Kto straci na wojnie cenowej ubezpieczycieli? Klienci?
Eksperci Deloitte uważają, że dalszy spadek cen polis odbije się na wysokości wypłacanych świadczeń. A to spowoduje wzrost liczby spraw, które rozstrzygać będą musiały sądy. W dalszej perspektywie stracą więc ubezpieczyciele i kierowcy.
21.12.2009 13:14
Czy ceny polis OC i autocasco (AC) mogą być za niskie? Kierowcom pewnie trudno to sobie wyobrazić. W tym roku płacą za OC średnio około 284 zł, a za AC 593 zł. Na pewno nie mieliby nic przeciwko temu, by ceny spadły.
Zdaniem Krzysztofa Stroińskiego, partnera w Deloitte, oraz Marcina Szczuki, z działu usług aktuarialnych i ubezpieczeniowych tej firmy konsultingowej, dalsze obniżki, prowokowane przez rynek direct, muszą się odbić na jakości usług świadczonych przez ubezpieczycieli. A najbardziej stracą na tym ofiary wypadków, na których towarzystwa będą starały się zaoszczędzić.
Coraz agresywniejsze reklamy
– W ostatnim czasie daje się zauważyć rosnącą presję na obniżanie cen ubezpieczeń komunikacyjnych. Niektórzy mówią już o wojnie cenowej – twierdzi Stroiński. Podkreśla, że akcje marketingowe ubezpieczycieli oraz porównywarek polis opierają się niemal wyłącznie na niskiej cenie. Według niego przaśny język części z nich, jak reklamy „Robią cię na OC” (BRE Ubezpieczenia – red.), przekracza już granice dobrego smaku.
– Osoba płacąca składkę odczuwa ogromną pokusę, aby płacić jak najmniej, bo kto inny będzie beneficjentem. Jednak myśleć trzeba też o osobach trzecich, ofiarach wypadków, jak np. pieszy. Niższe ceny polis wcześniej czy później odbiją się na tej grupie – uważa Stroiński. Przypomina, że w Polsce co roku kilkaset tysięcy osób korzysta z wypłat OC i często czują się pokrzywdzone. I coraz więcej spornych spraw trafia do sądu.
Firmy sprzedające polisy w systemie direct (przez telefon i Internet) w reklamach podkreślają jednak, że obniżają ceny dzięki brakowi pośredników. – Wydatki tych firm na marketing i reklamę są w wielu wypadkach wyższe niż koszty prowizji – uważa ekspert Deloitte. Zagrożenia widzi też Rzecznik Ubezpieczonych. – Trwa wojna cenowa. I nie jest ona wcale tak korzystna dla klientów, jak mogłoby się wydawać – twierdzi Krystyna Krawczyk z biura RzU.
Zdaniem Deloitte traci też branża, która działa na granicy rentowności, a zaufanie do niej jest niskie. Dane Komisji Nadzoru Finansowego wskazują, że ostro spadają wyniki techniczne ubezpieczycieli majątkowych. Na koniec września obniżyły się o ponad 90 proc., do 76 mln zł.
Wyższa cena, ale i satysfakcja
Z zestawienia przygotowanego przez Deloitte wynika, że im więcej płacą kierowcy, tym bardziej są zadowoleni z usług. Porównano w tym celu ponad 20 europejskich państw i – poza paroma przypadkami – widać bardzo wyraźną zależność.
Z raportu Europejskiej Federacji Ubezpieczycieli dla Polskiej Izby Ubezpieczeń (PIU) wynika zaś, że taniej niż w Polsce komunikacyjne ubezpieczenie OC można kupić tylko w Rumunii.
Tezę o rosnącym wraz z ceną zadowoleniu może potwierdzać fakt, że rośnie liczba skarg na towarzystwa. Po części jest to efekt większej świadomości Polaków. – Jednak szczególnie niezadowoleni są ci klienci, którzy kupili polisę przez Internet lub telefon. Nastawione na taką sprzedaż zakłady kuszą raczej niską ceną, a nie jakością usług – mówi Krawczyk.
Czemu właśnie w segmencie ubezpieczeń komunikacyjnych trwa wojna? – To walka o zdobycie klienta, któremu później można zaoferować inne produkty – uważa Krawczyk. Dostrzega to też urząd nadzoru. – Wynik techniczny nie uwzględnia tego, że zakłady zarabiają na lokowaniu pieniędzy ze składek, a ubezpieczenia są często sprzedawane w pakietach – mówi Łukasz Dajnowicz z KNF.
Teoria teorią, a praktyka?
Przedstawiciele towarzystw studzą jednak nastroje. – Na wolnym polskim rynku jest po prostu zdrowa konkurencja. Nie nazwałbym jej wojną cenową – uważa Jan Grzegorz Prądzyński, szef PIU.
Według niego to nieprawda, że spada – lub zacznie spadać – jakość usług, gdy spadną ceny polis. – Niemal każda firma walczy już o klienta nie tylko ceną, ale i jakością likwidacji szkód czy dodatkowymi usługami typu assistance – mówi szef PIU. Prądzyński wskazuje też, że poprawiła się w tym roku szybkość likwidacji szkód, m.in. dzięki lepszej współpracy zakładów w wypadku szkód o wartości poniżej 5 tys. zł.
Przedstawiciele towarzystw zapewniają, że dbają o jakość usług. – Wprowadziliśmy system likwidacji szkód o małej wartości, dzięki któremu klient może otrzymać rekompensatę na miejscu zdarzenia dzięki specjalnym kartom bankomatowym – mówi Michał Gomowski, wiceprezes Generali TU.
Według niego w 2010 roku dojdzie do niedużych podwyżek cen polis komunikacyjnych, ale rentowność w tym segmencie towarzystwa będą chciały poprawić w inny sposób. Prądzyński zdradza, że PIU chce zaproponować zmiany w prawie, które poprawią jakość likwidacji szkód. – Dobrym pomysłem jest, by poszkodowany mógł dostawać wypłatę od swojego towarzystwa, a to będzie się zwracało z regresem do ubezpieczyciela sprawcy wypadku – mówi Prądzyński.
Biuro Rzecznika Ubezpieczonych uważa, że takie zmiany rzeczywiście przyczyniłyby się do poprawienia jakości likwidacji szkód.
PARKIET
Aleksandra Kurowska , Piotr Rosik