Ilu klientów może być w sklepie? Minister wyjaśnia, jak liczyć powierzchnię
Rząd poluzował obostrzenia w handlu, zezwalając sklepom o powierzchni ponad 100 metrów kw. wpuszczanie jednego klienta na każde 15 metrów. Nie wszyscy wiedzą jednak, jak interpretować ową powierzchnię, bo w sklepach są przecież także magazyny czy zaplecze socjalne. Przedstawiciel rządu ucina jednak spekulacje i przypomina o ewentualnych karach.
22.04.2020 11:00
"Mam sklep o powierzchni ponad 100 metrów kwadratowych i nie wiem jaką liczbę klientów mogę wpuścić do środka. Przepisy są niejasne, nie wiem, czy mogę liczyć powierzchnię za kasami, magazynek i toaletę, czy wolno mi jedynie przeliczać powierzchnię sprzedaży" – pisze do nas za pośrednictwem #dziejesie właściciel sklepu spożywczego.
Co zarządziły władze? Na rządowych stronach czytamy, że do sklepów, "których powierzchnia usługowa jest większa niż 100 m2" można wpuścić jedną osobę na 15 m kwadratowych.
I tu pojawia się problem, bo nie wiadomo, czym jest "powierzchnia usługowa" sklepu.
– Znam swoją powierzchnię sprzedaży, to stosunkowo łatwo wyliczyć. Wiadomo, że chodzi o przestrzeń od zaplecza do kas. Takie pojęcie jest zresztą zapisane we wcześniejszych ustawach. Znam też powierzchnię całkowitą swojego sklepu, bo to od niej płacę czynsz. Ale kompletnie nie mam pojęcia, czym jest powierzchnia usługowa – mówi.
Zobacz też: Premier ogłasza luzowanie obostrzeń w handlu. Na wiele nie licz, na zakupy do galerii nie wybierzesz się w tym miesiącu
Domyśla się, że może chodzi o powierzchnię sprzedaży wraz z przestrzenią za kasami. Tak jest w dyskontach i marketach – po zapłaceniu za towary i przejściu przez linię kas mamy jeszcze miejsce za zapakowanie zakupów i dojście do drzwi.
Ale co z mniejszymi sklepami, w których - w zależności od przyjętego kryterium - powierzchnia może być mniejsza lub większa niż 100 metrów kwadratowych?
- Część handlowców uważa z kolei, że do obliczania liczby klientów może używać powierzchni całkowitej sklepu. Łącznie z zapleczem socjalnym, magazynem, korytarzami, a warto pamiętać, że one mogą stanowić nawet jedną trzecią powierzchni całkowitej. No i wtedy w sklepie może się zrobić mały tłok - mówi nasz rozmówca.
"Solidarność" interweniuje
Problem zauważyła też handlowa "Solidarność", ale ona również wydaje się zagubiona.
"Powierzchnia całkowita sklepu stanowi powierzchnię użytkową sklepu zgodnie z zapisami Ustawy o podatkach i opłatach lokalnych dla potrzeb podatku od nieruchomości. O takie rozwiązanie wnioskowała organizacja pracodawców POHiD. Różnica pomiędzy powierzchnią handlową a powierzchnią całkowitą, wynosi ok. 30-40 procent sklepu (magazyny, korytarze, pomieszczenia socjalne i techniczne)" – piszą przedstawiciele Krajowej Sekcji Handlu "Solidarności" w liście do ministra zdrowia, Łukasza Szumowskiego.
Problem w tym, że i oni posługują się definicjami powierzchni "handlowej" i "całkowitej", a nie "usługowej", jaka została zapisana w rządowych wytycznych. "Solidarność" stoi na stanowisku, że liczyć trzeba powierzchnię "handlową".
"Brak doprecyzowania w rozporządzaniu w tym zakresie może skutkować nieskutecznym wdrożeniem proponowanych rozwiązań w zakresie przeciwdziałania zagrożeniu epidemicznemu i obecności w placówkach realnie większej liczby klientów, o ile właściciele placówek wezmą pod uwagę limity z uwzględnieniem całkowitej powierzchni, a nie handlowej" – piszą związkowcy.
Zobacz też: W Polsce rośnie fryzjerskie podziemie. Dojadą, upiększą, zakazy i wirusy im niestraszne
"Solidarność" wyliczyła, że w myśl zapisów rozporządzenia w sklepach wielkopowierzchniowych będzie mogło przebywać ok. 800-900 klientów jednocześnie, w marketach od 200 do 400, zaś w dyskontach od 30 do 60. A to – ich zdaniem – za dużo.
Z naszych szacunków wynika, że związkowcy nieco przeszacowali pojemność hipermarketów, nie myląc się w przypadku marketów i dyskontów. Na przykład średnia powierzchnia Biedronki to ok. 600 m kw., Lidle są z reguły nieco większe – ok. 900 m kw. W statystycznym sklepie portugalskiej sieci zmieści się teraz 40 klientów. Wedle poprzednich reguł, taki sklep musiałby mieć 13 kas, by przyjąć taką liczbę osób. W przypadku Lidla statystyczny sklep niemieckiej sieci pomieści 60 klientów.
Inaczej jest w przypadku hipermarketów. Tesco, Carrefour czy E.Leclerc najczęściej mają powierzchnię 5-6 tysięcy metrów kwadratowych. Oznacza to, że będą mogły przyjąć 330 – 400 klientów naraz. Tego typu sklepy mają jednak bardzo szeroką linię kas, liczącą kilkadziesiąt pozycji, włączając w to samoobsługowe. Dla nich to również spore ułatwienie. Do tej pory sklep z 30 kasami mógł przyjąć 90 klientów. Obecnie ochrona będzie mogła wpuścić 3-4 razy więcej ludzi.
Osobną kategorią są tu markety Auchan, mające średnią powierzchnię sięgającą prawie 12 tysięcy metrów kwadratowych. Oznacza to, że każdy z nich zmieści średnio 800 klientów naraz. Wedle poprzednich zasad musiałyby mieć po ponad 260 kas każdy, by wpuścić tyle osób za jednym zamachem.
Rząd: przepisy są jasne
Dla twórców przepisów wszystko jest jasne i ucinają wszelkie domysły. - W tej kwestii przepisy są jasne i nie będzie żadnych zmian w rozporządzeniu Ministra Zdrowia, które mówi o ograniczeniach związanych między innymi z handlem w sklepach spożywczych - deklaruje Janusz Cieszyński, wiceminister zdrowia. - W przepisach znalazł się fragment dotyczący "powierzchni, na której odbywa się handel". Trudno uznać, że handel odbywa się na przykład w magazynach czy przestrzeniach zarezerwowanych wyłącznie dla pracowników, a to faktycznie mogłoby zniekształcać dozwoloną liczbę osób w sklepie - dodaje.
Sklepy, które zawyżą w ten sposób powierzchnię i tym samym liczbę osób w środku, muszą liczyć się z karami. - Główny Inspektor Sanitarny za nieprzestrzeganie przepisów może nałożyć karę administracyjną w wysokości 30 tys. zł. Warto pamiętać, że ograniczenia są dla bezpieczeństwa. Zachowanie odpowiedniej odległości jest niezbędne. I na tym powinno zależeć również właścicielom sklepów - mówi.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie