Ministrowie Rostowski i Grad pod ostrzałem
W czwartek po godz. 9 Sejm wznowił posiedzenie. W porannym bloku glosowań
posłowie zdecydują o wnioskach dotyczących wotum nieufności wobec ministrów: finansów - Jacka
Rostowskiego i skarbu państwa - Aleksandra Grada.
Wniosek o odwołanie szefa resortu finansów złożył klub SLD, a o odwołanie szefa resortu skarbu klub
PiS.
27.04.2011 | aktual.: 28.04.2011 09:22
W środę w Sejmie odbyła się burzliwa debata. - Minister finansów Jacek Rostowski jest odpowiedzialny za najgorszy od 20 lat stan finansów publicznych - powiedział w Sejmie Sławomir Kopyciński (SLD), uzasadniając wniosek o wotum nieufności dla szefa resortu finansów.
Kopyciński podkreślał, że Rostowski - jako konstytucyjny minister - odpowiada za stan finansów państwa i politykę finansową państwa, ale zadaniom tym nie sprostał, "doprowadzając w okresie swojego urzędowania do najgorszego stanu finansów publicznych od 20 lat".
Zaznaczył, że opozycja "otwiera oczy rządu" na problemy przeciętnych Polaków, których ten nie chce dostrzec. Jego zdaniem to rząd, a nie spekulanci, ponosi odpowiedzialność za drożyznę. Ocenił też, że przerzucono koszty wychodzenia z kryzysu na najuboższych.
Kopyciński mówił, że w ciągu czterech lat, od kiedy władzę przejęła koalicja PO-PSL, cena metra sześciennego gazu wzrosła o 25 proc., energia elektryczna podrożała o 38 proc., woda o 60 proc., węgiel o 46 proc. - O ile w tym okresie wzrosły pensje, wzrosły świadczenia? - pytał poseł, zaznaczając, że średnio koszty opłacenia rachunków wzrosły o 40 proc.
Poseł obarczył Rostowskiego odpowiedzialnością za pogłębiające się obszary biedy. Wskazał, że 2 miliony polskich dzieci straciły prawo do zasiłków, bo zamrożono kryterium dochodowe uprawniające do pomocy. - Wbrew temu, co rząd twierdzi, wciąż spada siła nabywcza świadczeń i płac - mówił.
Zarzucił Rostowskiemu, że myśli tylko w perspektywie wyborów: samorządowych, prezydenckich, parlamentarnych, a jego polityka to nie walka z kryzysem, tylko administrowanie nim. - Swoim następcom minister Rostowski zostawi tylko długi. (...) Coraz większą część przychodów budżetowych trzeba wydawać na obsługę zadłużenia - mówił.
Kopyciński wypominał Rostowskiemu m.in. nieskorzystanie z możliwości obniżenia akcyzy na paliwa. Jak mówił, jeśli ceny ropy znów wzrosną, a w górę pójdą też stopy procentowe, doprowadzi to do kompletnego schłodzenia gospodarki. Bez obecnych podatków litr benzyny bezołowiowej kosztowałby 2,60 zł z marżą rafinerii i stacji - mówił poseł SLD.
Zaproponował też cofnięcie decyzji dotyczącej ograniczenia możliwości zadłużania się przez samorządy. - Samorządy odpowiadają za niecałe 6 proc. długu publicznego, a ponad 90 proc. to zasługa pana i rządu. To przerzucenie odpowiedzialności za zły stan finansów publicznych, a samorządy nie przejadają kredytów jak rząd, tylko je inwestują. Żaden z samorządów nie ma zadłużenia porównywalnego z państwem, te inwestycje napędzają gospodarkę - mówił.
Domagał się też zmiany systemu becikowego i ulgi prorodzinnej. Jak mówił, wprowadzono je w sposób niekontrolowany i bezmyślny - również dla najbogatszych - zapominając, że miliony dzieci z tego nie skorzysta. - Dziś ten system wymaga natychmiastowej rewizji, tak aby świadczenia pobierały rodziny, które naprawdę ich potrzebują - mówił.
Wypominał też rządowi rozrost administracji. - W ciągu ostatnich dwóch lat wzrosło (zatrudnienie - PAP) o 70 tys. urzędników i rosło szybciej w administracji państwowej niż samorządowej. Prym w tej rozbudowie wiedzie resort finansów. Biurokracja rośnie w siłę, widać na co idzie podwyżka podatków - mówił.
- Jako minister finansów ma pan wpływ na instrumenty, bezpośrednio przekładające się na poziom życia - akcentował Kopyciński. Zakończył apelem, by Rostowski pamiętał o rosnących obciążeniach dla rodzin i nowym pokoleniu, dla którego jedynym rozwiązaniem staje się wyjazd za granicę.
Rządy gabinetu, w którym Jacek Rostowski jest ministrem finansów, kosztowały Polskę 330 mld zł - mówił w Sejmie w imieniu klubu SLD poseł Marek Wikiński.
Wikiński powiedział, ze minister Rostowski pełniąc swoją funkcję "totalnie zdemolował finanse publiczne", czego dowodzi wzrost od 2007 r. zadłużenia Skarbu Państwa o 300 mld zł. Zaznaczył, że należy do tego dodać dochody z prywatyzacji, które wyniosły w ciągu trzech lat 30 mld zł. - Tak więc rządy PO-PSL pod finansową batutą ministra Rostowskiego kosztowały nas do dzisiaj ok. 330 mld zł - oświadczył.
- Całokształt pracy Jacka Rostowskiego świadczy o tym, że źle wypełnia swoje obowiązki, a posiadane kompetencje nie wystarczają, żeby skutecznie zmierzyć się z wyzwaniami, przed którymi stoi dzisiaj Polska - ocenił poseł SLD.
Jego zdaniem fakty dotyczące skali zadłużenia Polski kompromitują rząd i osobiście ministra finansów. - Zwłaszcza że cały czas słyszeliśmy zapewnienia o "zielonej wyspie" i że światowy kryzys nie dotyczy Polski - podkreślił.
Zarzucał Rostowskiemu, że jest "partyjnym politykiem" PO, który nie rozwiązuje polskich problemów, bo bardziej dba o pozycję na dworze "Donalda Pierwszego" oraz o poparcie dla swojej partii niż o dobro wszystkich Polaków i solidny stan budżetu państwa.
- Styl działania ministra Rostowskiego pokazuje jego stosunek do dokumentów Rady Ministrów, notabene przygotowywanych w Ministerstwie Finansów, jak na przykład wieloletni plan finansowy państwa, będący strategicznym dokumentem, określającym ramy polityki finansowej na następne cztery lata. Dokument ten oraz plan budżetu zostały opublikowane na koniec wakacji 2010 r. Nie ma w nim ani słowa o konieczności zmian w OFE, a przecież niedawno przerabialiśmy skok na kasę Polaków, czyli zmianę ustawy o OFE - mówił Wikiński. - Czy to jest poważne traktowanie Sejmu i Polaków? - pytał.
- Mylił się pan w przewidywaniach dotyczących stopy bezrobocia, wysokości inflacji, poziomu deficytu czy zadłużenia. To świadczy o tym, że jest pan jak dziecię we mgle, które nic nie widzi, niewiele wie i nic nie chce zrozumieć - mówił Wikiński. Rząd PO-PSL najlepiej spośród ostatnich rządów poradził sobie z bezrobociem - oświadczył w Sejmie minister finansów Jacek Rostowski.
Rostowski w odpowiedzi na zarzuty opozycji przytoczył dane na temat średniej stopy bezrobocia za czasów rządów SLD (2001-2005), PiS (2005-2007) oraz PO-PSL. Powołując się na dane Eurostatu, powiedział, że za rządów SLD stopa bezrobocia wynosiła 19,1 proc., za rządów PiS 11,8 proc., a za rządów PO-PSL - 8,3 proc. Jego zdaniem oznacza to, iż obecny rząd najlepiej poradził sobie z bezrobociem.
- Wskaźniki dotyczące poziomu życia, jak wysokość płac i emerytur, ich siła nabywcza, jak i te socjalne - takie jak zagrożenie ubóstwem lub poczucie bezpieczeństwa - pokazują, że mimo kryzysu za naszych rządów nastąpiła największa poprawa jakości życia - oświadczył minister finansów.
Mówił też, że lata rządów PO-PSL to znaczny wzrost liczby nowych miejsc pracy, których przybyło 730 tys. - W tej kategorii jesteśmy na pierwszym miejscu w rankingu europejskim; drugie były Niemcy z dwukrotnie większą liczbą ludności. Połowa wszystkich nowych miejsc pracy w całej Europie powstała w Polsce - powiedział minister.
W ocenie premiera Donalda Tuska, Polacy za kilka miesięcy staną przed wyborem - albo poprą rządzącą koalicję PO-PSL z jej "wszystkimi zaletami i wadami", albo rodzącą się koalicję PiS i SLD, charakteryzującą się "niechęcią do tego, co jest polskim sukcesem".
Tusk podkreślił w środę w Sejmie, że debaty nad odwołaniem ministrów: finansów Jacka Rostowskiego i skarbu Aleksandra Grada są "potwierdzeniem tego, o czym głośno w kuluarach, tzn. o coraz głębszej integracji politycznej pomiędzy dwoma dużymi klubami opozycji, między PiS a SLD".
- Nie odkrywam jakiejś szczególnej Ameryki, chociaż zaskoczony jestem tempem tej współpracy - powiedział szef rządu.
Jego zdaniem, za kilka miesięcy Polacy staną przed alternatywą - "czy rządząca koalicja, ze wszystkimi swoimi zaletami i wadami, ze wszystkimi swoimi dokonaniami i zaniechaniami, czy rodząca się na naszych oczach koalicja niechęci do tego, co jest polskim sukcesem, koalicja SLD i PiS".
- SLD i PiS, dwa ugrupowania +na nie+ wobec Polski czy koalicja PO i PSL, niedoskonała, ale ciężko pracująca, by w jednym z najtrudniejszych okresów, w jakim przyszło nam żyć, skutki złych zdarzeń na świecie, w Europie i Polsce były jak najmniejsze. I z naprawdę niezłymi skutkami. Minister Rostowski jest jednym z autorów tego umiarkowanego - bo marzyliśmy o większym - ale jednak polskiego sukcesu na tle tego, co udaje i nie udaje się innym osiągnąć. I za to też ministrowi Rostowskiemu chciałem podziękować - podkreślił szef rządu.
Według Tuska, poziom argumentacji podczas debat nad odwołaniem ministrów rządu pokazuje bardzo wyraźnie, że opozycję łączy "brak poważnych argumentów i żywiołowa, niezwykle emocjonalna, chociaż pusta w treści niechęć do tego, co w Polsce udało się w ostatnich latach zrobić".
Jacek Rostowski to najlepszy minister na trudne czasy - przekonywał z kolei szef klubu PO Tomasz Tomczykiewicz w czasie debaty nad odwołaniem ministra finansów.
Jak mówił szef klubu PO, w czasie kryzysu minister Rostowski ochronił oszczędności w bankach i ciął wydatki. - Nie musieliśmy obniżać emerytur, uniknęliśmy w Polsce masowych demonstracji, zniszczeń i podpaleń, jak było za granicą w obliczu kryzysu - powiedział Tomczykiewicz.
Podkreślił, że w 2008 r. minister poszedł drogą oszczędności, a nie zwiększania wydatków i deficytu, czego żądała wtedy opozycja. - Powiedzcie, kiedy oszukiwaliście Polaków. Czy wtedy, gdy żądaliście podniesienia deficytu, czy teraz, gdy żądacie jego obniżania - pytał Tomczykiewicz.
Zaznaczył, że w najbliższych latach deficyt zostanie ograniczony o 66 mld zł, co uczyni z Polski europejskiego lidera w ograniczaniu stopnia zadłużenia państwa. - Żeby dobrze prowadzić politykę gospodarczą w Polsce, należy robić dokładnie odwrotnie niż proponuje opozycja - oświadczył szef klubu PO.
Jak mówił, sukcesem jest dzisiejsza sytuacja Polski oraz m.in. to, że w czasie kryzysu wzrastały emerytury i płace nauczycieli. Podkreślał, że zagraniczne instytucje finansowe doceniają ministra finansów, inwestując w kraju swoje pieniądze. - Bardziej ufam ich ocenom niż ocenom opozycji - dodał Tomczykiewicz.
Zakończył swoje wystąpienie stwierdzeniem, że każde ugrupowanie obecne teraz na sali sejmowej miało już możliwość rządzenia. - Polacy to widzą, analizują i oceniają. Rząd Donalda Tuska to najlepsza propozycja na przyszłość - powiedział Tomczykiewicz.
