Ile kosztują nas dojazdy do pracy?

Badacze sprawdzili czym dojeżdżają do pracy mieszkańcy 20 krajów świata. Na podróż własnym samochodem - choć trudno w to uwierzyć obserwując korki w naszych miastach - decyduje się jedynie 24 proc. Polaków.

Ile kosztują nas dojazdy do pracy?

14.07.2011 | aktual.: 14.07.2011 16:47

Na podróż własnym samochodem - choć trudno w to uwierzyć, obserwując korki w naszych miastach - decyduje się jedynie 24 proc. Polaków. Czym zatem jeździmy do pracy, jak długo i ile nas to kosztuje?

Statystyczny Polak, każdego dnia, na dojazd do pracy przeznacza 42 minuty. W porównaniu z innymi krajami Europy to nie tak dużo. Tysiące z nas na tę podróż przeznacza więcej niż godzinę dziennie. Z danych Eurostatu wynika, że blisko 300 tys. Polaków, każdego dnia jadąc do pracy, przekracza granicę województwa. Wiadomo - im większa aglomeracja, tym dłuższy średni czas docierania do firmy. Czas tracą nie tylko mieszkańcy Warszawy czy Krakowa, ale także okolic dużych miast, pracujący często w ich centrach.

Biorąc pod uwagę tempo życia, poświęcenie godziny czy dwóch, a nawet tych statystycznych 42 minut - to czysta rozrzutność. Nie tylko czasu. Również pieniędzy. Jak dowodzą badania przeprowadzone przez Euro RSC - Polacy zdają sobie z tego sprawę. Badacze sprawdzili czym dojeżdżają do pracy mieszkańcy 20 krajów świata. Okazuje się, że różnice są olbrzymie.

Na podróż własnym samochodem - choć trudno w to uwierzyć, obserwując korki w naszych miastach - decyduje się jedynie 24 proc. Polaków. Dla porównania, ten środek lokomocji wybiera ponad połowa Francuzów, Niemców czy Brytyjczyków i przeszło 80 proc. Amerykanów. My - jak wynika z badań - zazwyczaj decydujemy się na środki komunikacji miejskiej. W ten sposób dociera do pracy aż połowa z nas, 10 proc. Polaków - to szczęściarze, którzy do firmy chodzą spacerkiem. Inne formy dojazdu do pracy - np. rower - nie cieszą się u nas popularnością i wybierają je tylko jednostki.

O sposobie docierania do pracy decydują w naszym kraju głównie względy ekonomiczne. Tramwaj czy szybka kolej miejska - pozwalają uniknąć stania w korkach. Niestety, wciąż najpopularniejszy u nas autobus, tego problemu nie ominie. Jest jednak tańszym rozwiązaniem od korzystania z własnego samochodu. Bo koszty związane w używaniem własnego auta małe nie są.

Przyjmując, że średnio jedziemy do pracy 15 km w jedną stronę - w miesiącu pokonujemy 750 km. Z badań wynika, że dalsze dystanse dotyczą przede wszystkim dużych aglomeracji, a więc te kilometry pokonujemy w korkach. Można więc bez najmniejszej przesady założyć zużycie paliwa na poziomie 8 litrów na 100 km. Potrzebujemy więc 60 litrów paliwa miesięcznie. Zaokrąglając cenę do 5 zł za litr, łatwo się przekonać, że na samo paliwo wydajemy jakieś 300 zł (dla samochodów benzynowych). Sporo. Jednak stracony czas i wydanie pieniądze, to nie jedyne "koszty" związane z długotrwałym docieraniem do pracy.

Szwedzcy naukowcy z Umea University są zdania, że długi czas dojazdu do pracy wiąże się ze zwiększeniem ryzyka... rozwodu. Badacze doszli do wniosku, że osoby - którym dojazd do pracy zajmuje 45 minut - częściej się rozwodzą (o 40 proc.). Zdaniem naukowców, przyczyną tego stanu rzeczy jest brak równowagi między obowiązkami domowymi a zawodowymi. Zazwyczaj bowiem daleko do pracy mają osoby na wysokich stanowiskach, z odpowiedzialnymi zadaniami i niezłymi dochodami.

Bo właśnie atrakcyjność pracy jest jednym z najważniejszych czynników, które sprawiają, że jesteśmy skłonni zdecydować się na poświęcenie na dojazdy do pracy godziny czy dwóch dziennie. Brak czasu na obowiązki domowe sprawia, że drugie z partnerów często rezygnuje lub ogranicza obowiązki zawodowe. I w ten sposób jeden współmałżonek (zazwyczaj kobieta) ma na głowie cały dom, a drugie jest tylko gościem i dostawcą pieniędzy. Zdaniem szwedzkich badaczy, ten z partnerów, który zajmuje się sprawami domowymi częściej występuje o rozwód.

Niektórzy jednak nie mają wyjścia - muszą godzić się na długotrwałe dojazdy. Jeśli nie mamy możliwości skrócenia czasu dojazdu, postarajmy się przynajmniej optymalnie go wykorzystać. Wszystko zależy od naszych preferencji, potrzeb, zainteresowań i przede wszystkim środka lokomocji.

W autobusie czy tramwaju spokojnie możemy otworzyć laptopa i wykonać mnóstwo czynności, które w innej sytuacji wykonalibyśmy w pracy lub w domu - możemy zapłacić rachunki, wysłać zaległe listy itd. Jeśli brakuje nam czasu na relaks - jazdę do pracy przeznaczmy na ulubioną lekturę czy słuchanie muzyki. To ostatnie możemy też robić we własnym samochodzie. 40 minut dziennie samotności w aucie, to także doskonała okazja, by nauczyć się języka obcego. Spragnieni lektury nie powinni wprawdzie sięgać po książkę, ale nic nie stoi na przeszkodzie by włączyć audiobooka. Korzystając z zestawów głośnomówiących można też wykonać zaległe telefony. W końcu i tak będziemy musieli zadzwonić, a czas spędzony w aucie i tak jest stracony.

Inni podczas koniecznej bezczynności planują zadania na kolejny dzień, odbywają w myślach trudne rozmowy, wymyślają rozwiązania dręczących ich problemów. Niestety, wiele z tych genialnych pomysłów ulatuje. Dlatego warto zainwestować w dyktafon. Bo czas spędzony na dojazd do pracy nie musi być czasem straconym.

AD/ak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)