Nie oszczędzaj, nie kupuj, nie wydawaj. Bo przyjdzie fiskus

75-proc. podatek płacić mają najbogatsi Francuzi. W Polsce zapłacić mogą go wszyscy łącznie z dziewięćdziesięcioletnią babcią, studentką w żałobie czy ubogim budowlańcem. W trudnych czasach kryzysu fiskus nie przepuści nikomu.

Nie oszczędzaj, nie kupuj, nie wydawaj. Bo przyjdzie fiskus
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

06.11.2012 | aktual.: 07.11.2012 10:54

75-proc. podatek płacić mają najbogatsi Francuzi. W Polsce zapłacić mogą go wszyscy łącznie z dziewięćdziesięcioletnią babcią, studentką w żałobie czy ubogim budowlańcem. W trudnych czasach kryzysu fiskus nie przepuści nikomu.

Od kilku lat rosną wpływy do budżetu z tytułu podatku od nieujawnionych źródeł. Podczas gdy w 2008 roku izby skarbowe zebrały z niego 37,1 mln zł, tak w 2009 roku było to już blisko 47 mln zł, w 2010 niemal 52 mln zł, a w 2011 roku prawie 49,5 mln zł. Danych za 2012 rok Ministerstwo Finansów na razie nie ma.

- Jest klimat do ścigania osób podejrzanych o nielegalne dochody - mówi Wirtualnej Polsce dr Kalina Kunowska z gdańskiej kancelarii podatkowej Krzysztof i Kalina Kunowscy.

Podatek od dochodów pochodzących z nieujawnionych źródeł nakładają organy skarbowe. Jeśli w wyniku kontroli stwierdzą, że podatnik ma zbyt duże wydatki w stosunku do pieniędzy które zarabia, mogą na niego nałożyć taksę w wysokości aż 75 proc. Jak mówi Kalina Kunowska dziś coraz częściej fiskus szuka osób, które mogą być obłożone tak wysokim podatkiem. Zainteresowanie sięga nie tylko przestępców, którzy wydają nielegalnie zarobione pieniądze, ale też młodych małżeństw. Te z powodu prezentów ślubnych mogą mieć problemy podobne do kryminalistów.

Posądzeni o posiadanie zbyt dużego majątku, muszą przed fiskusem uwiarygodnić nieujawnione źródła dochodów. Co to znaczy? Sprawić, że urzędnicy podatkowi uwierzą w ich tłumaczenia. Niestety praktyka jest taka, że posądzeni o posiadanie dochodów z nieujawnionych źródeł przed urzędem skarbowym uznani są już z góry za winnych.

Każda babcia jeździ na urlop

Najczęściej wygląda to tak, że wszelkie tłumaczenia podatników oraz przedstawiane przez nich dowody są kwitowane przez organy podatkowe lapidarnym stwierdzeniem, iż: "zdaniem organu tłumaczenie nie zasługuje na uwagę albowiem uznaje się je za niewiarygodne" lub "mało prawdopodobne z punktu widzenia doświadczenia życiowego".

- Ostatnio mieliśmy przypadek ponaddziewięćdziesięcioletniej babci, która wsparła swojego wnuka kilkutysięczną darowizną, dokładając mu się do zakupu kawalerki. W protokole przesłuchania staruszki napisano: "Pani przy przesłuchiwaniu płakała". Zestresowana kobieta tłumaczyła, że uzbierała kilka tysięcy złotych przez całe swoje życie, wszystkiego sobie odmawiając - mówi dr Kalina Kunowska dodając, że przesłuchanie przez organy podatkowe odbyło się wbrew opinii lekarskiej.

Organ podatkowy nie dał wiary wyjaśnieniom, bo staruszka przegrała ze statystyką. Dane statystyczne średniego kosztu utrzymania równały się jej dochodom z emerytury. Tyle że fiskus do tych kosztów doliczył komunikację miejską, średnie ceny biletów do kina czy teatru, a nawet uśrednione ceny wczasów.

- Podatniczka od kilkunastu lat mieszkała u swoich dzieci, nie opuszczała domu i nie ponosiła jakichkolwiek wydatków na swoje utrzymanie - dodaje dr Kunowska.

