Maseczki ochronne. Ekspert radzi, na które warto się zdecydować. "Szalik nie zadziała"
Od czwartku będziemy musieli zasłaniać twarz. Wybór maseczek jest ogromny, a ceny niektórych sięgają kilkuset złotych. Logo czy marka maseczki to gwarancja jakości. Ekspert radzi, by omijać te bawełniane czy jednorazowe. - Samopoczucie poprawią, ale niekoniecznie nas zabezpieczą - mówi.
Maseczka ochronna z filtrem czy bez filtra? Jednorazowa czy bawełniana? Droga czy tania? A może zamiast maseczki wystarczy szalik bądź zwykła chusta? Takie pytania zadaje sobie teraz większość Polaków. Bo przecież od 16 kwietnia zasłanianie twarzy będzie już obowiązkowe.
- Szkoda, że ten obowiązek nie wszedł w życie wcześniej - mówi WP Finanse epidemiolog dr Dariusz Rudaś. Jak podkreśla, używanie maseczek "chroni w dwie strony".
- Po pierwsze mamy zdecydowanie mniejsze szanse, żeby się zarazić sami, po drugie, jeśli ewentualnie sami jesteśmy nosicielami wirusa, nie będziemy zarażali innych - dodaje dr Rudaś. Wszystko pod warunkiem, że wybierzemy odpowiedni model.
Koronawirus w Polsce. Dr Michał Sutkowski o noszeniu maseczek. Obejrzyj wideo:
W sprzedaży pojawiają się już nawet produkty od znanych firm z branży odzieżowej. Luksusowa włoska marka Fendi proponuje na przykład jedwabną maseczkę za 875 zł. Przy tej cenie 39 zł za zapewnienie sobie ochrony twarzy i nosa kawałkiem bawełny projektu Łukasza Jemioła to wręcz dyskontowa oferta.
Znana włoska firma proponuje maseczkę z jedwabiu za 875 zł. Zdaniem ekspertów, lepiej po prostu zainwestować w maseczkę z filtrem
Dariusz Rudaś sugeruje jednak, żeby nie kierować się ani ceną, ani marką. Dla niego jest ważne, czy maseczka ma filtr Hepa. Jeśli ma, będziemy bezpieczni.
"Najlepsze są maseczki z filtrem"
A jeśli nie? WHO w swoich oficjalnych zaleceniach przypomina, że takie produkty np. z bawełny, jeszcze nie zostały odpowiednio przetestowane pod względem zabezpieczenia przed koronawirusem. Dr Rudaś przyznaje, że może się w końcu okazać, iż bawełniane maseczki poprawiają samopoczucie, ale nie zapewniają bariery chroniącej przed wirusem.
Pojawiają się jednak głosy, żeby nie kupować najbardziej zaawansowanych maseczek, bo w ten sposób ogranicza się ich dostępność medykom. Nawet WHO radzi, by "maseczki medyczne w pierwszej kolejności trafiały do pracowników ochrony zdrowia".
- To jest jakiś argument. Jednak mamy prawo, a wręcz obowiązek, aby zadbać o zdrowie swoje oraz bliskich. Jeśli więc mamy możliwość kupienia maseczki z filtrem, zróbmy to. Natomiast o to, żeby odpowiednie środki ochronne trafiły do szpitali, powinni już zadbać rządzący - uważa dr Rudaś.
Epidemiolog radzi też, by zwracać uwagę na klasy bezpieczeństwa masek. Wyróżnia się trzy kategorie: FFP1, FFP2 i FFP3. Dariusz Rudaś uważa, że warto zainwestować w te najmocniejsze, czyli FFP3.
Maseczki z filtrami są oczywiście znacznie droższe niż np. te bawełniane. W polskich serwisach internetowych ceny maseczek z filtrem FFP3 zaczynają się zwykle od 70 zł, niektóre jednak kosztują znacznie powyżej 100 zł. Tymczasem bawełniane można kupić już za kilka złotych.
Co, jeśli nie możemy wydać kilkudziesięciu złotych na maseczkę? WHO radzi, by w takich sytuacjach kierować się kilkoma właściwościami takich produktów:
- liczbą warstw tkaniny,
- wodoodpornością,
- przepuszczalnością powietrza.
WHO dodaje, że warto zwracać uwagę też na kształt masek - powinny one odpowiednio zakrywać nos oraz usta.
A co z szalikami, chustami czy innymi "częściami odzieży"? O takich dozwolonych alternatywach wobec masek mówił minister zdrowia Łukasz Szumowski. Doktor Rudaś jest sceptyczny.
- Ja bym nie wszedł na oddział zakaźny w szaliku. I żaden specjalista, którego znam, też by tego nie zrobił. A to chyba najlepsza odpowiedź na to, czy jest to dobry środek ochronny - mówi.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie