Jak dodaje, ostatnim hitem z Chin są masowo zamawiane przez Polaków środki na potencję. Tylko w ostatnim miesiącu przez ich oddział przeszło 1500 takich przesyłek. Poza tym z Azji często do Polski wędruje też odzież i elektronika. Sam proces clenia nie jest zbyt skomplikowany.

- Izba celna kontaktuje się z odbiorcą przesyłki i prosi o podanie numeru PESEL. Następnie wylicza cło, które trzeba zapłacić przy odbiorze paczki od kuriera - tłumaczy.

Cło nie jest jednak problemem. Dużo gorsza jest kwestia zapłaty podatku VAT. 23 proc. doliczane do ceny niemal każdego towaru sprawia, że sprowadzanie z Chin często staje się nieopłacalne. Często, ale nie zawsze.
- Mamy swoje sposoby. Najczęściej na paczce pisze się "gift", co sugeruje, że nie kupiliśmy nic w Chinach, tylko dostaliśmy prezent. Praktyką jest też zaniżanie wartości przesyłki. Przecież celnicy nie dadzą rady sprawdzić wszystkich paczek - mówi Wojtek, który często dla siebie sprowadza elektronikę z Chin.

Co ciekawe czasami nawet nie wiemy, że towar kupujemy bezpośrednio w Chinach. Na Allegro i innych polskich portalach aukcyjnych pojawiają się sprzedawcy, którzy nie sprowadzają hurtowo towarów z Państwa Środka, a są tylko pośrednikami. Produkt kupujemy u nich, a oni nasze dane adresowe przekazują do chińskiej firmy. To ona wysyła paczkę bezpośrednio do nas.

- Zamówiłem dzieciom pady do konsoli na Allegro. To miał być prezent pod choinkę. Dopiero gdy zapłaciłem zorientowałem się, że dziwnie wysoka cena przesyłki wynika z miejsca nadawcy. Z Chin towar miał iść nawet trzy tygodnie - mówi Adam.

Choć było trochę nerwów, to prezent przyszedł na czas, a jemu udało się kupić pady za połowę normalnej ceny. Skoro większość produktów na Allegro i tak produkowanych jest w Chinach, to po co niepotrzebnie magazynować je w Polsce? Chińczyk może produkt nie tylko wyprodukować, ale go zapakować i wysłać na adres w Pcimiu Dolnym. Tak będzie taniej.

chinycłoimport
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)