Opodatkowany spadek

Jak podkreśla, to nie jedyny tego typu przypadek w ostatnim czasie. I przywołuje historię dziewczyny, która od swojego ojca otrzymała kilkadziesiąt tysięcy złotych. Pieniądze przeznaczyła na opłacenie studiów i bieżące wydatki. Gdy fiskus odkrył na bankowym koncie znaczne środki u osoby, która nie wykazuje żadnych dochodów, z miejsca się nią zainteresował.

Dziewczyna tłumaczyła, że pieniądze dostała kilka miesięcy wcześniej od ojca. Problem polegał na tym, że ten niedługo potem zmarł. Oczywiście żadnych dokumentów potwierdzających darowiznę nie wystawił. Studentka starała się więc udowodnić, że tych pieniędzy nie ukradła.

- Zaczęto analizować jej wydatki. Nakazano wypisać wszystkie koszty życia łącznie z kupowaniem pasty do zębów, wydatkami na telefon i tak dalej. Dziewczyna wskazała, że znaczną część pieniędzy przeznaczała na studia. Organ podatkowy pozwolił sobie na skandaliczny komentarz, że jeśli nie ma środków do życia i korzysta z oszczędności, to powinna zrezygnować z nauki - opisuje dr Kalina Kunowska.

Tłumaczenia nic nie dały i studentka musiała zapłacić 75-procentowy podatek, od - co by nie mówić spadku - który dostała jeszcze przed śmiercią ojca.

Sąsiad doniesie nawet na biednego

Nieco inna była sprawa budowlańca, który pieniędzy nie miał, ale metodą gospodarczą postawił sobie dom.

- To był ubogi człowiek, który harując kilka ładnych lat, wybudował sobie niewielki domek z materiałów rozbiórkowych, pozostałościach po remontach oraz budowach innych domów. Wreszcie z materiałów, które dostał od znajomych czy rodziny. Gdy skończył, zapukali do niego urzędnicy podatkowi - opisuje dr Kalina Kunowska.

Okazało się, że ktoś z jego sąsiadów zazdrosny o jego zaradność, doniósł do skarbówki. Ponieważ człowiek nie uzyskiwał znacznych dochodów, więc urząd skarbowy stwierdził, że nie byłoby go stać na postawienie takiego domu, a pieniądze na budowę pochodziły z nieujawnionych źródeł.

- Powołano biegłego, który wyceniał kolejne etapy budowy, sprawdzając, czy na poszczególne lata mężczyzna miał dostatecznie wysokie dochody odpowiadające wydatkom. Fiskus przyjął tylko część tłumaczeń - mówi doradca podatkowy.

Dochody z niektórych lat były na tyle duże, że w część tłumaczeń fiskus uwierzył. Mężczyzna nie musiał sprzedawać domu. Wystarczyła tylko pożyczka na zapłatę podatku.

Jak dodaje dr Kunowska, to właśnie zakup nieruchomości jest jednym z głównych powodów zainteresowania ze strony organów podatkowych. Na kolejnych miejscach są kupno samochodu, udzielenie darowizny oraz zgromadzenie znacznych oszczędności.

- Coraz częściej podatnicy muszą tłumaczyć się przed organem podatkowym nawet z takich wydatków, jak wycieczka zagraniczna, wesele córki czy udzielenie pożyczki - mówi.

Parę lat temu przepisom dotyczącym 75 proc. podatku przyglądał się Trybunał Konstytucyjny. Sąd Rejonowy w Międzyrzeczu spytał, czy za przestępstwo skarbowe mogą być nakładane dwie kary: 75-proc. podatek oraz wszystkie konsekwencje związane z grzywnami czy karami pozbawienia wolności wynikające z kodeksu skarbowego. Trybunał stwierdził, że 75-procentowa danina to nie kara, a jedynie szczególnie wysoki podatek mający działać prewencyjnie. Tylko jeden z sędziów stwierdził, że 75-proc. podatek to jednak nieco za dużo i ma już charakter w zasadzie konfiskaty mienia.

Sebastian Ogórek

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)