Minister Grad: nie uważam, byśmy przegrali walkę o stocznie

Z Aleksandrem Gradem, ministrem skarbu, rozmawia Tomasz Ł. Rożek.

Minister Grad: nie uważam, byśmy przegrali walkę o stocznie
Źródło zdjęć: © Dziennik Bałtycki

18.11.2008 | aktual.: 18.11.2008 12:52

Przygotował Pan czteroletni plan prywatyzacji. Czy kryzys mu nie zagrozi?
Mimo zawirowań na świecie jesteśmy w stanie z powodzeniem wykonać tegoroczny plan budżetowy na poziomie 2,3 mld zł, sprzedając choćby resztówki firm energetycznych. Przez lata państwo nic nie robiło, by je sprywatyzować, by pozwolić rozwijać się tym firmom, Skarb Państwa miał tam swoje udziały, bo tak wszystkim było wygodnie. Musiałem przeorganizować pracę ministerstwa, zatrudnić ludzi, którzy znają się na procesach prywatyzacyjnych, uruchomić całą machinę od nowa.

*Kryzys na rynkach finansowych powstrzymał jednak wiele spółek od wejścia na giełdę i może pozbawić Skarb Państwa spodziewanych zysków. *
Kilka prywatyzacji musieliśmy odsunąć w czasie, bo dziś bardzo trudno będzie sprzedać akcje spółek, gdy na giełdzie panuje taka niestabilność. Patrzę realnie na to, co się dzieje, i zgodzę się, że nie uda nam się wprowadzić na giełdę tylu spółek, ile zakładaliśmy. Ale samo wejście spółki na giełdę to nie wszystko, wpierw trzeba ją przygotować od strony technicznej, choćby opracować prospekt emisyjny, i my to zrobiliśmy.

O jakich spółkach mowa?
Przygotowaliśmy pięć dużych spółek, m.in. BGŻ i kopalnię Bogdanka, do wejścia na giełdę. Akcje BGŻ planujemy sprzedać na giełdzie do końca pierwszego kwartału 2009 r. No i mamy sukces, bo wprowadziliśmy na giełdę Eneę - to jest największy debiut rynkowy na świecie w ciągu ostatnich sześciu miesięcy - firma zebrała aż 2 mld zł. Ale musi Pan wiedzieć, że mamy też plan alternatywny dla wchodzenia na giełdę - szukamy inwestorów branżowych, którzy są w stanie zaangażować się w polskie spółki.

Gdzie ich szukacie? Niemal na całym świecie jest kryzys. Kto będzie chciał kupować polskie spółki?
Chcemy wyjść poza Europę. Dziś wylatuję do krajów Zatoki Perskiej, m.in. do Arabii Saudyjskiej. Wcześniej byliśmy w Kuwejcie i Katarze i wyczułem, że ze strony tamtejszych inwestorów, m.in. banków i funduszy inwestycyjnych, jest zainteresowanie naszymi spółkami. Ale dopięcie umów z tymi inwestorami wymaga szerszych rozmów. To nie jest takie proste, nie wystarczy tam pojechać raz, by załatwić interesy. Wydaje mi się, że dla inwestorów z tamtego regionu najbardziej interesująca może być Polska Grupa Energetyczna i inne spółki energetyczne, a także spółki chemiczne.

*Szukacie tam także inwestorów dla polskich stoczni? *
Nie mam nic przeciwko temu, by w polskie stocznie zaangażowały się banki czy fundusze z krajów Zatoki Perskiej. Wyślemy do nich informacje o przetargach, gdy już będzie wiadomo, na jakich zasadach majątek stoczni będzie sprzedawany. Przygotowaliśmy specustawę stoczniową, która szczegółowo określa harmonogram sprzedaży zakładów i zagwarantuje pracownikom wypłatę pensji do czasu sprzedaży stoczni, czyli do końca maja przyszłego roku. W tym tygodniu będę rozmawiał ze stoczniowcami o specustawie, chcę, by wokół tego procesu panował konsensus społeczny. Ustawa powinna wejść w życie od stycznia 2009 r. Bez niej nie uda się sprzedać stoczni.