"Oddał PZU i to z dopłatą"
Aleksander Grad jest najgorszym ministrem skarbu - powiedział w środę w Sejmie Marek Suski (PiS) podczas debaty nad wnioskiem PiS o wotum nieufności wobec szefa MSP. PiS zarzuca ministrowi m.in. złe prowadzenie prywatyzacji i niewłaściwy nadzór nad majątkiem państwowym.
- Wniosek o odwołanie ministra skarbu państwa dotyczy całokształtu jego działań. Minister Grad, naszym zdaniem, jest najgorszym ministrem skarbu państwa. Przypomina współczesnego Attylę (zwany też "Biczem Bożym" - wódz Hunów - PAP), gdzie postawi stopę, tam nawet trawa nie chce rosnąć - powiedział Suski.
Suski, jako powody do odwołania Grada wymienił: niekorzystne zawarcie ugody między PZU i Eureko, a także sprzedaż Stoczni Gdyńskiej. - Minister skarbu państwa w przypadku sporu z Eureko, oddał PZU i to z dopłatą, wielomiliardową. Nie bronił interesu Skarbu Państwa - powiedział. Dodał, że realizacja tego planu ministra Grada spowodowała nieodwracalne, wielomiliardowe straty dla finansów publicznych.
Konflikt między Eureko a MSP trwał dekadę. Dotyczył umowy prywatyzacyjnej PZU z 1999 r., m.in. w kwestii giełdowego debiutu spółki i kupna kolejnego pakietu 21 proc. akcji ubezpieczyciela. Szkody poniesione z tytułu niewykonania umowy prywatyzacji Eureko szacowało na ok. 35,6 mld zł, nie licząc kosztów postępowania i ewentualnych należnych odsetek.
W ocenie Suskiego, w przypadku sprzedaży Stoczni Gdyńskiej, miała miejsce jedna z największych afer w ostatnim dwudziestoleciu. "Interesy ministra z mafią handlarzy bronią w tle i kursy na psich fryzjerów dla zwalnianych stoczniowców" - powiedział.
Zaznaczył, że proces prywatyzacji stoczni to "był przetarg fikcyjny. Cała transakcja okazała się wielką mistyfikacją". - Pan minister zapomniał, że jest ministrem Skarbu Państwa. (...) Zachowuje się tak, jakby był ministrem do spraw prywatyzacji lub ministrem do spraw przekształceń własnościowych, który kontynuuje to, co najgorsze w polskich przekształceniach własnościowych na przestrzeni ostatnich 20 lat - powiedział Dawid Jackiewicz, uzasadniając wniosek PiS.
- Dla Polaków było i jest oczywiste, że właściciel prywatny jest, co do zasady lepszy i efektywniejszy niż państwo - dodał poseł PiS. Powiedział, że przez kolejnych 20 lat zaufanie Polaków do prywatyzacji załamało się.
Jak podkreślił, "prywatyzacja powinna oznaczać sprzedaż danej spółki, a nie sprzedaż rynku, zasobów naturalnych, klientów, którzy nie mają wyboru dostawcy usługi lub towaru".
- Po drugie, powinna ona skutkować polepszeniem jakości dostarczanych towarów i usług i obniżeniem cen za nie. Po trzecie, nie jest prywatyzacją i nie zasługuje na taki termin sprzedaż przez państwo polskich spółek innym państwom bądź podmiotom przez niekontrolowanym - powiedział.
Jackiewicz zaznaczył, że łamanie tych reguł i zaniedbywanie podstawowego obowiązku, jakim jest dbałość o mienie Skarbu Państwa, jest bezpośrednim powodem wniosku PiS o odwołanie ministra skarbu.
Poseł PiS stwierdził, że premier Donald Tusk podczas expose zapowiadał, że stanowiska we władzach spółek Skarbu Państwa będą obsadzane w drodze konkursu.
Jackiewicz zarzucił Gradowi prowadzenie "skandalicznej polityki kadrowej", która - jego zdaniem - skutkuje upolitycznieniem zarządów i rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa.
Ponadto poseł PiS przypominał, że premier w expose zapowiadał czteroletni plan prywatyzacyjny z wykazem spółek strategicznych, w których prywatyzacja nie będzie kontynuowana. Zdaniem Jackiewicza przykładem takiej spółki jest Lotos. Poseł przypomniał, że MSP opublikowało w październiku 2010 r. zaproszenie dla potencjalnych inwestorów do negocjacji w sprawie sprzedaży tej spółki.
Uzasadniając wniosek swojego klubu, Jackiewicz zarzucił szefowi resortu skarbu, że prywatyzując Lotos, naraża bezpieczeństwo energetyczne państwa. Podkreślił, że spółką są zainteresowani rosyjscy inwestorzy.
Porównał też Donalda Tuska do Edwarda Gierka. - Edward Gierek, przywódca PRL, do którego coraz częściej porównywany jest Donald Tusk, w tym zakresie wypada w porównaniu z premierem z Gdańska i jego ministrem skarbu jak mąż stanu. Uzasadniając budowę rafinerii w Gdańsku, mówił tak: "sensowne stało się zbudowanie rafinerii o przerobie 3 mln ton z perspektywą rozwoju do 15 mln ton, aby zabezpieczyć się przed skutkami ewentualnego zakręcenia kurka na wschodzie" (...) Tak inwestycje te traktował komunistyczny przywódca satelickiego wobec Sowietów PRL. Demokratycznie wybrany premier Donald Tusk i jego minister skarbu są gotowi sprzedać tę rafinerię nawet Rosjanom. Jak ich można wobec tego określić? - pytał poseł.
Innym zarzutem posłów PiS wobec Grada jest to, że zgodził się na podpisanie przez PGNiG kontraktu gazowego z Gazpromem. Zdaniem Jackiewicza kontrakt ten może "skutkować poważnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa energetycznego RP, a w długim okresie również bankructwem PGNiG". Powiedział, że Niemcy kupują rosyjski gaz o 20 proc. taniej niż Polacy i jeszcze uważają, że przepłacają za ten surowiec. Wyliczał, że gaz taniej od Polaków kupują także Ukraińcy, Białorusini i Czesi, drożej natomiast płacą Słowacy i Litwini.
Premier Donald Tusk przekonywał w środę w Sejmie, że Aleksander Grad jest dobrym ministrem skarbu. Szef rządu skrytykował liderów PiS i SLD za brak "najmniejszego zainteresowania" debatą.
- Kiedy patrzę na salę i widzę, że ta debata nie wzbudziła najmniejszego zainteresowania liderów obu ugrupowań, które złożyły wnioski o wotum nieufności, to znaczy, jak rozumiem, że nie do końca poważnie traktujecie sami siebie - zwrócił się Tusk do opozycji z mównicy sejmowej.
Odnosząc się do zarzutów formułowanych przez opozycję pod adresem Grada, podkreślił m.in., że problem Eureko jego rząd odziedziczył po rządach poprzednich. - Przez cztery lata SLD absolutnie bezradnie patrzyło, jak ta sprawa zamienia się w katastrofę, a PiS przez dwa lata popisywał się już skrajną bezradnością, wysyłając tylko pod adresem różnych instytucji międzynarodowych życzenia, jak zresztą z reguły postępuje - zaznaczył premier.
Szef rządu podkreślił też, że ws. Stoczni Gdynia poprzednie rządy pozostawiły za sobą "spaloną ziemię", podczas gdy jedną z pierwszych decyzji jego rządu było uruchomienie wypłat dla gdyńskich stoczniowców. - Nie miejcie żadnych wątpliwości - i jedni, i drudzy - nie było czego zbierać. Trzeba było podjąć decyzję, żeby na Wigilię stoczniowcy dostali pensje - po trzech miesiącach niepłacenia - zaznaczył szef rządu.
Klub PSL już zapowiedział, że nie poprze tego wniosku. - Co spowodowało, że w tym momencie ten wniosek powstaje, jakie są przesłanki, jakie są przyczyny? Co by się stało, gdyby poczekał on parę miesięcy, do wyborów? - pytał Stanisław Żelichowski.
Natomiast PJN poprze wniosek PiS o wotum nieufności wobec ministra skarbu Aleksandra Grada. - Enea, Lotos, KGHM, LNG, Bumar, to, co się stało wokół PZU, to nie są najlepsze rekomendacje dla pana, panie ministrze. Dlatego nie będziemy mieli oporów poprzeć wniosek o wyrażenie wotum nieufności dla pana na najbliższym głosowaniu - podsumował Poncyljusz.