Ile powinien dostać prezes?
Koniec z wyimaginowanymi spółkami i menedżerami zarabiającymi grube pieniądze za kiepską pracę. Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha postuluje zniesienie tzw. ustawy kominowej, która ogranicza wynagrodzenia prezesów państwowych spółek. Przekonuje, że nawet jeśli będą zarabiać po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, to wszyscy na tym zyskamy.
06.11.2012 | aktual.: 07.11.2012 10:58
- Absurdem jest, że prezes spółki zatrudniającej 50 osób i prezes spółki zatrudniającej 1500 osób zarabiają tyle samo: 20 tys. zł miesięcznie. Żaden z nich nie ma motywacji do pracy, bo wynagrodzenie nie jest uzależnione od wyników jego firmy - mówi Robert Gwiazdowski o dzisiejszej sytuacji spółek Skarbu Państwa.
Wprowadzona w 2000 roku tzw. ustawa kominowa ograniczyła w nich wynagrodzenia kadry zarządzającej do około 20 tys. zł miesięcznie. Szybko nauczono się jednak obchodzić przepisy. W ten sposób zarządzający spółką PL.2012 (przygotowywała nasz kraj do Euro 2012) oraz Narodowym Centrum Sportu (odpowiedzialnym za powstanie Stadionu Narodowego) mogli liczyć na znacznie wyższe profity.
Podobnie sprzedaż części udziałów w strategicznych dla Polski spółkach wyjęła ich zarządy spod ustawy kominowej - ta zakłada ograniczenia, jeśli Skarb Państwa ma mniej niż 50 proc. Tak było w przypadku PKN Orlen, PKO BP czy w Lotosu. Inna sprawa, że gdyby tak się nie stało, to trudno byłoby znaleźć osobę chętną do kierowania PKO BP za 20 tys. zł miesięcznie, skoro asystentka prezesa kilkanaście razy mniejszego banku zarabia więcej. Z takim problemem zetknął się Lotos, gdy w 2009 roku długo nie mógł znaleźć kandydata o odpowiednich kompetencjach chętnego do zajęcia fotela wiceprezesa.
- Przyszedł czas zniesienia tej ustawy. Nie można administracyjnie ustalać wynagrodzeń nawet w spółkach należących do państwa - mówi Gwiazdowski.
Jego zdaniem powinniśmy zacząć rozliczać prezesów firm należących do Skarbu Państwa za wyniki. W spółkach giełdowych mogą to być programy motywacyjne związane z opcjami menedżerskimi opartymi na wycenie akcji. W mniejszych firmach wynagrodzenie i premia mogą być uzależnione tylko od zwiększania zysku czy przychodów.
- Nawet pensje dla prezesów NCS można w ten sposób wyliczać. Trzeba było wyznaczyć im cele w postaci oddania stadionu do użytku na przykład 30 czerwca 2011 roku i za każdy dzień opóźnienia zmniejszać wynagrodzenie - udowadnia szef Centrum im. Adama Smitha.
Jak podkreśla, zmiana ustawy może spowodować, że wynagrodzenia zarządów spółek mogą, a nawet powinny gwałtownie wystrzelić. Dobry menadżer musi bowiem dobrze zarabiać. Oczywiście podwyżki i pensje po kilkadziesiąt tysięcy złotych mogą wiązać się z protestami związków zawodowych, ale zdaniem Gwiazdowskiego dzisiejsze rozwiązanie jest irracjonalne.
- Rozsądni ludzie zgodzą się na wysokie zarobki prezesa, jeśli będą wiedzieli, że oni sami też na tym zarobią. Nieetyczne są dzisiejsze zarobki na poziomie 20 tys. zł miesięcznie za nicnierobienie - tłumaczy.
Jak dodaje, sam gdy wprowadzał opcje menadżerskie w Orlenie, nie miał problemów z wytłumaczeniem szeregowym pracownikom, że to działanie także w ich interesie.
Zniesienie tzw. ustawy kominowej zapowiadali kolejni ministrowie od prawa do lewa. Od ponad dekady niewiele się jednak zmieniło. Najbliżej tego było w 2008 roku, ale wtedy nowe prawo zawetował prezydent Lech Kaczyński, a Sejm weto przyjął.
- Politycy nie chcą zniesienia ustawy kominowej i gratyfikacji dla prezesów spółek Skarbu Państwa za wyniki, bo boją się, że oni będą następni w kolejce. Można sobie przecież wyobrazić, że nasi posłowie będą dostawać diety odpowiednie do wzrostu PKB - podsumowuje dotychczasowe działania w tej sprawie Andrzej Sadowski z CAS.