Brazylia - Japonia, czyli 800 tys. zł w plecy
Podobnie sytuacja wygląda z prawami do nazwy. We Wrocławiu już cieszono się z milionów od Coca-Coli, ale koncern rozmowy zerwał. Jak informuje nas Adam Burak, aktualnie prowadzone są negocjacje z kilkoma innymi firmami. Jednak konkretów brak.
Co gorsze imprezy organizowane na obiekcie są nierentowne. Straty zanotowano m.in. na meczu Brazylia-Japonia (oficjalnie 800 tys. zł), na koncercie George'a Michaela (nieoficjalnie 2 mln zł) oraz grupy Queen (nieoficjalnie 1 mln zł). Pieniądze zarobiono za to na kongresie świadków Jehowy i na meczach reprezentacji Polski.
- To najlepsi klienci. PZPN przychodzi, płaci i nie interesuje nas, czy sprzedano 100 biletów, czy 40 tys. Takie umowy podpisujemy najchętniej i możemy wtedy zaoferować wynajęcie obiektu za bardzo atrakcyjną cenę - mówi Adam Burak.
Takiego porozumienia nie ma ze Śląskiem Wrocław. Klub płaci wprawdzie za wynajem, ale stadion zaczyna na nim zarabiać dopiero wtedy, gdy na widowni jest ponad 20 tys. kibiców. W tym sezonie taka sytuacja miała miejsce tylko raz. Na meczu z Zagłębiem Lubin na trybunach zasiadło 20 125 osób.
Na czym więc stadion zarabia? Na wynajmie miejsc dla VIP-ów. Pod tym względem Wrocław jest liderem, bo udało się znaleźć nabywców na około 3/4 miejscówek. To zarobek rzędu kilku milionów złotych. Kilkaset tysięcy złotych stadion zarobi na turystach chcących obejrzeć obiekt. Dochód przynosi też wynajem sal konferencyjnych.