Kod kreskowy prawdę ci powie

Handlowcy śmieją się, że wojna jądrowa i uderzenie meteoru nie wywołałyby takich skutków jak zabranie ludzkości kodów kreskowych. Dziś czarno-białe paski są wszędzie. Dzięki nim dowiemy się, z jakiego kraju pochodzi produkt, ale także czy dany baton albo surówka nie są przeterminowane.

Kod kreskowy prawdę ci powie
Źródło zdjęć: © AFP | John Macdougall

04.12.2012 | aktual.: 05.12.2012 09:15

590 - jeśli taka liczba jest na początku kodu kreskowego, to na 99 proc. można stwierdzić, że towar nim oznaczony został wyprodukowany w Polsce. Dlaczego zostawiamy jeden procent rezerwy? Bo kod kreskowy to nie to samo co napis "made in Poland". Jeśli ktoś sprowadzi produkt na przykład z Chin i będzie chciał go sprzedawać pod swoją marką, też będzie mógł nadać mu prefiks 590. Kod kreskowy wskazuje bowiem tylko miejsce zarejestrowania firmy dystrybuującej dany towar.

Zasadniczo jednak każdy kraj ma przypisane do siebie cyfry. I tak niemieckie produkty oznaczone są prefiksem od 400 do 440, pochodzące ze Stanów Zjednoczonych na początku mają od 00 do 09, a chińskie charakteryzują liczby 690 i 691. Swoje prefiksy mają nie tylko kraje. Liczby od 20 do 29 na początku kodu kreskowego oznaczają, że kupujemy produkt na wagę, np. jabłka. Kod zaczynający się od 977 przygotowano dla gazet, a 978 dla książek - i nie ma tu znaczenia kraj ich wydrukowania.

Po co to wszystko? By na kasie nie trzeba było zapisywać danych każdego produktu ręcznie. Wszystko zaczęło się ponad pół wieku temu. W 1948 roku jeden z amerykańskich sklepów, który nie mógł sobie poradzić z logistycznym ogarnięciem rosnącej liczby produktów na jego półkach i coraz dłuższymi kolejkami, poprosił wynalazców Josepha Woodlanda i Bernarda Silvera o opracowanie metody umożliwiającej szybkie nabijanie produktów na kasę. W cztery lata później, 7 października 1952, ich pomysł na czarno-biały kod i maszynę do jego odczytu opatentowano. Niedawno więc kod kreskowy obchodził 60. urodziny.

Dziś jego klonów powstało już ponad 200. Najpopularniejszy, czyli ten, z którym mamy do czynienia w sklepach, to EAN - ma on osiem lub trzynaście cyfr.
- Gdyby kody kreskowe wycofano dziś ze sklepów, oznaczałoby to koniec świata, jaki znamy. Stanęlibyśmy w gigantycznych kolejkach do kas w sklepach, a producenci i branża handlowa ciągle myliliby paczki - mówi dr inż. Elżbieta Hałas z Instytutu Logistyki i Magazynowania w Poznaniu, która jednocześnie jest szefową europejskiego stowarzyszenia GS1.

Jej głównym zadaniem jest dziś unifikacja kodów. Ich liczba i rodzaje rozrosły się bowiem już do tego stopnia, że sklepy zaczynają się powoli gubić. Poza tym liczba kodów po prostu się kończy, a firmy i branża handlowa chcą, by w kodzie było zawartych coraz więcej informacji. Dziś pierwsze trzy cyfry to, jak już wspomnieliśmy, identyfikator kraju, kolejne pięć cyfr przypisanych jest do konkretnej firmy. Pozostałe to już numer konkretnego produktu. Na końcu natomiast jest jeszcze cyfra kontrolna - w przypadku, gdy kod kreskowy wpisywany jest ręcznie, a kasjer się pomyli, system dzięki niej automatycznie wykryje błąd.

- Kod kreskowy na masową skalę zaczęto wykorzystywać 40 lat temu. Na dzisiejsze czasy to już staruszek. Tymczasem przy drobnych modyfikacjach w kodzie można zapisać naprawdę wiele rzeczy - mówi dr inż. Elżbieta Hałas.

Jej instytut jako jeden z pierwszych na świecie zaczął wdrażać system GS1 DataBar. To kod kreskowy, w którym zawarta jest informacja nie tylko o producencie, konkretnym towarze, ale także o jego przydatności do spożycia. Gdy tylko przeterminowany produkt zostanie zeskanowany, jest odrzucany już na kasie. Na razie w ten sposób znakowane są m.in. mięso, drób, sałatki, chleb, ryby czy wyroby mleczarskie w tylko jednej sieci sklepów w Polsce - Biedronce.

Obraz

Coraz powszechniejsza jest też odmiana kodów QR - to dzięki nim na telefon ściągnąć można aplikację czy muzykę. Oczywiście w samym kodzie takich danych nie ma. W QR można jednak zapisać adres strony internetowej. Kody QR coraz częściej stosowane są też do opłacania faktur - wystarczy zrobić im zdjęcie, a bankowość mobilna automatycznie odczyta kwotę należności, numer konta czy dane odbiorcy.

Na razie pilotażowo z kodów QR korzystać można było do końca listopada w Poznaniu. Mieszkańcy tego miasta sami mogli zamienić się w kasjera w supermarkecie. Na ulicach powywieszano plakaty ze zdjęciami różnego rodzaju produktów i przypisanymi do nich kodami QR. Wystarczyło telefonem zeskanować kody i w ten sposób powstawał koszyk zakupów. Dalej wystarczyło podać adres dostawy i czekać na wybrany towar.

- Kody QR to tylko moda i gadżet. Dla handlu i logistyki na razie nie są zbyt przydatne. To tylko narzędzie marketingowe. Poza tym gdyby sklepy i producenci chcieli przejść na QR, musieliby całkowicie wymienić swój sprzęt. A skanery do odczytu kodów QR są dziś bardzo drogie - mówi Konrad Kwiatkowski z firmy ASKA, która wdraża systemy automatycznej identyfikacji.

Problem w tym, że kody kreskowe są jednowymiarowe, co pozwala na zapisanie ciągu cyfr, do tego przystosowane są tradycyjne czytniki. Kody QR są dwuwymiarowe. Daje to możliwość zapisania ciągu cyfr, liter czy innych znaków, ale nie pozwala na ich odczytanie przez dzisiejsze skanery.

Na razie więc poczciwy kod kreskowy jeszcze z nami pozostanie. Ale na horyzoncie już pojawia się jeszcze bardziej konkurencyjna technologia radiowa RFID. Ta pozwoli na zeskanowanie wszystkich produktów bez wyjmowania ich z koszyka - wystarczy, że przejdziemy przez specjalny czytnik. Wtedy pożegnamy się jednak nie tylko z kodem kreskowym, ale i panią za kasą w supermarkecie.

Obraz
rfidBiedronkakody kreskowe
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)