Nie spłacają długów, "bo pies zjadł kartę". Zdumiewające wymówki Polaków
Wykręty, które stosują niektórzy dłużnicy, to gotowy materiał na kabaret. Tłumaczenia typu: "pies zjadł kartę z kodami do przelewów" czy "była promocja na bilety lotnicze i pieniądze poszły na to" zdarzają się zdumiewająco często. Co ciekawe, wymówki zmieniają się wraz z porami roku.
21.09.2023 | aktual.: 21.09.2023 10:55
Polacy nie spłacają swoich długów. Nieuregulowane zobowiązania ma 2,2 mln rodaków, a każdy z nich jest zadłużony średnio na 20 tys. zł. Na tę kwotę składają się niezapłacone rachunki, faktury, raty kredytów, alimenty i mandaty za jazdę bez biletu komunikacją miejską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polacy nie płacą długów, bo "pies zjadł kartę z kodami do przelewów"
Eksperci wskazują, że wymówki zależne są od sposobu zawierania umowy oraz pory roku. Jako przykład podają umowy zawierane przez internet z firmami, które udzielają pożyczek, a dana osoba jej nie spłaca. - Nie mają mojego podpisu, dlatego nic nie zapłacę - mówią wprost dłużnicy.
Przy pożyczkach krótkoterminowych z koniecznością zwrotu po 30 dniach klienci otwarcie przyznają, że nie czytali umowy i myśleli, że mogą spłacić kwotę w ratach rozłożonych na długi czas. W innej ze spraw negocjatorzy działający w imieniu wierzyciela zetknęli się też ze stwierdzeniem dłużnika, że nie zapłaci, ponieważ nie ma zamiaru wracać do Polski - relacjonuje Jakub Kostecki z firmy Kaczmarski Inkasso.
Negocjatorzy słyszeli już także tłumaczenie, że dłużnik nie mógł zapłacić, bo pies zjadł mu kartę z kodami do przelewów oraz że trafiła się promocja na bilety lotnicze, więc przeznaczył pieniądze na spontaniczny wyjazd zamiast na spłatę zaległości - wskazuje Kostecki.
Inna osoba zaś nie płaciła abonamentu za telewizję, bo skończył się jej ulubiony serial i skoro już niczego nie ogląda, to nie musi regulować opłat. Kolejna osoba przekonywała, że dziecko skasowało jej SMS-a z danymi do przelewów.
Ekspert podkreśla, że wymówki różnią się w zależności od pory roku. We wrześniu są to np. tłumaczenia, że trzeba było skompletować wyprawkę szkolną i nie starczyło już na spłatę rat za sprzęt RTV czy AGD. "Zasłoną dymną" są też - jak wyliczył - zajęcia dodatkowe dla dzieci czy koszty wynajęcia opiekunki.
W grudniu dłużnicy mówią, że muszą wyprawić święta, a w listopadzie - kupić dekoracje na groby. Czym innym są jednak problemy finansowe dłużnika spowodowane zmianą sytuacji zawodowej lub zdrowotnej, a czym innym te, które są rezultatem niewłaściwego gospodarowania pieniędzmi - zaznacza ekspert.
W ostatnim czasie pojawiają się też inne tłumaczenia. Ci, którzy prowadzą działalność gospodarczą, wskazują na wzrost cen prądu, podniesienie płacy minimalnej i wysokie koszty prowadzenia firmy, co wpływa na to, że rozważają zamknięcie biznesu. Co za tym idzie? Nie płacą swoich zobowiązań także w życiu prywatnym - informuje ekspert.
Inna grupa tłumaczy się pismami z urzędów skarbowych lub ZUS z informacjami o niedopłatach z koniecznością ich uregulowania. To, zdaniem dłużników, uniemożliwia im spłatę pozostałych długów. Ponadto zdarzają się konsumenci, którzy w rozmowach z mediatorami informują, że złożyli w sądzie wniosek o upadłość konsumencką i są przekonani, że to zwalnia ich z płacenia jakichkolwiek zaległości — podsumowuje Jakub Kostecki.