Inwestorzy uciekają od metali i funta
Międzynarodowy Fundusz Walutowy, podobnie jak amerykańscy konsumenci, coraz bardziej optymistycznie patrzy w przyszłość i podnosi prognozy dla tempa wzrostu światowej gospodarki. Inwestorzy mają więcej powodów do obaw.
Ostatnie dane o sprzedaży nieruchomości w USA mogły napawać inwestorów optymizmem, Zauważalny w nich wzrost aktywności kupujących i sprzedających pomógł w ostatnich miesiącach zmniejszyć nawis niesprzedanych mieszkań, ale z drugiej strony sceptycy spodziewający się tzw. drugiego dna na amerykańskim rynku nieruchomości także nie mogą narzekać na brak solidnych argumentów. We wtorek opublikowany został najnowszy odczyt indeksu Case-Shiller, z którego wynika, że ceny w 20 największych metropoliach po kilku miesiącach wzrostów zaczynają spadać.
W październiku 2010 r. przeciętny dom był o 0,8 proc. tańszy niż rok wcześniej, a listopadzie ceny spadły do poziomu o 1,6 proc. niż przed rokiem, co było najgorszym wynikiem od ponad roku. Z dużym prawdopodobnieństwem można przyjąć, że ta tendencja przyspieszyła w grudniu i styczniu, ponieważ w związku ze wstrzymaniem przez banki procesu przejmowania nieruchomości od kredytobiorców, z rynku tymczasowo, do czasu wyjaśnienia nadużyć, mogli wycofać kupujący liczący wcześniej na większy wybór domów. Na rynku walutowym we wtorek najważniejszym wydarzeniem była wyprzedaż funta po rozczarowujących danych o dynamice PKB.
W ostatnim kwartale 2010 r. brytyjska gospodarka zwolniła o 0,5 proc. kw/kw, co oznacza, że w ujęciu rok do roku PKB był o 1,7 proc. wyższy niż w IV kw. 2009 r., a to wyraźnie odbiegało od oczekiwań ekonomistów spodziewających się odpowiednio wzrostu PKB o 0,5 proc. kw/kw i wzrostu o 2,6 proc. r/r. Najdobitniej odwrót inwestorów od funta było widać na parze walutowej funt-frank - brytyjska waluta we wtorek po południu była o warta o 1,7 proc. mniej niż wczoraj. Złoty umocnił się w stosunku do funta o 1,4 proc.. a względem dolara i euro także zyskał na wartość, lecz w mniejszym stopniu (o ok. 0,3 proc.).
Na zagranicznych giełdach po południu dominowali inwestorzy pozbywający się akcji, chociaż ich przewaga była raczej symboliczna, ponieważ ok. godz. 17 czasu warszawskiego na większości czynnych parkietów główne indeksy nie spadały o więcej niż 1 proc. WIG20 we wtorek ponownie testował poziom 2700 pkt. (zakończył sesję spadkiem o 1 proc. do 2695 pkt), ale nie należy mieć złudzeń, że to z zagranicy przyjdzie ostateczne rozstrzygnięcie dylematu czy obecnie mamy do czynienia tylko z realizacją zysków i odpoczynkiem po silnych wzrostach, czy też z początkiem głębszej korekty. Za drugą tezą przemawiają m.in. silniejsze spadki cen tych klas aktywów, które jesienią 2010 r. zapoczątkowały trend wzrostowy (akcje małych spółek na Wall Street, akcje chińskie, metale szlachetne czy miedź). Srebro i miedź taniały we wtorek o ok. 2 proc., a cena palladu spadała dwukrotnie szybciej.
Warto zwrócić uwagę, że od czasu wydłużenia sesji na GPW (od początku stycznia) aktywność inwestorów na głównym parkiecie wyraźnie spadła i jedynie w wyjątkowych okolicznościach udaje się wygenerować obroty powyżej 1 mld PLN. Dzisiaj ten wyczyn znowu się nie udał.
Łukasz Wróbel,
Noble Securities