Uchwalenie specustawy nie zmienia jednak faktu, że polskim stoczniom grozi faktyczna likwidacja. Przyszli inwestorzy nie muszą kontynuować produkcji statków.
Nie uważam, byśmy przegrali walkę o stocznie. Jeślibym w czerwcu nie włożył nogi w drzwi i nie przekonał Neelie Kroes [unijna komisarz ds. konkurencji - red.] do kolejnego terminu na przedstawienie planów ratunkowych dla stoczni, to dzisiaj one by już nie istniały, zbankrutowałyby, bo musiałyby oddać ponad 3 mld euro pomocy publicznej. A teraz jest wypracowana droga i realna szansa, że stocznie utrzymają się na powierzchni. Choć niemal pewne jest, że nowi inwestorzy nie utrzymają obecnego poziomu zatrudnienia.

Na szczęście stoczniowcy mogą liczyć na programy osłonowe.
Tak. Będziemy mieli pieniądze m.in. z funduszy europejskich na odprawy, szkolenia i program dobrowolnych odejść. Na razie jeszcze nie jest określona konkretna suma, ale rozmawiamy na ten temat z unijnymi urzędnikami.

Jakie ma Pan dalsze plany?
Kontynuowanie prywatyzacji. Będziemy robić wszystko, by zrealizować nasz czteroletni plan prywatyzacyjny - nawet jeśli kolejny rok będzie słabszy, to liczmy na to, że uda się to nadrobić w kolejnych latach. Poza tym będziemy szukać wsparcia dla naszych czołowych instytucji finansowych, np. PZU i PKO BP, by mogły się prężnie rozwijać w trudnych czasach kryzysu. Zrobimy rozeznanie, jakie fuzje na rynku są możliwe. Chodzi o to, by nasze instytucje mogły przejmować mniejsze spółki, np. z rynku ubezpieczeniowego.

A co z Eureko? Mówi się, że kryzys może być korzystny dla nas w sporze z tą grupą ubezpieczeniową [o kontrolę nad PZU - red.].
Nie naciskamy ich na jakiekolwiek rozwiązania. Kilka miesięcy temu zawiesiliśmy z nimi negocjacje, bo ich warunki były nie do spełnienia. Moim priorytetem jest Skarb Państwa i nie mogłem narażać go na straty. Ale też mam takie wrażenie, że kryzys może nam pomóc. Nie chcę jednak rozwijać tego wątku.

Która z porażek najbardziej Pana boli?
Zderzenie się z wetem prezydenta w sprawie tzw. ustawy kominowej. Ona nie tylko zawierała przepisy dotyczące wynagrodzeń prezesów spółek Skarbu Państwa [miała przywrócić wyższe pensje - red.], ale także usprawniała procesy prywatyzacyjne, umożliwiała np. sprzedaż całych spółek w aukcjach publicznych. Prezydent zawetował całą ustawę ze względu na przepisy dotyczące wynagrodzeń. Nie musiał nam tego robić. By ratować ustawę, musieliśmy wyłączyć część dotyczącą prywatyzacji i przesłać ją do Sejmu. Straciliśmy przez to mnóstwo czasu.

W marcu mówił Pan: "PiS pozorował pewne działania, w rzeczywistości jednak nic nie robił", a sam zapowiadał Pan rewolucję w prywatyzacji, rozwiązanie sporu z Eureko i uratowanie stoczni. Nie za dużo Pan naobiecywał?
Być może pospieszyłem się z pewnymi deklaracjami, ale i tak uważam, że zrobiliśmy ogromną pracę, by np. odblokować prywatyzację całkowicie zahamowaną przez ministra Wojciecha Jasińskiego. Rozpoczęliśmy 350 procesów prywatyzacyjnych, a 80 już zakończyliśmy.

POLSKA Dziennik Bałtycki

stoczniegradstocznia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)