Lepiej nie interesować się tym, co piszą w sieci

Czy sam fakt zatrudnienia moderatora przez portal oznacza, że odpowiada on za wpisy umieszczane przez użytkowników? Ma to zbadać Sąd Najwyższy.

Lepiej nie interesować się tym, co piszą w sieci
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

08.04.2011 | aktual.: 11.04.2011 10:49

Ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną wyłącza odpowiedzialność administratora serwisu internetowego, który nie odpowiada za wpisy internautów, dopóki nie otrzyma urzędowego zawiadomienia lub nie uzyska wiarygodnej informacji o bezprawnym charakterze publikowanych treści. Najczęściej wygląda to tak, że jeśli serwis otrzyma list od zainteresowanego, że jakiś wpis łamie prawo, to go usuwa.

Chcieli dobrze...

Czy zatrudnienie moderatora, który ma jakoś filtrować umieszczane np. na forum internetowym treści, oznacza, że prowadzący serwis zaczyna odpowiadać za wszystkie wpisy? Do takich wniosków doszedł Sąd Apelacyjny w Lublinie w procesie wytoczonym przez naukowca z Uniwersytetu Opolskiego (I ACa 544/10). Chodziło o komentarze pod artykułem o nim opublikowanym na internetowej stronie „Forum Akademickiego“. Były obraźliwe i zarzucały mu korupcję.

– Gdybyśmy znali ich treść, z pewnością byśmy je usunęli – zapewnia Andrzej Świć, redaktor naczelny miesięcznika. Gdy dostał list od naukowca, tego samego dnia nakazał usunięcie wpisów. Później moderator sam zauważył kolejny obraźliwy komentarz i zdjął go z własnej inicjatywy.

SA w Lublinie uznał, że skoro serwis zatrudnia moderatora i informuje o tym na stronie internetowej, to musiał wiedzieć o obraźliwych wpisach, tym bardziej że następny sam usunął. Dlatego także dostęp do wcześniejszych powinien zablokować, nie czekając na informacje powoda.

– Powierzając moderowanie sekretarzowi redakcji, chcieliśmy podnieść standardy, chociaż siłą rzeczy nie śledzimy każdego wpisu. Okazało się, że działa to teraz na naszą niekorzyść. Gdybyśmy nie mieli moderatora, nasza odpowiedzialność byłaby automatycznie wyłączona – ubolewa Świć.

Moderator to nie sąd

Wykonanie wyroku (wydawca „Forum Akademickiego“ ma opublikować przeprosiny i zapłacić 5 tys. zł na cel społeczny) zawieszono z powodu skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego. W sprawę chce się zaangażować Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która już wcześniej występowała jako obserwator przy podobnych procesach.

– Uczestniczyliśmy m.in. w dwóch sprawach przed krakowskim sądami. Z wyroków wynika, że nawet jeśli serwis ma moderatora, to trudno wymagać od niego, żeby sam przesądzał, czy jakiś wpis narusza dobra osobiste. Tym bardziej że często ocena jest bardzo trudna – relacjonuje Dominika Bychawska-Siniarska z HFPC.

Kwestią odpowiedzialności serwisów za wpisy internautów zajmie się niebawem Trybunał Praw Człowieka UE. Bada skargę estońskiego portalu Delfi, który przegrał przed krajowymi sądami proces o komentarze użytkowników, mimo że usunął je, gdy tylko otrzymał wezwanie. HFPC złożyła w tej sprawie wniosek o możliwość przedstawienia opinii przyjaciela sądu.

– Zamierzamy w niej odwołać się m.in. do orzecznictwa polskich sądów – mówi Bychawska-Siniarska.

SŁAWOMIR WIKARIAK

sąd najwyższydecyzjait
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)