PromocjeMiała być obniżka, było 700 proc. drożej. Sklep się tłumaczy

Miała być obniżka, było 700 proc. drożej. Sklep się tłumaczy

Jak donosi portal strefabiznesu.pl, pewna klientka chciała kupić koc, w okazyjnej cenie. Tyle że przed "obniżką" był tańszy o ponad 700 procent. Sieć tłumaczy się z ceny i zamieszania.

Sprzedawcy mają obowiązek informować o tym, jak zmieniała się cena towaru w ostatnim czasie
Sprzedawcy mają obowiązek informować o tym, jak zmieniała się cena towaru w ostatnim czasie
Źródło zdjęć: © East News | Jakub Kaminski

02.11.2023 13:43

Portal strefabiznesu.pl, przytacza historię pewnej kobiety, która pod koniec października znalazła koc w tzw. "strefie okazji" w markecie sieci Stokrotka w Bydgoszczy.

Produkt kosztował 24,99 zł, lecz klientka zauważyła dopisek na cenówce. Okazało się, że najniższa cena koca z ostatnich 30 dni przed obniżką wynosiła 2,99 zł.

Zrezygnowałam z zakupu - relacjonuje serwisowi, zdezorientowana kobieta.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sklep zabiera głos w sprawie

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przypomina, że od stycznia 2023 r. przedsiębiorcy, którzy organizują obniżki, muszą informować o najniższej cenie z 30 dni poprzedzających promocję. Co w przypadku sytuacji takiej jak z feralnym z kocem?

- Sytuacja spowodowana jest błędem systemu. Produkt nie był dostępny w naszej sprzedaży w cenie 2,99 zł w ciągu ostatnich 30 dni. Znalazł się on w niej dopiero wraz z obecną ofertą. Przepraszamy za zaistniałe zdarzenie - informuje Daria Raganowicz, specjalista ds. PR i komunikacji zewnętrznej Stokrotki w rozmowie z serwisem.

Zdarzenie w Bydgoszczy było wyłącznie pomyłką, lecz zawyżanie cen nie należy do rzadkości. Portal przypomniał też, że w jednym z butików, w galerii handlowej w Bydgoszczy oferowano koszulki na wyprzedaży. Nowa cena wynosiła 26,99 zł za sztukę, a poprzednia 19,99 zł.

Ekspedientki tłumaczyły, że towar podrożał i nie zdążyły zmienić cenówek. Jednak nie zmienia to faktu, że ceny powinny być na bieżąco aktualizowane.

Prawo po stronie konsumentów

Anulowanie zamówień, wprowadzanie w błąd co do warunków transakcji i tworzenie pozorów atrakcyjności promocji, chociaż cena jest taka sama lub nawet wyższa, niż w czasie regularnych zakupów - to najczęstsze nieprawidłowości wyprzedaży wskazywane przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK).

Szef UOKiK w rozmowie z PAP wskazał, że nowelizacja ustawy o prawach konsumenta, która weszła w życie w styczniu i zobowiązuje handlowców organizujących promocje do informowania o najniższej cenie towaru w ciągu ostatnich 30 dni, nie jest w należyty sposób respektowana. Przypominamy, że od 1 stycznia obowiązują nowe przepisy wynikające z unijnej dyrektywy Omnibus.

Najważniejsze z nich to: wymóg transparentnego informowania o obniżkach cen, jasne zasady plasowania ofert w wynikach wyszukiwania czy zakaz sugerowania, że publikowane opinie konsumenckie są prawdziwe, jeśli przedsiębiorca nie wdrożył mechanizmów zabezpieczających ich wiarygodność.

Prezes UOKiK powiedział, że wielu handlowców w nieprawidłowy sposób informuje klientów, wpisując cenę przed obniżką nieczytelną czcionką. - Niektórzy piszą, że to "cena referencyjna", albo "cena omnibus", a chodzi o to, żeby przekonać klientów, że za chwilę okazja minie bezpowrotnie, żebyśmy kupowali, konsumowali, wydawali pieniądze. Nie jest to trend, który chcemy wspierać - zaznaczył.

W przypadku stwierdzenia naruszenia zbiorowych interesów konsumentów prezes UOKiK może nakazać zmiany niedozwolonej praktyki oraz nałożyć karę w wysokości do 10 proc. rocznego obrotu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)