Najwięcej bezrobotnych jest po ekonomii, pedagogice, politologii

75 procent miejsc pracy w Polsce jest w sprzedaży i usługach. Tymczasem najwięcej absolwentów jest po pedagogice, naukach politycznych, psychologi

Najwięcej bezrobotnych jest po ekonomii, pedagogice, politologii

07.11.2011 | aktual.: 07.11.2011 13:22

Z najnowszych danych resortu pracy wynika, że pod koniec września było około 213 tys. bezrobotnych z dyplomem uczelni wyższej – o ponad 22 tys. więcej niż przed rokiem. Wśród bezrobotnych absolwentów wyższych uczelni dużo jest ekonomistów, pedagogów, specjalistów od marketingu i handlu, politologów oraz socjologów.

O pracę trudno, pieniędzy mało

Frustracja młodych narasta. Zarobki osób rozpoczynających pracę w 2010 roku, według danych firmy Sedlak & Sedlak, wynosiły 1,9 tys. zł. – W Polsce hołubi się emerytów, a o nas się nie myśli. Praca, jeśli jest, to zarezerwowana dla znajomych – tak widzą polskie realia młodzi internauci.

W UE czas między końcem studiów a pierwszą pracą w 2010 roku wynosił średnio kilka miesięcy. W Polsce – dwa lata. Jak podaje Eurostat, wskaźnik bezrobocia w naszym kraju wśród osób młodych osiągnął w listopadzie ubiegłego roku 24,9 proc. Z kolei według danych GUS, w październiku osoby do 24 lat stanowiły 34 proc. nowo zarejestrowanych bezrobotnych. Miesiąc wcześniej ich udział w tej grupie był jeszcze większy, sięgał prawie 39 proc.

Skala bezrobocia wśród młodych od lat pozostaje na niezmiennie wysokim poziomie. Czy można się więc spodziewać poprawy sytuacji? Coraz więcej osób nie zamierza na to liczyć. Wiele z nich planuje wyjazd za granicę. Już 60 proc. studentów poważnie myśli o takiej perspektywie.

Młody człowiek tuż po studiach, czyli jeszcze bez doświadczenia zawodowego, ma wyjątkowo trudną sytuację. Szanse na znalezienie pracy topnieją jeszcze bardziej w przypadku osób, które nie zadbały zawczasu o edukację. Tymczasem Polska nie oferuje tak szerokiej oferty szkolenia, jak kraje zachodnie. Średnia uczestników kursów szkoleniowych w krajach Unii Europejskiej wynosi ponad 9 proc.

W Polsce – zaledwie ok. 5 proc.

Osobna kwestia to problem osób, które nie mogą znaleźć pracy zgodnie z wykształceniem. Dotyczy to szczególnie absolwentów studiów humanistycznych. Z konieczności podejmują oni prace nie wymagające wysokich kwalifikacji. Filolog zatrudniony jako handlowiec, filozof w telemarketingu to dziś normalna sprawa. W wyuczonym zawodzie nie pracuje ok. 60 proc. polskich absolwentów.

Młodzi i tak mają łatwiej?

Dane dotyczące rynku pracy osób młodych mają jednak to do siebie, że zmieniają się stosunkowo szybko. Niektóre na plus. Jeszcze w poprzedniej dekadzie co trzeci bezrobotny miał mniej niż 25 lat. W obecnej – „tylko” co czwarty. Z ewidencji urzędów pracy wynika, że w 2009 roku młodzi stanowili aż 33 procent tzw. napływu bezrobotnych, a jednocześnie aż 32 proc. odpływu z bezrobocia. Takie tempo zmian w innych grupach wiekowych nie występuje. Młodzi, mimo wszystko, stosunkowo dobrze radzą sobie na rynku pracy. Łatwiej ją tracą, ale też i szybciej znajdują, choć niekoniecznie w kraju. Jak podaje podsekretarz stanu w MPiPS Marek Bucior, w końcu 2009 roku młode osoby średnio pozostawały bez pracy ok. 6 miesięcy. Dla porównania, w przypadku osób powyżej 50-tki czas poszukiwania pracy przekraczał 12 miesięcy.

W pewnym stopniu na kłopoty z pracą wpływają również i decyzje samych młodych. Dr Marek Suchar, specjalista psychologii pracy, mówił w jednym z popularnych portali: - Jakich absolwentów teraz jest najwięcej? Po pedagogice, naukach politycznych, psychologii. A tymczasem rzeczywistość jest brutalna. 75 procent miejsc pracy w Polsce jest w sprzedaży i usługach. Ekonomiści wskazują, że umiejętność planowania własnej przyszłości mogłaby obniżyć bezrobocie. Młodzi są jednak niecierpliwi. Nie chcą planować ani czekać, licząc na poprawę. Poza tym kto zaręczy, że okres prosperity dla wybranego zawodu, jeśli się pojawi, potrwa dłużej? Zwracają się więc tam, gdzie pracy już teraz jest więcej, zarobki wyższe a oferta poszerzania umiejętności bardziej zróżnicowana.

Analitycy przestrzegają: już niedługo na polskim rynku może zacząć brakować młodych pracowników. Będzie temu sprzyjać niż demograficzny, duża mobilność osób przed 30-tką i atrakcyjność krajów zachodnich. Co roku na polskim rynku pracy jest o ok. 100 tys. mniej pracowników przed 25 rokiem życia.

Z prognoz zamieszczonych w raporcie Europejskiego Centrum Rozwoju Szkolenia Zawodowego wynika, że w ciągu najbliższej dekady w Europie powstanie 20 mln nowych miejsc pracy. Nietrudno przewidzieć, że tam, gdzie będzie ona lepiej płatna, ruszą przede wszystkim ludzie młodzi. Nie obarczeni rodzinami, znający języki, pełni zapału i pomysłów. To, czy uda się ich zatrzymać, zależy m.in. od tempa rozwoju kraju, promowania edukacji, tworzenia programów aktywizujących i oferujących pomoc w znalezieniu pracy.

Być może najważniejsze wydaje się stworzenie korzystnego systemu preferencji dla pracodawców. Muszą oni inwestować w szkolenia młodych pracowników. W obecnym systemie to się im nie opłaca. Dlatego osoba bez doświadczenia w oczach pracodawcy wciąż nie jest atrakcyjnym pracownikiem. W rezultacie, jeśli ma wybór, woli on przyjąć osobę starszą. Być może mniej wydajną, ale nie wymagającą szkolenia – podsumowują analitycy.

Tomasz Kowalczyk /JK

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (628)