Nawet 40 tys. osób po 50‑tce może stracić pracę
W przyszłym roku zatrudnienie może stracić ok. 40 tys. osób, które ukończyły 50 lat, ale nie osiągnęły jeszcze wieku emerytalnego ani tzw. wieku ochronnego - twierdzą ekonomiści.
16.12.2008 | aktual.: 18.12.2008 07:30
W przyszłym roku zatrudnienie może stracić ok. 40 tys. osób, które ukończyły 50 lat, ale nie osiągnęły jeszcze wieku emerytalnego ani tzw. wieku ochronnego (na 4 lata przed emeryturą pracodawcy nie mogą zwolnić pracownika) - twierdzą ekonomiści. Osoby te stanowiłyby przeszło połowę wszystkich zwolnionych.
_ Kiedy firma traci zamówienia, to ogranicza koszty i zwalnia ludzi. Na pierwszy ogień idą zawsze najsłabsze grupy - pracownicy młodzi i najstarsi, którzy nie mają jeszcze osłon przedemerytalnych. Ich jest po prostu najłatwiej zwolnić, nie łamiąc prawa _- ocenia Mateusz Walewski, ekspert rynku pracy z Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych (CASE).
Najstarsi ucierpią jednak mocniej z co najmniej kilku powodów. Jeśli stracą pracę, nikt nie będzie chciał ich na nowo zatrudnić. Pracodawcy postrzegają ich bowiem jako mało efektywnych. Przekonał się o tym 60-letni Wiesław Szeptycki, pracownik niewielkiej firmy oponiarskiej pod Suwałkami. Usłyszał, że firma ma problemy finansowe, więc musi poszukać sobie innej pracy.
Można go zrozumieć, zwłaszcza że rząd z powodu kryzysu będzie miał problem ze sfinansowaniem programu "Solidarność Pokoleń 50+", który miał zachęcić firmy do zatrudniania osób starszych. Na realizację programu do 2015 r. potrzeba ok. 12 mld zł. Pieniądze mają pochodzić z Funduszu Pracy i unijnego programu "Kapitał Ludzki". Program "50+" zakłada, że pracodawcy, którzy zatrudnialiby osoby po 50-tce, nie płaciliby składek na Fundusz Pracy. Z powodu sprzeciwu ministra finansów jego realizacja może być zagrożona.
_ Przed zwolnieniem osoby po 50-tce w czasie kryzysu powstrzymałyby mnie tylko jakieś wymierne pieniądze od państwa, np. dotacje. Jeśli tego nie ma, to nie zagwarantuję komuś pracy, nawet jeśli jest świetny _- mówi naszej gazecie Dariusz Sapiński, prezes Mlekovity. W najgorszej sytuacji będą jednak osoby, które zostaną zwolnione, a od przyszłego roku nie będą im przysługiwały emerytury pomostowe. One mają w zasadzie zamkniętą drogę do rynku pracy - nie dość, że nie mogą przejść na wcześniejszą emeryturę, to jeszcze żaden pracodawca nie będzie chciał ich zatrudnić.
Ale według prof. Marka Góry, współtwórcy reformy emerytalnej z 1999 r., osoby starsze chcąc nie chcąc i tak będą jednak musiały wejść na rynek pracy, bo nasze społeczeństwo się starzeje i pracują głównie młodzi. Przekonuje, że dzięki ograniczeniu liczby osób, uprawnionych do pomostówek, będzie pracowało dużo więcej osób w starszym wieku, nawet w trudnych czasach kryzysu. _ To jest po prostu konieczność, bo już dziś wszyscy pracujący płacą rocznie na wczesnych emerytów 20 mld zł. Żaden system emerytalny tego nie wytrzyma _ - mówi prof. Góra.
POLSKA Gazeta Krakowska
Tomasz Ł. Rożek