Jak przeżyć za 200 zł miesięcznie

Niektórym wydaje się, że kwota zasiłku dla bezrobotnych jest zbyt niska, żeby przeżyć cały miesiąc (zasiłek wynosi ok. 570 zł). Ale są i tacy, którzy potrafią żyć za dużo mniejszą kwotę, na przykład za 300 zł lub mniej.

Jak przeżyć za 200 zł miesięcznie

18.09.2009 15:17

Stracili pracę lub nagle podwyższyli im ratę kredytu. Przyszło im żyć za dużo mniejsze kwoty niż wynosi zasiłek dla bezrobotnego. Okazuje się, że w Polsce można przeżyć za 200 zł miesięcznie.

Oto niektóre wypowiedzi, jakie znaleźliśmy na forach i jakie zebraliśmy wśród mieszkańców Gdańska.

300 zł: makaron i fasola

„Udało mi się przeżyć trzy miesiące za niecałe 300 zł na miesiąc. Ale narzuciłam sobie rygor. Nie mogłam przekroczyć stawki 10 zł na dzień. Nakupowałam najtańszego makaronu, jakąś fasolę. Robiłam zupy na kościach i kiełbasie. Jadłam chleb z najtańszym serkiem topionym. W niektóre dni nie kupowałam nic, bo jedzenie zostawało mi z poprzedniego dnia. Mogłam jeszcze z tej kwoty opłacić telefon. Za prąd i gaz płacę kwartalnie, więc akurat tych opłat nie musiałam uiszczać. Cóż, było ciężko, ale dało się. Po prostu trzeba szczegółowo zaplanować wydatki” – pisze Victoria na forum Wp.pl.

280 zł: zupy na kościach

- Ja kupowałam chleb co kilka dni i mroziłam go. Robiłam zupy z tego co było pod ręką – cebuli, marchwi, kapusty. W każdym sklepie mięsnym można zapytać o jakieś tanie wyroby lub mięso właśnie do zup – kilogram kości można już kupić za złotówkę, dwa złote. Są świetne do zupy. Tak żyłam na początku tego roku, bo straciłam pracę, która i tak była na czarno. Przez cztery miesiące szukałam innej pracy i naprawdę żyłam tylko z bardzo drobnych oszczędności z czasu kiedy jeszcze zarabiałam. Miesięcznie żyłam za jakieś 280 zł, ale nie płaciłam w tym czasie wszystkich podatków. Gdy już zdobyłam pracę uregulowałam długi z odsetkami, no ale nie były one jakieś ogromne – pisze Renata na forum serwisu Praca.wp.pl.

120 zł: naleśniki

- Byłam na studiach, pieniądze dawali mi rodzice i tak się stało, że oboje stracili zatrudnienie prawie w tym samym czasie. Sytuacja była tragiczna (a mam jeszcze dwie siostry w wieku szkolnym). Musiałam sobie poradzić, przez 3 miesiące jadłam tylko naleśniki, czasem chodziłam do barów mlecznych. Na miesiąc wydawałam na jedzenie ok. 120 zł, udało mi się uprosić właścicielkę stancji, że za pokój zapłacę dopiero za kilka miesięcy (płacę jej miesięcznie 400 zł). Po tym czasie udało mi się znaleźć pracę, rodzice też coś znaleźli i sytuacja wróciła do normy. Powiem tylko, że przez te 3 miesiące schudłam 9 kg. Jedyną dietą cudem jest bieda – pisze na Gazecie.pl internautka Gremlinka.

