Trwa ładowanie...
09-06-2014 16:03

„Lody, lody”! Na polskich plażach ten okrzyk słychać od 60 lat

W tej branży, jak w mało której, zarobek zależy od pogody. W upalne dni 120, w chłodne – marne 20 zł dziennie. Na takie skoki koniunktury muszą być przygotowani sprzedawcy lodów.

„Lody, lody”! Na polskich plażach ten okrzyk słychać od 60 latŹródło: PAP
d3xsw17
d3xsw17

W tej branży, jak w mało której, zarobek zależy od pogody. W upalne dni 120, w chłodne – marne 20 zł dziennie. Na takie skoki koniunktury muszą być przygotowani handlujący lodami. Według znawców tematu, sprzedawca obnośny na plaży może umówić się na 1 zł od każdego utargowanego loda, a w ciepłe dni sprzedać ich od 100 do nawet 250. Odczuje to – w nogach. Lodziarze brną w piachu, robiąc i po 15 km dziennie.

„Kto poliże, zaraz wstanie!”

Obowiązkowy biały kitel i czapka. Na szyi skrzynka, zawieszona na parcianym pasku. Lodziarz na rozgrzanej słońcem PRL-owskiej plaży był postacią popularną i wyczekiwaną. Lody zaś, obok cytronety w foliowych woreczkach czy oranżady w butelkach z porcelanowym kapslem, stały się jednym z symboli tamtych czasów.

Dzisiaj z lodziarzy we wspomnieniach robi się, półżartem, wręcz prekursorów kapitalizmu. Nie tylko „byli na procencie” od sprzedanego towaru, ale i wymyślali hasła reklamowe, jak, nie przymierzając, 50 lat później copywriterzy. „Sam generał wyszedł z wody, aby kupić u mnie lody!” – tak wołali w latach 80. Wcześniej zamiast generała w wierszyku pojawiali się Gierek i Gomułka.
Według osób pamiętających tamte czasy, pierwsze były lody „Pingwin”, które później zmieniły nazwę na „Mewa”. Wymyślono je w Gdyni, w lodziarni braci Fuglewiczów. Można o tym przeczytać we wspomnieniowej pozycji „Może plaża”. Ich zakład upadł w końcu lat 70., gdy opiewany przez plażowych sprzedawców Edward Gierek wprowadził kartki na cukier. Podobno lodziarze zniszczyli wtedy wszystkie dokumenty, by receptura lodów „Mewa” pozostała na zawsze tajemnicą.

Natomiast inny produkt dawnych czasów, nie mniej słynne lody „Calypso”, są sprzedawane do dziś. Ich wytwórca, firma Lodmor, powstała w 1958 roku. Nosiła wówczas nazwę Państwowej Chłodni Składowej w Gdańsku. Jej sztandarowy produkt pojawił się na rynku dwa lata później.

d3xsw17

Półwiecze producenta

W tamtych czasach Lodmor był jedynym w Polsce zakładem produkującym lody na skalę przemysłową. Strona firmy przytacza ten fakt jako ciekawostkę. Nic dziwnego, że kostka lodów, na długi czas stała się synonimem upragnionego dobrego smaku i ochłody, ucieczki przed upałem. Niekoniecznie nad Bałtykiem. Chociaż to właśnie nad morzem, u obnośnych sprzedawców, najłatwiej można było zdobyć produkt Lodmoru.

Niegdyś lody „Calypso” były bardzo poszukiwanym towarem. W związku z tym, gdy ktoś już je kupił, nie zastanawiał się specjalnie nad ich smakiem. Najczęściej – śmietankowym. Dziś firma oferuje kilkanaście smaków swoich lodów, w tym czekoladowy, toffi, waniliowy czy z wisienką. A także lody z dodatkami: bakaliami i owocami.

Sprywatyzowana w 1993, obecnie funkcjonuje jako spółka akcyjna, pod pełną nazwą Przedsiębiorstwo Przemysłu Chłodniczego LODMOR SA. Firma zatrudnia ponad sto osób. Jej roczny obrót, podany na oficjalnej stronie, wynosi 25 mln zł. Z tym, że jej działalność nie zamyka się w branży produkcji lodów. Obejmuje m.in. zamrażanie owoców i warzyw, produkcję deserów, mrożonek owocowo-warzywnych, usługi chłodnicze, dystrybucję i import produktów wielu znanych marek.

Dużo biurokracji, szczypta reklamy

W czasach PRL-u nie brakowało osób z inicjatywą, które, wykupiwszy zapasy lodów ze sklepów, sprzedawały je później rozgrzanym plażowiczom na własną rękę. Oczywiście po wyższej cenie. Dzisiaj letni biznes jest obwarowany ogólnie obowiązującymi wymaganiami, dotyczącymi handlu i gastronomii. Sprzedawca kanapek, napojów czy lodów nie uniknie biurokracji, zbierania wszelkich potrzebnych zezwoleń. Jeśli tego zaniedba, może go czekać grzywna, nawet do kilkunastu tys. złotych.

d3xsw17

Odpowiednio wcześnie, w dużym mieście nawet miesiąc przed sezonem, powinien on zgłosić się do właściciela terenu, na którym chce handlować, bądź do jednostki samorządowej mającej nad nim pieczę. Ogólne zasady dotyczące handlu sezonowego są wszędzie takie same, jednak co do szczegółów mogą pojawiać się różnice. Na przykład na gdańskich plażach w ubiegłym roku obnośna sprzedaż lodów była nielegalna. Rok później w sąsiedzkim Sopocie jest możliwa, oczywiście po otrzymaniu zezwoleń od gospodarza plaży, w tym przypadku MOSiR-u, i od Sanepidu.

Obnośni sprzedawcy mają zwyczaj zwracania na siebie uwagi, głośno zachwalając towar. Lody „Mewa” sprzyjały twórczości wierszowanej, ponieważ rym do „mewa” łatwo było znaleźć: „Nawet małpa zeszła z drzewa, aby kupić lody Mewa” itd. Z rymem do słowa "calypso" było trudniej. Historycy podają np. takie: „Lody Calypso, Calypso lody, zjesz je dla smaku i dla ochłody!”. Albo inne, mniej „smaczne”: „Kiedy zjesz Calypso lody, zaraz znikną wszystkie wrzody!”. Inwencja prywatnej inicjatywy już w głębokim PRL-u, a tym bardziej dzisiaj, nie zna granic.

TK /AK/WP.PL

d3xsw17
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3xsw17