Młodzi inżynierowie nic nie potrafią? Szefowie płacą im za dużo?

Szefowie coraz częściej przyznają, że kandydaci do pracy – głównie ci po politechnikach – mają wygórowane oczekiwania płacowe.

Młodzi inżynierowie nic nie potrafią? Szefowie płacą im za dużo?

28.01.2011 | aktual.: 28.01.2011 15:26

Szefowie coraz częściej przyznają, że kandydaci do pracy – głównie ci po politechnikach – mają wygórowane oczekiwania płacowe. Niektórzy pracodawcy godzą się płacić im bardzo atrakcyjne sumy, ale jak mówią, potem się rozczarowują.

- Kierunki techniczne się reklamuje, przedstawia się jako niezwykle prestiżowe. Absolwenci nauczyli się dużo żądać. Myślą sobie, że skoro jest tak mało pracowników po politechnice, to mogę stawiać warunki. Tymczasem okazuje się, że kandydaci mają niewiele do zaoferowania. Szybko okazuje się, że kompletnie nic nie potrafią. Mieliśmy w firmie dwóch takich absolwentów, ukończyli studia z bardzo dobrymi ocenami, dostali jakieś nagrody wydziału uczelni, na której studiowali. Szef zacierał ręce, cieszył się że pozyskał takich pracowników. Szybko mina mu zrzedła. Nasi robotnicy po zawodówce musieli uczyć tych wspaniałych specjalistów podstaw dotyczących obróbki metali. To była żenująca sytuacja. Szef po 3 miesiącach im podziękował i wynajął head huntera, który szuka prawdziwych specjalistów w innych firmach – mówi Kazimierz Jaroszewski, menedżer ds. sprzedaży w firmie produkującej elementy rusztowań.

Wydałem 3,3 tys. zł na szkolenie, a oni przeszli do konkurencji

Inni pracodawcy potwierdzają tę tendencję. Mówią też, że często młodzi pracownicy nie zagrzewają miejsca w firmach na dłużej. Pracodawca przyjmuje absolwenta, szkoli go, inwestuje w niego, tymczasem ten po sześciu miesiącach odchodzi do konkurencji lub do innej firmy.

- Wiedziałem, że nie znajdę „gotowego” pracownika, przyjąłem kilku absolwentów politechniki. Wysłałem na zagraniczne szkolenia z myślą, że będą mogli wdrożyć wiele nowatorskich rozwiązań w naszej firmie. Straciłem tylko pieniądze. Po kilku miesiącach znaleźli pracę w innej firmie. Powiedzieli mi, że tamta firma płaci im o 500 zł więcej. Zapomnieli o tym, że ja na wyszkolenie każdego wydałem 3,3 tys. zł – mówi Tadeusz Najman, producent wysokiej jakości urządzeń grzewczych z Wrocławia.

Za nic chcą zarabiać 8 tys. zł

Z szacunków Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego wynika, że do 2013 roku może zabraknąć nawet 50 tys. inżynierów. AcelorMittal Poland SA wraz Polskim Stowarzyszeniem Zarządzania Kadrami przebadał oczekiwania blisko tysiąca studentów uczelni technicznych. Co czwarty przyszły inżynier chciałby zarabiać po trzech latach pracy między 5 a 8 tys. złotych na rękę. Jak wynika z raportu Banku Danych o Inżynierach (BDI) średnia pensja inżynierów w kwietniu ub. roku wynosiła 4,9 tys. zł brutto. Ale taka pensja zupełnie nie satysfakcjonuje młodych.

- Mógłbym się zgodzić na 4 tys. zł na początek, ale po kilku miesiącach chciałbym zarabiać drugie tyle. To sprawiedliwe wynagrodzenie. Bo inżynierów jest za mało. Tu zarobki dyktują prawidła rynkowe – czyli popyt i podaż. Nie mam zamiaru wiązać się z jedną firmą, pójdę tam, gdzie więcej zapłacą. Argumenty, że szefowie płacą młodym inżynierom za nic, są dla mnie bezpodstawne. To proszę bardzo, niech sobie pracodawcy do konstrukcji maszyn zatrudnią polonistów i filozofów. Powinni się cieszyć, że nie wyjeżdżamy za granicę – mówi Tomasz, w tym roku kończy studia na Politechnice Warszawskiej.

Coraz więcej specjalistów ds. kadrowych mówi, że absolwenci studiów technicznych są niedouczeni. A szefowie zwyczajnie przepłacają i płacąc im wynagrodzenia godne doświadczonych specjalistów. Okazuje się też, że sami absolwenci zdają sobie sprawę, że wiele muszą się jeszcze nauczyć: 1/3 absolwentów przyznała, że ich wiedza jest niewystarczająca, by sprostać oczekiwaniom szefów (badanie AcelorMittal Poland SA). Tylko 17 proc. uważa, że może zaoferować pracodawcy swoje umiejętności praktyczne. Specjaliści wskazują, że uczelnie mają słabe systemy praktyk, a niektóre szkoły w ogóle z nich zrezygnowało.

Specjaliści, którzy nie potrafią liczyć

- Cóż wart jest inżynier bez przeszkolenia praktycznego? Nic. Dlatego tak ważne jest to, by prowadzić warsztaty, szkolenia, by wysyłać studentów na staże do firm. To konkretna wiedza, którą młody człowiek może się pochwalić. Sama wiedza książkowa tu nie wystarcza. Tymczasem zdarza się, że uczelnie rezygnują z systemów stażowych. A jeśli nawet student jest kierowany na staż, to niczego się nie uczy. Na stażu traktowany jest jak intruz, piąte koło u woza, co najwyżej zajmuje się parzeniem kawy. To również wina uczelni, bo wysyła swoich studentów na beznadziejne staże, nie kontroluje tego, czego uczy się student na takim stażu. Potem pracodawcy narzekają, że ci dyplomowani absolwenci mają trudności z odczytaniem rysunku technicznego. Oczywiście nie możemy generalizować, bo zdarzają się, choć są to wyjątki, dobrze przygotowani kandydaci – mówi Janusz Martyniuk, doradca personalny.

(toy)

zatrudnieniepraktykiinżynier
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (211)