Po powodzi będzie płukanie budżetów i portfeli?
Udało ci się bez strat przetrwać zeszłotygodniowe ulewy i powódź? Nie ciesz się zbyt wcześnie! Skutki kataklizmu i tak odczujesz - we własnej kieszeni. Podrożeć mogą owoce i warzywa. Z wodą spłynęła też znaczna część budżetu drogowców. A to oznacza, że dziur raczej nie ubędzie.
24.05.2010 | aktual.: 25.05.2010 10:02
Wielkie liczenie strat dopiero się rozpoczyna. Marcin Hadaj z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad już jednak przyznaje, że naprawa uszkodzonych przez wodę tras pochłonie co najmniej 800 milionów złotych - to ponad połowa całego budżetu remontowego na ten rok! A to oznacza, że jeśli nie znajdą się dodatkowe pieniądze, to zaplanowane wcześniej remonty mogą się opóźnić albo w ogóle iść w "odstawkę". Które zadania mogą być zagrożone w naszym regionie? Śląscy drogowcy nie chcą jeszcze o tym spekulować (pieniądze zresztą i tak dzieli warszawska centrala GDDKiA), lecz przegląd zaplanowanych na drugie półrocze inwestycji daje pewne wskazówki co do tego, gdzie ewentualnie trzeba będzie ciąć. Wymiana nawierzchni na S1 między Dąbrową Górniczą a Sosnowcem; przebudowa skrzyżowań na krajowej "jedynce" w Czechowicach-Dziedzicach i Kobiórze, a także budowa sygnalizacji świetlnych w Paniówkach, Pszczynie, Glinicy czy Zawierciu - to tylko niektóre z potencjalnie (acz pośrednio) poszkodowanych przez powódź
przedsięwzięć. Podobne zmartwienie mają w katowickim Zarządzie Dróg Wojewódzkich (wedle wstępnych szacunków usunięcie ponad 70 uszkodzeń kosztować będzie przeszło 23 mln złotych) oraz w powiatowych zarządach dróg - to właśnie te ostatnie będą ponosić koszty odbudowy podmytych poboczy i pozrywanych kawałków asfaltu na lokalnych trasach.
- Liczę, że państwo poprzez wojewodę uruchomi jakieś środki pomocowe i z tych pieniędzy uda się pokryć koszty usuwania szkód. My ze swej strony będziemy starali się utrzymać tegoroczny plan remontów, ale czy uda się tego dokonać - nie jestem w stanie przewidzieć. Na pewno nie odpuścimy inwestycji z udziałem środków zewnętrznych - zapewnia starosta cieszyński Czesław Gluza.
Na pomoc w usuwaniu skutków powodzi liczą też kolejarze. Katowicki zakład Polskich Linii Kolejowych wstępnie oszacował szkody w infrastrukturze na około 12-13 milionów złotych. A przecież wśród zaplanowanych na ten rok zadań jest modernizacja peronów na katowickim dworcu PKP oraz projekty i studia wykonalności dla trasy E30 między Zabrzem i Chorzowem oraz na odcinku do Krakowa, a także dokumentacja dla linii do Pyrzowic. Karol Trzoński, dyrektor zakładu PLK w Katowicach, zarzeka się, że te sztandarowe inwestycje na pewno nie będą zagrożone (tym bardziej, że zaangażowane są w nie zewnętrzne fundusze). Co innego mniej spektakularne roboty na kolejowej prowincji.
- Przyjdzie sierpień-wrzesień i pieniądze się skończą. Trzeba będzie zrobić korektę i wystąpić do centrali z wnioskiem o zgodę na uzasadnione przekroczenie budżetu. A potem już tylko zostaje nam czekać i albo dostaniemy te środki z ministerstwa, albo nie - puentuje Trzoński.
Nadzieję na dodatkowe pieniądze z resortu infrastruktury PLK opiera na doświadczeniach z innych lat, kiedy niewykorzystanie przez niektóre zakłady części funduszy pozwoliło przesuwać te pieniądze do bardziej potrzebujących regionów. Tyle że teraz chętnych do wzięcia tych środków będzie wielu - straty w infrastrukturze kolejowej muszą też łatać w sąsiedniej Małopolsce i na Podkarpaciu.
Przykra niespodzianka może nas już niebawem
czekać na targu, czy w osiedlowym warzywniaku. Długa zima, mokra wiosna i ostatnie ulewy skutkować będą obniżką plonów - prognozują rolnicy.
- Bardzo ucierpiała kukurydza. Będą też straty w ziemniakach i innych warzywach, a to będzie miało wpływ na ceny tych produktów - ocenia Roman Włodarz, prezes Śląskiej Izby Rolniczej. Jak dodaje, ceny pieczywa powinny utrzymać się na dotychczasowym poziomie, gdyż zboże - nawet przy ewentualnych stratach w rodzimych uprawach - można bez problemu sprowadzić z innych krajów Unii Europejskiej. Od razu zastrzega jednak, iż faktyczny rozwój wypadków może skorygować tę prognozę.
- Kiepska pogoda może posłużyć jako pretekst do ogólnego windowania cen przez sprzedawców - mówi Włodarz.