Kontrolerki ze skarbówki same mogą zapłacić karę. Za jazdę niesprawnym samochodem
Kontrolerki urzędu skarbowego, które przeprowadziły prowokację i chciały ukarać mechanika za wymianę im żarówki po godzinach pracy i bez paragonu, same mogą teraz zapłacić wysoką karę. Ktoś doniósł policji, że jechały publiczną drogą niesprawnym samochodem.
19.11.2018 | aktual.: 19.11.2018 12:57
Do bartoszyckiej policji trafiło anonimowe zgłoszenie o dwóch urzędniczkach, które miały celowo wykręcić żarówkę w swoim samochodzie, żeby przeprowadzić prowokację w warsztacie.
- Policjanci sprawdzają, czy faktycznie doszło do wykroczenia i czy panie poruszały się po drodze publicznej niesprawnym samochodem, czy może wykręciły żarówkę tuż przed warsztatem - mówi mł. asp. Marta Karbelis, oficer prasowy bartoszyckiej policji. - Jeśli informacja się potwierdzi, sprawa trafi do sądu.
Za jazdę po drodze publicznej z wykręconą żarówką urzędniczkom skarbówki może grozić do 5 tys. złotych grzywny. Ale na ustalenie, kto siedział za kierownicą, którędy jechał i kiedy wymontował niezbędny element wyposażenia, czyli żarówkę, policja ma niewiele czasu - 24 listopada sprawa się przedawni.
Absurdalna kontrola
Tajemniczy klient to metoda którą często posługują się kontrolerzy urzędów skarbowych, by wykryć przestępstwa lub wykroczenia. Urzędnicy podają się za klientów, kupują jakiś towar czy usługę i sprawdzają m.in., czy sprzedawca wydaje paragon.
Tak było w przypadku kontroli w Bartoszycach. Sprawa jest jednak absurdalna, bo urzędniczki zgłosiły się do mechanika już po zamknięciu warsztatu i wyłączeniu kasy fiskalnej.
Jak twierdzi mechanik, panie prosiły o pomoc i twierdziły, że jadą w długą trasę. Właściciel warsztatu zlecił swojemu pracownikowi wymianę żarówki. A ponieważ panie swojej nie miały, wziął od nich 10 złotych. Bez paragonu, bo kasa była już zamknięta.
Urzędniczki wyciągnęły legitymacje i chciały ukarać mechanika mandatem. Ten go nie przyjął i sprawa trafiła do sądu.
Wykroczenie i kara
Sąd uznał właściciela warsztatu za winnego, ale od wymierzenia kary odstąpił. Urząd skarbowy wniósł jednak apelację.
Po nagłośnieniu sprawy przez media, naczelnik bartoszyckiej skarbówki wycofał apelację. Żadnych uchybień w pracy urzędniczek prowadzących prowokację się jednak nie dopatrzył.
Zdaniem ekspertów, prowokacja bartoszyckiego urzędu skarbowego jest zgodna z prawem, choć absurdalna.
- Problem nie tkwi w kwocie czy granicach prowokacji, ale w sposobie jej przeprowadzenia - mówi dr Mariusz Nyk, biegły sądowy ds. gospodarczych. - Przepisy dotyczące prowadzenia takich akcji są bardzo ogólne, brakuje w nich indywidualnego podejścia. Żeby do takich absurdów nie dochodziło, powinno się opracować procedury pozwalające na indywidualną ocenę pewnych przypadków. Można to zrobić na poziomie rozporządzeń w konkretnych jednostkach, pod które podlegają urzędy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl