Ile kosztuje czysta historia kredytowa?

Na rynku działa wiele firm oferujących wyczyszczenie historii kredytowej osób fizycznych. Obecnie długi ma około 2,3 miliona osób. Zaległości wobec banków, firm telekomunikacyjnych, energetycznych, niespłaconych alimentów sięgają kwoty 40 mld zł. Prawda jest taka, że firmy proponujące tzw. „czyszczenie BIK” wykonują czynności, z którymi klient mógłby poradzić sobie sam.

Ile kosztuje czysta historia kredytowa?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

02.07.2013 | aktual.: 02.07.2013 13:11

Afera z Amber Gold niczego Polaków nie nauczyła. Nadal wierzą firmom oferującym finansowe „cuda”. Tym razem nie chodzi o wysoko oprocentowane superlokaty, a o możliwość wyczyszczenia historii kredytowej. I ciągle Polacy są skłonni wydać krocie za coś, co w praktyce nie jest możliwe lub możliwe do zrobienia samemu.

Duży rynek

Zapłaciłbyś kilka tysięcy złotych za to, by móc zaciągnąć kolejny kredyt w banku? Brzmi to absurdalnie, ale nawet takich kwot żądają kancelarie prawne czy finansowe za uwolnienie klienta od niekorzystnych zapisów w historii kredytowej. Zapewniają, że dzięki temu banki znów otworzą przed nim swoje drzwi i udzielą im następnej pożyczki.

Takich kancelarii prawnych nie trzeba nawet specjalnie szukać. Nie trzeba wertować anonsów w gazetach, by natknąć się na ich reklamę. „Jak wyczyścić historię kredytową”, „Jak odzyskać wolność finansową” – w internecie, na ulotkach czy plakatach rozwieszanych na przystankach komunikacji miejskiej aż roi się od tego typu ogłoszeń. Skoro tak dużo ich jest, to znaczy, że musi być na nie zapotrzebowanie. Musi, bo Polacy mają coraz większe problemy ze spłatą swoich zobowiązań. Obecnie długi ma około 2,3 miliona osób. Zaległości wobec banków, firm telekomunikacyjnych, energetycznych, niespłaconych alimentów sięgają kwoty 40 mld zł. W ciągu pierwszego kwartału wzrosło o 760 milionów złotych. Przeciętne zadłużenie to 17,4 tys. zł, w ciągu trzech miesięcy wzrosło o 300 zł.

Na pocieszenie można dodać, że nasze długi rosną wolniej – jak wynika z danych BIG InfoMonitor, jednej z trzech firm w Polsce posiadających licencję na prowadzenie bazy dłużników. A jak można dostać się do takiego rejestru? Trudno trafić tam przez przypadek – za wpisanie nieprawdziwych danych przedsiębiorcy grozi nawet 30 tys. złotych kary. Do bazy InfoMonitor, Krajowego Rejestru Długów BIG oraz Rejestru Dłużników ERIF BIG można wpisać zarówno firmę, jak i osobę fizyczną. Konsument może trafić do rejestru za co najmniej 200 zł długu przeterminowanego o co najmniej 60 dni, a przedsiębiorca – za 500 zł. O zamiarze wpisania na listę należy najpierw poinformować swojego dłużnika 30 dni przed umieszczeniem danych w rejestrze. Takie dane przechowywane są przez 10 lat.

Na nieco innej zasadzie działa inny rejestr – Biuro Informacji Kredytowej, także często uznawany za czarną listę dłużników. Niesłusznie. Do BIK trafiają zarówno pozytywne, jak i negatywne informacje na nasz temat. Co więcej, zarówno banki, jak i spółdzielcze kasy przynajmniej raz w miesiącu aktualizują dane przez cały czas trwania zobowiązania. BIK gromadzi informacje o wszystkich zaciągniętych i aktualnie spłacanych kredytach. Warto wiedzieć, że system odnotowuje nawet jednodniowe opóźnienia.

Przeważająca większość, bo aż 90 proc. informacji zawartych w BIK jest pozytywnych. Pozostałe dotyczą niespłaconych rat kredytów hipotecznych czy gotówkowych, zaległości w spłacaniu kart kredytowych. Zanim zaciągniemy pożyczkę, pierwsze, co zrobi bank czy SKOK, to sprawdzi naszą historię w BIK. Jeśli okaże się ona negatywna, to znaczy, że np. mamy zaległe zobowiązania, wtedy z zaciągnięciem kolejnego kredytu czy zakupami na raty możemy mieć duży problem.

Tę okoliczność wykorzystują kancelarie prawne czy pośrednicy finansowi, którzy na zadłużonych postanowili ubić interes. W jaki sposób? Oferują czyszczenie historii kredytowej, czyli niekorzystnych wpisów o zaleganiu z płatnościami, które utrudniają zaciągnięcie kolejnego kredytu. I – jak twierdzą – mają na to swoje chwyty.

– Osoby, które zaciągnęły kredyty i zaczęły mieć problemy z ich spłatą, a potrzebowały kolejnego zastrzyku gotówki, zaczęły szukać informacji, w jaki sposób można poprawić swoją historię kredytową. Tak popyt nakręcił podaż – wyjaśnia Halina Kochalska, analityk Open Finance, która analizowała działanie firm oferujących czyszczenie historii kredytowej. – Tyle że takie firmy często obiecują gruszki na wierzbie, bo historii kredytowej, ot tak, za pieniądze, wyczyścić się nie da.

Mechanizm czyszczenia

W przypadku biur informacji gospodarczej sprawa wydaje się stosunkowo prosta – wystarczy spłacić wszystkie długi, by zniknąć z rejestru. Zgodnie z przepisami przedsiębiorca, który wpisał nas na taką listę, ma 14 dni od spłaty zobowiązania na usunięcie wpisu na nasz temat. Jeśli tego nie zrobi, należy wysłać do niego pismo w tej sprawie. Co ważne, bazy danych poszczególnych BIG-ów nie są połączone i każde z biur trzeba sprawdzić osobno. Inaczej wygląda sytuacja z BIK-iem.

„Zazwyczaj klienci nie zdają sobie z tego sprawy, że rejestrach są wpisy na ich temat. Przykład: wystarczy, iż kiedykolwiek otrzymaliście Państwo w markecie lub pocztą jakąkolwiek bezpłatną kartę kredytową. Często są one "bezpłatne" i z reguły nikt nie kłopocze się przesyłaniem wypowiedzeń itp. A tymczasem takie karty najczęściej są bezpłatne przez pierwszy rok, później automatycznie naliczają się niewielkie opłaty. Niespłacone rosną o odsetki, a wraz nimi informacja o zaległości w rejestrze BIK” – straszy jedna z firm oferujących czyszczenie historii.

Na czym owo czyszczenie polega? By to sprawdzić sami dzwonimy do jednej z kancelarii reklamującej się w internecie.

„Proszę przesłać do nas raport Biura Informacji Kredytowej. Może pani sama o niego wystąpić. W razie potrzeby służymy pomocą” – słyszymy w słuchawce. Faktycznie, każdy z nas może wystąpić o taki raport, raz na pół roku BIK wydaje go bezpłatnie. Do tego musimy dołączyć pełnomocnictwo notarialne pozwalające występować kancelarii w naszym imieniu. Koszt: 25 zł. „Przeanalizujemy raport i zobaczymy, w jakim zakresie będziemy mogli pomóc. Koszt wyczyszczenia rejestru w Biurze Informacji Kredytowej to 500 zł w przypadku jednej wierzytelności. W przypadku kilku, cena jest negocjowana” – usłyszeliśmy. „Wszystko jest zgodne z przepisami. Wykorzystujemy możliwości, jakie daje prawo. Jeśli się nie uda, zwracamy pieniądze” – tylko tyle zdradziła nam konsultantka.

– Zdarzają się jednak osoby, które na czyszczenie historii BIK wydały po kilka tysięcy złotych – mówi Halina Kochalska. Tylko czy jest to warte tej ceny?

Kosztowna niewiedza

Jeśli nadal mamy kredyt i w dodatku spóźniamy się z jego spłatą – o wyczyszczeniu historii nie może być mowy. Ale tego „czyściciele” historii kredytowej swoim klientom prosto w oczy raczej nie powiedzą. Co zrobią? Do dalszych „operacji” potrzebne jest im właśnie nasze notarialne pełnomocnictwo. „Czyścimy Twój rejestr BIK w każdym z banków, który Cię tam wpisał. Po ustaleniu instytucji, przez które dostałeś się do BIK, analizujemy sytuację, sporządzamy i wysyłamy w Twoim imieniu wnioski o aktualizowanie Twoich danych, umorzenie, odroczenie lub spłatę, tak abyś nie widniał już jako nierzetelny klient”– czytamy na stronie jednej z kancelarii prawnych.

W takiej sytuacji praca „czyścicieli” polega na wysłaniu do banku lub SKOK-u prośby o restrukturyzację kredytu i zawarcie ugody. Prawda jest taka, że firmy proponujące tzw. „czyszczenie BIK” wykonują czynności, z którymi klient mógłby poradzić sobie sam – i oczywiście za darmo. Wbrew pozorom nie jest to skomplikowane. Wystarczy pobrać raport z BIK, wybrać się do banku lub SKOK-u, z którego pochodzą dane. Doradca klienta powinien pomóc w wyborze rozwiązania problemu, czyli w spłacie zobowiązania. Bo o wyczyszczeniu negatywnej historii tak naprawdę mowy nie ma. Nawet jeśli spłacimy nasze zadłużenie, jeszcze przez pięć lat w BIK istnieć będzie o tym informacja. – I to nawet nie od chwili powstania opóźnień, lecz od momentu spłaty problematycznego kredytu – podkreśla Halina Kochalska.

„Czyściciele” mają jednak na to swój sposób. Otóż swoim klientom pomagają spłacić zadłużenie (np. udzielając wysoko oprocentowanych kredytów), a następnie w ich imieniu wycofują zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez bank, a także przez BIK. Co to daje? Dane w BIK mogą być przechowywane także po spłacie należności, jeśli sami wyrazimy na to zgodę. Dane mogą być przechowywane dłużej nawet bez naszej zgody, jeśli spóźniliśmy się z płatnościami ponad 60 dni i bank nas o tym poinformował. Jeśli jednak, przykładowo, opóźnienie w racie było krótsze niż 60 dni, wystarczy po spłaceniu kredytu wycofać zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez bank, a także przez BIK. I to właśnie w naszym imieniu najczęściej robią „czyściciele”. Za spore pieniądze. Tymczasem możemy zrobić to sami, za darmo, a te 500 złotych przeznaczyć na spłatę długów.

Ten kij ma jednak dwa końce. Informacje z bazy BIK, faktycznie dzięki temu zabiegowi, mogą zniknąć. Ale jeśli nie wyrazimy zgody na przetwarzanie danych osobowych, sami pozbawiamy się możliwości budowania pozytywnej historii kredytowej.

Izabela Kordos

kredythistoria kredytowazadłużenie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)