Lewe dyplomy coraz większą plagą

Pracownicy coraz częściej kupują dyplomy markowych uczelni przez Internet. Lewymi dokumentami legitymują się też kandydaci na prezesów czy kluczowych menedżerów w firmie

Lewe dyplomy coraz większą plagą
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

02.12.2010 | aktual.: 02.12.2010 15:35

Kandydaci do pracy nie tylko poddrasowują życiorysy. Ale zwyczajnie dopisują nieprawdziwe fakty. Na przykład piszą, że ukończyli uczelnie, w których nigdy nie studiowali. Za kilkaset dolarów można kupić podróbką dyplomu. Fikcyjne dokumenty są wykonane domowymi sposobami, czyli przy użyciu drukarki i ksera. Ale oszuści coraz lepiej fałszują dokumenty. Często trzeba mieś specjalistyczne urządzenia, żeby wykryć oszustwo. Fałszerze wysyłają maile do skrzynek i anonsują się w serwisach ogłoszeniowych. Na przykład: Oxfordu jest w Twoim zasięgu ręki. Szybko, bez zbędnej zwłoki załatwimy wszystkie formalności. Tanio i profesjonalnie”.

E-maile o takiej treści regularnie pojawiają się w skrzynkach pocztowych tysięcy Polaków. Wielu decyduje się skorzystać z oferty. Firmy zajmujące się weryfikacją CV i dokumentów przedstawianych przez kandydatów do pracy potwierdzają: fałszywe dyplomy to jedno z najpowszechniejszych oszustw, jakie popełniają kandydaci chcący lepiej wypaść w oczach potencjalnego pracodawcy. Szefowie muszą wynajmować profesjonalistów, którzy zweryfikują dokumenty kandydata. Bo telefon do poprzedniego pracodawcy kandydata lub na jego uczelnię dziś nie wystarcza.

Ile to kosztuje? Za falsyfikat amerykańskiego dyplomu, odpowiadającemu naszemu licencjatowi, trzeba zapłacić 1600 dol., za magistra - 2500 dol. W USA produkcja fikcyjnych dyplomów stała się prawdziwym biznesem, wartym według ekspertów miliardy dolarów. Jak wielki ma zasięg, pokazała głośna sprawa z 2004 roku, gdy wykryto, że doktor Laura Callahan, urzędniczka Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego w USA, w istocie kupiła swój tytuł w internetowym Hamilton University. W 2008 roku „Washington Post” zdobył listę ponad 20 oficerów, którzy legitymowali się trefnymi dokumentami.Według agencji Associated Press dyplomami innego fikcyjnego uniwersytetu legitymowali się członkowie personelu Białego Domu, Narodowej Agencji Bezpieczeństwa czy Departamentu Sprawiedliwości. W Polsce skala problemu nie jest znana. Ale tylko w pierwszym kwartale 2010 r. aż 21 proc. wszystkich weryfikacji przeprowadzonych przez firmę Kroll (specjalizującą się w sprawdzaniu wiarygodności dyplomów pracowników) wykazało odstępstwa od prawdy, z
czego jedna czwarta dotyczyła właśnie wykształcenia.

oszustwofinansepracownicy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)