Mamy najwięcej umów na czas określony w UE

Na podstawie różnego rodzaju umów ze zdefiniowanym końcem pracuje u nas 27 proc. zatrudnionych

Mamy najwięcej umów na czas określony w UE
Źródło zdjęć: © thinkstock

09.04.2013 | aktual.: 09.04.2013 11:24

W poniedziałek rozpoczęła się dwudniowa konferencja "Typowe i nietypowe umowy o świadczenie pracy - wady i zalety z perspektywy rynku pracy" zorganizowana przez Centrum Monitorowania Rynku Pracy Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego oraz Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.

Jak tłumaczył Pater, Polska została wybrana na miejsce konferencji ze względu na wysoki odsetek umów na czas określony - 27 proc., prawie dwukrotnie wyższy niż średnia europejska, która wynosi 14 proc. Chodzi nie tylko o umowy o pracę na czas określony, ale również innego rodzaju formy zatrudnienia ze zdefiniowanym końcem. W Polsce pracuje na ich podstawie ok. 3,5 mln osób.

Dyrektor generalny ds. zatrudnienia, spraw społecznych i włączenia społecznego Komisji Europejskiej, Koos Richelle, powiedział, że - jak pokazują badania - w Polsce w ok. 65 proc. przypadków taka forma zatrudnienia nie jest wyborem pracownika, który wolałby umowę innego rodzaju.

Podkreślił, że choć wśród zalet umów na czas określony wymienia się fakt, że zwiększają one szanse na przejście na stałą formę zatrudnienia, w Polsce stopień przechodzenia na regularne zatrudnienie jest niepokojąco niski - w ciągu ostatnich czterech lat odsetek pracowników, którym się to udało spadł z 29 proc. do 22 proc. - Tymczasowość może stać się ślepym zaułkiem - mówił.

Richelle zaznaczył, że KE chce upowszechniać elastyczne zatrudnienie, ale unikając przy tym podziału na pracowników chronionych i niechronionych. - Coraz częściej w Europie słychać głosy, że w flexicurity (termin oznaczający elastyczność na rynku pracy, połączenie słów flexibility - elastyczność oraz security - bezpieczeństwo - PAP), jest dużo elastyczności, a mało bezpieczeństwa. A ta równowaga jest konieczna - przekonywał.

O konieczności znalezienia równowagi pomiędzy stabilnością zatrudnienia a zaletami, jakie daje flexicurity, mówił także minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. Podkreślił, że w Polsce jest duża różnorodność form zatrudnienia i przekonywał, że należy z nich właściwie korzystać.

- Czasy stabilnej pracy przez całe życie odeszły na zawsze - mówił wiceminister pracy Jacek Męcina. Podkreślił, że w obecnej sytuacji gospodarczej, gdy Polska oraz cała Europa borykają się z kryzysem i bezrobociem, elastyczni muszą być nie tylko pracownicy, ale cały rynek pracy.

Przekonywał, że zmiany na rynku pracy spowodowały zmniejszenie poczucia bezpieczeństwa pracowników, wymusiły konieczność zmian stanowisk, przekwalifikowania się, zmiany zawodu, ciągłego dokształcania się i uzupełniania kwalifikacji. Pracodawcy także muszą dostosowywać strukturę firmy do potrzeb rynku.

Męcina zwrócił uwagę, że elastyczność jako droga do redukcji bezrobocia ma wielu przeciwników; po jednej stronie są racje pracodawców, którzy chcą większej swobody zatrudniania, po drugiej pracowników i związków zawodowych, czujących zagrożenie z powodu silniejszej pozycji pracodawcy na trudnym rynku pracy.

Przewodniczący EKES Staffan Nilsson przekonywał, że to partnerzy społeczni są odpowiedzialni za to, by można było tworzyć miejsca pracy. - Żaden rząd nie zatrudnia ludzi, ale musi tworzyć warunki rozwoju dla przedsiębiorstw, które tworzą miejsca pracy. Najważniejsze jest, by partnerzy społeczni włączyli się w tę dyskusję. (...) Oni mają w ręku klucz - przekonywał.

Marian Krzaklewski, który w EKES reprezentuje NSZZ "Solidarność", zwrócił uwagę, że kraje, gdzie flexicurity się sprawdziło, takie jak Dania czy Holandia, postawiły nie tylko na elastyczność, ale przede wszystkim na kształcenie - zawodowe, ustawiczne, przejściowe. Także Niemcom i Austrii, które położyły nacisk na kształcenie, udało się w czasach kryzysu utrzymać miejsca pracy, także dla najtrudniejszych grup, czyli pracowników najmłodszych i najstarszych. Przestrzegał, aby nie skupiać się wyłącznie na elastyczności zatrudnienia, bo to nie przynosi dobrych efektów.

EKES jest organem doradczym Unii Europejskiej. Założony w 1957 r., doradza takim instytucjom jak Komisja Europejska, Rada UE, Parlament Europejski. Członkowie EKES są podzieleni na trzy grupy: pracodawcy, pracownicy oraz inne podmioty (m.in. rolnicy, konsumenci, ekolodzy, organizacje rodzinne, organizacje pozarządowe itp.). EKES liczy 344 członków z 27 państw UE; powoływani są na okres pięciu lat, obecna kadencja trwa do 2015 r.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)