120 zł: smażony chleb i klopsiki

- Z jedzeniem nie ma problemu, bo naprawdę można pokombinować i to za malutkie pieniądze. Można zupy albo klopsiki mielone robić. Można kupić np. 40 dag mięsa mielonego albo kupić kawałek mięsa i samemu zmielić, klopsiki podsmażyć z cebulką, a następnie je ugotować z pomidorami. Próbowałam, za wszystko zapłaciłam 8 zł i wyszło mi 11 klopsików, jadłam je z makaronem i ziemniakami przez tydzień. Ważne jest to, żeby kupować w tanich sklepach, czy supermarketach. Ja w ogóle nie wyrzucałam starego chleba, podsmażałam go na patelni, czasem dodawałam stary (ale nie zepsuty) ser albo jajko. Z tanim jedzeniem nie ma problemu, człowiek kreatywny zawsze coś wymyśli, gorzej, gdy trzeba robić opłaty. Mi miesięcznie na jedzenie wyszło tylko 120 zł, ale na opłaty (mieszkanie, prąd) musiałam pożyczyć od krewnych. Każdy może mieć w życiu taki czas. Ja akurat byłam po studiach polonistycznych ( to było w ub. roku) i nie mogłam znaleźć pracy. Obecnie pracuję w firmie w dziale PR i wiedzie mi się całkiem nieźle – pisze na forum
Evelin.

ok. 300 zł: placki ziemniaczane i pierogi

- Przez 3 miesiące żywiłem się z żoną plackami ziemniaczanymi, robiliśmy też pierogi z ziemniakami, czasem gotowaliśmy warzywa - też ziemniaki. Oboje mamy pracę, ale jesteśmy dopiero po studiach i pensje są mizerne, żona jest początkującą nauczycielką i zarabia 900 zł, a ja początkującym urzędnikiem i mam 1,4 tys. zł. Kłopot polegał na tym, że jeszcze w czasach studenckich (wtedy się pobraliśmy) wzięliśmy kredyt mieszkaniowy, rata strasznie nam wzrosła i wyniosła prawie 2 tys. zł. To był tragiczny czas, ale mieszkanie udało nam się zamienić, teraz płacimy mniej, nie jest dostatnio i nadal jemy placki, no ale jednak jakoś dajemy radę. Myślimy o przekwalifikowaniu się, bo jednak takie pensje dla młodych to pensje głodowe. Chcielibyśmy mieć dzieci, ale w takiej sytuacji to niemożliwe – pisze na forum serwisu Praca.wp.pl Master G.

ok. 200 zł

- Jadłem chleb z pasztetową, a raz w tygodniu robiłem zupę warzywną na kiełbasie albo najtańszym mięsie. Mam pracę, zarabiam 3,2 tys. zł, pracuję na budowie. Naprawdę dobrze mi idzie, tyle, że miałem kłopot. Podżyrowałem kredyt koledze i kolega nie spłacał kredytu. Wziął pieniądze z jakieś podejrzanej firmy, takiej która reklamuje się „Kredyt w 10 minut”. No i zapłaciłem za naiwność, musiałem spłacać kredyt z gigantycznymi odsetkami. A kumpel wyjechał za granicę, przepadł jak kamień w wodę – pisze Felix.

ok. 400 zł: opłaty, jedzenie, leki

- Na opłaty, leki i jedzenie wydaję ponad 400 zł. Czasem zdarza się, że nie biorę wszystkich zapisanych przez lekarza leków albo proszę w aptece, żebym mogła zapłacić w przyszłym miesiącu, w którym nie będę płacić prądu (bo płacę co drugi miesiąc). Jem niewiele, sama sobie gotuję, mieszkam sama w przedwojennej kamienicy i żyje z emerytury – mówi Krystyna z Gdańska.

ok. 100 zł (tylko na jedzenie)

- Sama wychowuję troje dzieci, żyjemy za tysiąc złotych, które zarabiam w sklepie. Ale załatwiam sobie jeszcze pracę dodatkową. Dzieci są w wieku szkolnym, czasem dostaję pieniądze z opieki społecznej. Najwięcej idzie na rachunki i książki dla dzieci. Na jedzenie miesięcznie potrafię wydać 100 zł, gotuję głównie zupy, ale dzieci chodzą też na stołówkę szkolną – mówi Joanna, z Gdańska.

(mr)

  • wypowiedzi znaleźliśmy na forach Wp.pl, Gazeta.pl, zrobiliśmy też sondę wśród mieszkańców Trójmiasta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (435)