Łodzianie oddają bonifikaty za przedwczesną sprzedaż mieszkań

Bogdan Sobieszek z Łodzi przeżył szok, gdy dowiedział się , że ma zwrócić miastu 90-procentową bonifikatę na zakup mieszkania sprzed ośmiu lat. Chodzi aż o 65 tys. zł.

Łodzianie oddają bonifikaty za przedwczesną sprzedaż mieszkań
Źródło zdjęć: © WP.PL

12.02.2011 | aktual.: 14.02.2011 11:04

- Myśleliśmy, że to pomyłka, bo wszystkie pieniądze ze sprzedaży przeznaczyliśmy na poprawę warunków lokalowych, kupiliśmy większe mieszkanie. Taką informację wysłaliśmy wtedy do magistratu, załączyliśmy faktury, kserokopię aktu notarialnego, zaświadczenia z banku. I dostaliśmy odpowiedź, że to nie ma żadnego znaczenia. To prawda, nie ma, ale dla urzędu skarbowego - mówi pan Bogdan.

Jak twierdzi, gdy kupował mieszkanie, nikt z magistratu nie informował go o obwarowaniach. - Co więcej, urzędniczka z którą teraz rozmawialiśmy, powiedziała, że gdybyśmy kilka lat temu zapytali o możliwość sprzedaży mieszkania, urząd nie żądałby pieniędzy - dodaje.

Łodzianin nie wie, co ma teraz zrobić. - Skąd wziąć te 65 tysięcy? Liczę, że pani prezydent pomoże. Jeśli nie, pójdę do sądu - zapowiada pan Bogdan.

Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi, przyznaje, że sprawa bonifikat to jeden z dwóch problemów, z którymi łodzianie najczęściej zgłaszają się na jej dyżury. - Miasto zaczęło intensywniej ściągać należności, bo NIK zarzucił urzędowi, że dotąd nie egzekwował pieniędzy - mówi Zdanowska. - Nie podejmę jednej wspólnej decyzji wobec osób, od których zażądano zwrotu bonifikat, bo każda sprawa jest inna i każda musi być rozpatrywana indywidualnie. Dla mnie straszne jest to, że o obwarowaniach nie informowali notariusze, nie informowali też o nich urzędnicy magistratu. Teraz nakazałam stworzenie dokumentu, w którym to wszystko będzie napisane - mówi Zdanowska.

Właśnie fakt braku odpowiedniej informacji będzie głównym argumentem w sporach nabywców mieszkań i władz Łodzi. Mec. Piotr Kaszewiak podkreśla, że jeśli na żadnym etapie sprawy nie pojawiła się informacja, że mieszkanie można odsprzedać dopiero po 10 latach, niewykluczone, że pan Bogdan wygra sprawę w sądzie. - Jednak jeśli coś podpisał, nie przeczytawszy, co podpisuje, to ma marne szanse. Nieznajomość prawa działa na niekorzyść - mówi.

Wysokość roszczeń wobec pana Bogdana nie jest rekordowa. Miasto żąda od nabywcy innego mieszkania zwrotu aż 80 tys. zł.

Oficjalne wydanie internetowe: http://http:www.dzienniklodzki.pl/

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)