Im praca nie przyniosła milionów. Mieli je już wcześniej…
Ponad 20 mld dolarów – tyle wynosi największy nie wypracowany, a otrzymany w spadku majątek świata
13.03.2014 | aktual.: 13.03.2014 15:11
Ponad 20 mld dolarów – tyle wynosi największy nie wypracowany, a otrzymany w spadku majątek świata. Jego właścicielka, Jacqueline Mars, wnuczka twórcy popularnych batoników, nie musiała zdobywać go pracą i przedsiębiorczością. Wystarczyło, że urodziła się we „właściwej” rodzinie.
Drugi na liście posiadaczy odziedziczonych miliardów David, potomek słynnej bankierskiej rodziny Rothschildów, zarządzającej majątkiem pomnażanym od kilku wieków, ma konto o połowę skromniejsze.
Biznesmen, artysta, celebryta – oni najczęściej gromadzą fortuny
Tych dwoje, jak i wielu innych spadkobierców rodzinnych fortun, spokojnie mogłoby przez całe życie oddawać się przyjemnościom. Jeśli niektórzy tacy dziedzice pracują, to najczęściej dlatego, że wpojono im szacunek do pracy i aktywności. Ale zdarzają się i tacy, którzy nie robią nic. Same procenty od fortuny zgromadzonej przez poprzednie pokolenia dają im dochody, których nie są w stanie spożytkować. Nie widzą więc potrzeby pracy. Ile w tym winy ich samych, a ile – tych, którzy zawczasu nie pokierowali ich wychowaniem?
Kto najczęściej osiąga bogactwo? Przedsiębiorcy; ci, którzy w odpowiednim momencie zdecydowali się działać na własny rachunek. Tak wynika z analiz życiorysów kreatorów największych fortun. To właśnie z rodzin rekinów biznesu najczęściej wywodzą się więc najwięksi szczęściarze. Ludzie, którzy nie musieli ciężką pracą dochodzić do dużych pieniędzy.
Aż trzy czwarte z grona najbogatszych osób to właściciele własnych firm. Jedynie 10 proc. bogaczy to wysokiej klasy specjaliści (np. lekarze lub menedżerowie). Następne 10 proc. – artyści, sportowcy, celebryci. Sami obrotni i pomysłowi, często z talentem i ze sporą dozą szczęścia, nie zawsze jednak przekazują pracowitość swoim bliskim. Nie chcą, a może nie potrafią?
Polecamy: Lubisz Slayera? Oto praca dla ciebie
Czym zajmują się więc ich spadkobiercy – ci, którzy przez całe życie mogliby nie zajmować się niczym? Działalność charytatywna, wspieranie ekologii, zakładanie fundacji na rzecz chorych – oto popularne wśród dziedziców fortun formy aktywności. Nie każdy natomiast jest w stanie włożyć wysiłek w zarządzanie odziedziczonym majątkiem. Ile w tym obawy przed porażką, a ile – zwykłego wygodnictwa?
Z ojca na syna. Choć nie zawsze…
Nie brakuje też i innych pomysłów na życie. Można je znaleźć również w Polsce. Obecny prezes funduszu inwestycyjnego, twórca firmy Softbank Aleksander Lesz, w okresie od 1998 do 2002 plasował się w czołówce najbogatszych Polaków według listy „Wprost”. Później zrezygnował jednak z prowadzenia biznesu. Dziś bardziej znana jest jego córka Natalia, próbująca sił jako piosenkarka.
W naszym kraju znacznie częściej hołduje się jednak ugruntowanej tradycji. Czyli przekazywaniu rodzinnych biznesów w ręce następnych pokoleń. Jest tak w rodzinie Kulczyków, gdzie po Janie będzie rządził Sebastian. Podobnie w imperium Solorza-Żaka, gdzie po Zygmuncie nastanie Tobias.
Nie ma w tym nic dziwnego. Znawcy tematu są zdania, iż polskie fortuny są jeszcze zbyt młode, by ich twórcy zaczęli wyłamywać się z funkcjonującego od wieków modelu przekazywania rządów w firmie. Z kolei posłuszni członkowie rodziny również poczuwają się do przejęcia steru. Majątek trzeba pomnażać – oto naczelna zasada. Nieco ponad 20 lat nowego rodzimego kapitalizmu to czas dość krótki. Pokolenie gniewnych kontestatorów, odrzucających bogactwo jako coś niepożądanego, jeszcze się nie zdążyło narodzić.
Pieniądze nie są celem
Eksperci podkreślają przy tym ważną rzecz: w przypadku twórców fortun, czy to polskich, czy światowych, pieniądze nigdy nie były celem samym w sobie. Stanowiły raczej skutek splotu kilku okoliczności. A więc konsekwentnych działań, precyzyjnej realizacji jasno wytyczonych celów, dobrego pomysłu i… sporego szczęścia. Wiceprezydent Centrum Adama Smitha, ekonomista Andrzej Sadowski przypomina, że bogaci biznesmeni po osiągnięciu sukcesu niezwykle rzadko zmieniają przyzwyczajenia i styl życia. Robią dalej to, co dotychczas, bo właśnie to umieją robić najlepiej. Tym większe znaczenie ma w ich przypadku dbałość o edukację i rozwój dzieci, a jeśli ich nie mają – innych bliskich. Jeśli zawczasu nie wdrożą się oni do pracy i kreatywności w biznesie, później mogą już liczyć tylko na odziedziczone miliony i… swoiste, bo nie oznaczające biedy bezrobocie.
TK,MA,WP.PL