Ile nas kosztuje bezrobotny?

Jeden bezrobotny w skali roku oznacza stratę dla budżetu rzędu 16 tys. zł

Obraz
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest niewydolność polskiego systemu pośrednictwa. Bezrobotni, gdy mowa o urzędach pracy, machają tylko ręką.

Mała skuteczność systemu wiąże się z kolei z niewystarczającą liczbą pracowników. W Polsce na jednego pracownika urzędu pracy przypada ok. 1 tys. bezrobotnych.

– Aby pracować skutecznie, pośrednik powinien obsługiwać dziennie około 10 bezrobotnych – mówił dyrektor PUP w Gdańsku Roland Budnik w rozmowie z „Gazetą Prawną”.

Inny powód to zbyt małe pieniądze przeznaczane na aktywizację bezrobotnych w skali kraju. W ubiegłym roku na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu przeznaczono 7 mld zł. W tym roku miało to być 3,2 mld zł. Dużo wskazuje na to, że na ten cel uda się wygospodarować dodatkowe 2 mld zł.

Jak ich zaktywizować?

Wraz ze wzrostem poziomu bezrobocia rośnie też liczba osób tracących motywację do poszukiwania i podjęcia pracy. Zgodnie z obserwacjami psychologów pracy, stopień motywacji u osoby szukającej zatrudnienia zaczyna spadać już po miesiącu bezowocnych poszukiwań.

W przypadku wielu osób tej tendencji nie udaje się już powstrzymać. Tracą one zainteresowanie pracą. Mogą nie być w stanie jej podjąć, nawet jeśli pojawi się satysfakcjonująca oferta. Często wpadają przy tym w depresję. Rosnące bezrobocie oznacza więc zarazem rosnącą liczbę ludzi straconych dla rynku pracy.

Oferty aktywizacji bezrobotnych często spotykają się z brakiem zainteresowania. Nie do wszystkich też docierają. Z danych MPiPS wynika, że w ciągu pierwszych 10 miesięcy ub. roku z różnych form aktywizacji i wsparcia skorzystało ponad 850 tys. osób. Przez urzędy pracy przewinęło się w tym czasie ok. 3 mln osób. Władze krajowe i lokalne starają się zaktywizować bezrobotnych „prośbą i groźbą”. Obniżanie zasiłków, zaostrzanie kryteriów przyznawania świadczeń, skreślanie z listy bezrobotnych osób unikających szkoleń czy uczestnictwa w przygotowaniu zawodowym – to coraz powszechniej stosowane metody.

W sierpniu 2010 w Gdańsku miał zostać rozpoczęty pilotażowy program aktywizacji bezrobotnych. Po raz pierwszy w Polsce miały włączyć się do niego prywatne agencje zatrudnienia. Inauguracja systemu usprawniającego pośrednictwo pracy zakończyła się falstartem. Zgłosiły się dwie agencje, żadna z nich nie spełniła wymogów formalnych. Przetarg unieważniono.

Program rozpoczął się w październiku. Agencja Randstad, która od blisko pół roku szuka pracy dla grupy bezrobotnych, na razie nie odnosi sukcesów. Oferty pracy są, zainteresowania nie ma. Pracę do marca 2010 podjęło ok. 3 proc. spośród 300-osobowej grupy.

Włączenie agencji zatrudnienia w proces aktywizacji przyniosło wymierne efekty w zachodnich krajach. Dlaczego na razie nie sprawdza się u nas? – To łatwo wytłumaczyć – odpowiada mieszkaniec Trójmiasta, po powrocie z Anglii od pół roku bez pracy. – Agencje kierują oferty w dużej części do przybyszów z innych krajów. Im więcej emigrantów, tym lepsze będą miały osiągnięcia. Szukać pracy? Można, ale…

Dlaczego bezrobotni nie chcą szukać pracy? Przyczyn jest wiele: małe zarobki, szara strefa, obawa przed podjęciem ryzyka, nałogi. Czasami, coraz częściej, depresja i zniechęcenie. A również poczucie degradacji, poniżenia. – Praca za 1 tys. zł w sytuacji, gdy przed zwolnieniem zarabiało się 4 tys., to totalny upadek – komentują. – Po odliczeniu wszystkich opłat, kosztów dojazdu, nie zostaje nic. W dodatku cały dzień jest zajęty. Więcej zarobi się na fuchach. Jak coś nie pasuje, to się nie pracuje. Na etacie tak się nie da.

Pan Janek z okolic Trójmiasta miał nawet pomysł, żeby wziąć unijną dotację i wydawać lokalną gazetę. – Po kalkulacji wyszło mi, że będę w stanie wziąć w leasing sprzęt, zebrać reklamy i wydawać gazetkę. Dla samego wydawania, po to, żeby coś robić. Nie straciłbym, ale i nie zyskał. Po namyśle doszedłem jednak do wniosku, że to bez sensu. Bieganie, załatwianie, dokumenty, terminy… Tylko po to, żeby urzędowi wypadł z listy jeden bezrobotny? – wzrusza ramionami. – Gdy ktoś mnie pyta, dlaczego bezrobotni nie szukają pracy, odpowiadam: to się po prostu zbyt często nie opłaca.

Tomasz Kowalczyk/MA

Wybrane dla Ciebie

Polskie borówki podbijają Azję. Otwiera się nowy rynek
Polskie borówki podbijają Azję. Otwiera się nowy rynek
Deweloper chce wcisnąć blok na ich podwórku. Mieszkańcy protestują
Deweloper chce wcisnąć blok na ich podwórku. Mieszkańcy protestują
Włamywali się do ciężarówek i kradli towar. Jest decyzja sądu
Włamywali się do ciężarówek i kradli towar. Jest decyzja sądu
Gigant kawowy zwalnia. 900 osób w USA straci pracę
Gigant kawowy zwalnia. 900 osób w USA straci pracę
Studenci wyciągają ponad 7 tys. zł. W tych branżach ich szukają
Studenci wyciągają ponad 7 tys. zł. W tych branżach ich szukają
Oszustwo "na krowę mleczną". Przekręt na ponad 8 mln zł
Oszustwo "na krowę mleczną". Przekręt na ponad 8 mln zł
Dochód z hektara. Oto ile według GUS zarabiają rolnicy
Dochód z hektara. Oto ile według GUS zarabiają rolnicy
Mieszkańcy postawili na swoim. Całoroczny zakaz motorówek
Mieszkańcy postawili na swoim. Całoroczny zakaz motorówek
Wielka wymiana w Białymstoku. Trwa tydzień "bez mandatów"
Wielka wymiana w Białymstoku. Trwa tydzień "bez mandatów"
Łacha zagraża bezpieczeństwu. Służby ostrzegają przed kłopotami
Łacha zagraża bezpieczeństwu. Służby ostrzegają przed kłopotami
Rolnicy nie wytrzymali. Rozsypali niemieckie ziemniaki w ministerstwie
Rolnicy nie wytrzymali. Rozsypali niemieckie ziemniaki w ministerstwie
"Przestali się ukrywać". Rozbierają 100-letnią kamienicę w Gdańsku
"Przestali się ukrywać". Rozbierają 100-letnią kamienicę w Gdańsku