Kiedy i jak nie prosić o podwyżkę?
Istnieją jednak okoliczności, w których zdecydowanie nie warto prosić szefa o podniesienie pensji, bo jedyne co możemy dostać to zwolnienie z pracy albo odwleczenie wymarzonej podwyżki w bardzo mglistą przyszłość.
Kiedy nie prosimy o podwyżkę?
Kryzys, który obecnie dotknął większość firm, generalnie nie jest najlepszą okolicznością do dyskusji o pieniądzach. Jednak nie wszystkich dotknął on w równym stopniu. Dlatego nie sugerujmy się ogólną kondycją rynku, a dowiedzmy się jak radzi sobie nasza firma. Jeśli pracodawca musiał zredukować zatrudnienie, zrezygnował z - zawsze dotąd wypłacanych - premii świątecznych, firma nie dostała oczekiwanego zlecenia albo musi je zrobić niemal "po kosztach" po to tylko by utrzymać się na rynku - nie proś o podwyżkę.
To po pierwsze bardzo nietaktowne, a po drugie szanse na pozytywne załatwienie sprawy - zerowe. Chyba, że masz asa w rękawie - zdobyłeś właśnie wielkie zamówienie, które uratuje "życie" firmie. Wprawdzie życie prywatne powinno być niezależne od zawodowego, ale wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i doskonale wiemy, że trudno nie myśleć w godzinach pracy o chorym dziecku, rozwodzie czy umierającej matce. Jeśli wiesz, że szef ma poważne problemy osobiste i w związku z tym jest - co zrozumiałe - w kiepskim humorze, łatwo się irytuje i wpada w złość - przeczekaj.
Nic ci nie przyjdzie z tego, że pracodawca będzie na ciebie wściekły, nawet jeśli to nie twoje wina. Zdecydowanie samobójczy jest pomysł umówienie się na rozmowę w sprawie podwyżki po przerwie urlopowej, chorobie czy jakiejś "wpadce" - czyli popełnionym przez nas błędzie. Nawet jeśli urlop był zaległy, choroba zdarzyła nam się pierwszy raz od trzech lat, a błąd był tylko jeden i wynikał z przemęczenia, po całorocznej ciężkiej i efektywnej pracy. Jednak to ostatnie wrażenie jest najsilniejsze. Poczekaj aż o wakacjach czy chorobie wszyscy już zapomną, a błąd najlepiej zatuszować jakimś spektakularnym czynem na rzecz firmy. W takich okolicznościach twoja pozycja przetargowa będzie znacznie lepsza.
Jak nie prosić o podwyżkę?
Ważne jest nie tylko kiedy nie domagać się podwyższenia pensji, ale też jak tego nie robić. Na początek kilka oczywistości, które - jak się okazuje - nie dla wszystkich są oczywiste. Prosząc o podwyżkę - nie krzyczymy, nie kłócimy się, nie płaczemy. Nie zaczynamy też rozmowy kiedy jesteśmy pod wpływem alkoholu - oczywiście do pracy nie chodzimy pijani, chodzi np. o firmowy bankiet, gdzie mamy prawo sięgnąć po kieliszek. Nie zaczynamy też rozmowy na korytarzu czy gdzieś w przelocie.
Szaf będzie miał doskonałą okazję by nas zbyć i zamknąć za sobą drzwi wchodząc do gabinetu, a nam będzie niezręcznie wrócić do rozmowy. Idąc po podwyżkę, chcemy dostać coś na co zasłużyliśmy, nie żebrzemy o datki - dlatego argumenty w stylu: mam kiepską sytuację finansową, żona jest znowu w ciąży, a mąż wydaje połowę pensji na swoją nową dziewczynę - nie są uzasadnione. W końcu nasz pracodawca nie odpowiada za nasze problemy osobiste.
Płaci nam za naszą pracę - więc rozmowa musi dotyczyć tego tematu. Kowalski to Kowalski, a Nowak to Nowak. Warto o tym pamiętać. Różne osoby na podobnych stanowiskach nie zawsze zarabiają tyle samo. Zazwyczaj szefowie posługują się pewnymi widełkami, a to ile sobie wynegocjujemy to kwestia między nami, a pracodawcą. Dlatego nie idziemy do szefa mówiąc, że Kowalski dostaje więcej. Możemy wówczas usłyszeć, że dostaje więcej, bo więcej robi, a my codziennie się spóźniamy, prowadzimy w godzinach pracy prywatne rozmowy telefoniczne, nie przykładamy się też specjalnie do naszych obowiązków, o czym właśnie szef chciał z nami porozmawiać ostrzegając nas, że jeśli to się nie zmieni - wyciągnie wobec nas konsekwencje.
Kasa albo odchodzę! Na taki krok może sobie pozwolić tylko osoba, na którą już czeka, absolutnie pewna, lepsza propozycja zawodowa. W innej sytuacji jest to krok wyjątkowo ryzykowny. Nawet jeśli faktycznie jesteśmy trudni do zastąpienia, takie postawienie sprawy jest w stanie poważnie zirytować każdego szefa, który raczej pozbędzie się przydatnego pracownika niż zgodzi się spełnić jego warunki.
Dlatego zanim umówimy się na rozmowę w sprawie podwyżki, przygotujmy racjonalne argumenty (dotyczące naszego zaangażowania w pracę, sukcesów zawodowych i nowych zadań, których chętnie się podejmiemy). Wybierzmy też odpowiedni moment na taka rozmowę – idźmy do szefa, gdy osiągniemy sukces i kiedy szef ma dobry humor.
Agata Dutkowska