Poczta Polska chwali się sukcesem. Związkowcy krótko: Tragedia

Wzrost przychodów i malejący deficyt – szef Poczty Polskiej przedstawia ostatni rok transformacji spółki jako duży krok w kierunku postawienia jej na nogi. Związkowcy są jednak innego zdania.

Poczta Polska wznowiła usługę eSkrzynka. To odpowiedź na zainteresowanie PolakówPoczta Polska chwali się sukcesem. Związkowcy krótko: "Tragedia"
Źródło zdjęć: © Flickr
Adam Sieńko

Prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz pochwalił się wynikami finansowymi kierowanej przez siebie spółki. - Kiedy zaczynałem pracować dla firmy w marcu 2024 r. sytuacja była dramatyczna - przypomniał we wpisie na platformie LinkedIn.

Mikosz wskazał, że dzięki reformom w spółce i odchudzeniu organizacji poprzez Program Dobrowolnych Odejść w 2024 r. przychody ze sprzedaży wzrosły o 200 mln zł, EBIDTA o 42 mln zł, a dziura w budżecie poczty zmalała o 408 mln zł i wyniosła - 213 mln zł.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Tłumy ruszyły po kebaby Podolskiego. Byliśmy na otwarciu

"Rozpoczęliśmy budowanie solidnych fundamentów pod dalszą transformację i budowanie wartości dla naszych klientów" - stwierdził prezes Poczty Polskiej.

Przypomnijmy, że Mikosz pojawił się w firmie w roli strażaka. Otoczony nimbem "speca od restrukturyzacji" (wcześniej uratował od upadłości PLL LOT) menedżer od początku zapowiadał w spółce trzęsienie ziemi. - Bazę kosztową musimy ściąć o ok. 800 mln zł. A żeby wyjść na plus - o około miliard złotych. To są poszukiwane oszczędności przy wynagrodzeniach, które dzisiaj konsumują 65 proc. - mówił w wywiadzie dla money.pl.

W marcu spółka ogłosiła zamrożenie zwolnień grupowych i Programu Dobrowolnych Odejść. Pierwotnie z pracą miało się pożegnać prawie 9 tys. pracowników. Do tej pory odeszło około 6 tys. osób. Decyzje o dalszych cięciach kadrowych mają zostać podjęte jesienią tego roku.

Związki krytykują zmiany w Poczcie Polskiej

To właśnie zwolnienia (w postaci zwolnień grupowych lub Programu Dobrowolnych Odejść) stały się główną przyczyną konfliktu ze związkami zawodowymi w firmie. Pracownicy mówią wprost: dane o poprawiającej się kondycji finansowej nie oddają prawdy o Poczcie Polskiej.

Pan Mikosz jest specjalistą od malowania trawy na zielono. Prawda jest taka, że sytuacja pracowników i dostępność usług dla klientów drastycznie się pogorszyła - wskazuje w rozmowie z WP Finanse Piotr Moniuszko, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty.

Jako przykład związkowiec podaje szeroko reklamowaną w ostatnim miesiącu usługę transportu pszczół. Poczta chwaliła się, że jest ona "pionierska" na polskim rynku, a sama oferta jest "unikalna".

- Odkąd pracuję w tej firmie, poczta zajmuje się przewozem w formie przesyłek różnego rodzaju żywych zwierząt, w tym pszczół. Ta usługa to żadna nowość - podkreśla Moniuszko.

Zapytaliśmy o to biuro prasowe Poczty Polskiej. Firma przyznała, że pszczoły są transportowane od lat. Nowością ma być "wypracowanie i wprowadzenie w życie kompleksowego standardu realizacji transportu pszczół" we współpracy z ekspertami Polskiego Stowarzyszenia Hodowców Matek Pszczelich.

Przewodniczący związku zawodowego wylicza grzechy ostatnich reform na poczcie: skracanie czasu działania placówek pocztowych, ograniczanie zatrudnienia, wydłużanie czasu, jaki poczta ma na doręczenie przesyłek.

- Gdyby w 2024 roku Poczta Polska nie otrzymała rekompensaty od Skarbu Państwa w kwocie prawie 750 mln zł (za realizację usług powszechnych w latach 2021-2022 - przyp. red.), to strata za rok 2024 wynosiłaby prawie miliard złotych. To jaka to jest poprawa sytuacji? - pyta związkowiec Poczty Polskiej.

Brakuje listonoszy. "Są przemęczeni"

I dodaje: W rozdzielniach występuje duży deficyt rąk do pracy. Najbardziej braki kadrowe widać jednak wśród listonoszy. To jest tragedia. Doszło do tego, że firma wprowadza pilotaże, które polegają na tym, że listonosze obsługują swój rejon co drugi lub co trzeci dzień, a nie jak dotychczas - codziennie - mówi Moniuszko.

Efekty zwalniania osób doręczających przesyłki bywają czasem bardzo dotkliwe dla mieszkańców. Jak pisaliśmy w WP Finanse w poznańskich dzielnicach Piątkowo i Naramowice listonosze przez pewien czas przestali przynosić listy do skrzynek. Po odbiór tych ostatnich trzeba było stawić się osobiście w placówce.

Rzeczniczka Poczty Polskiej tłumaczyła, że to efekt "standardowej absencji chorobowej". Eksperci podkreślali jednak w rozmowie z Radiem Poznań, że możliwą przyczyną była redukcja etatów, a zaczynanie restrukturyzacji firmy od zwolnień określili jako "nieporozumienie".

Mamy dużo nieobsadzonych rejonów, listonosze są przemęczeni, przeciążeni i po prostu nie wyrabiają się z terminowym dostarczaniem przesyłek - komentuje w rozmowie z WP Finanse Robert Czyż, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty.

Czyż zauważył, że termin zwolnień był bardzo niefortunny. Początek roku to okres wręczania decyzji w sprawie wysokości podatku od nieruchomości oraz wysyłki PIT-ów. - Zwiększony wolumen przesyłek spowodował spiętrzenie pracy i w niektórych sytuacjach zapaść całego procesu - mówi związkowiec.

Poczta zawsze będzie deficytowa?

Co w zamian proponują związki zawodowe? Piotr Moniuszko mówi, że należy pogodzić się z tym, że Poczta Polska nigdy nie będzie się samofinansować.

- Państwo poprzez ustawę o Prawie pocztowym nakłada na Pocztę Polską obowiązek świadczenia tzw. usługi powszechnej (chodzi m.in. o dostarczanie małych przesyłek listowych - przyp. red.). Jako firma do niej dokładamy. Na wolnym rynku kosztowałaby wielokrotność dzisiejszej ceny - mówi przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty.

Cięcia, wskazuje Moniuszko, dotknęłyby również placówek pocztowych. Zdaniem związkowca, Polacy zamiast do 7,5 tys. punktów mieliby dostęp do około tysiąca placówek. - Dla wielu mieszkańców usługi Poczty Polskiej stałyby się dobrem niemal luksusowym - dodaje.

Poczta nie zarabia na siebie w żadnym kraju w Europie. W Czechach państwo wyodrębniło spółkę, która zajmuje się usługami komercyjnymi i ona bardzo dobrze prosperuje. Do spółki-matki podatnicy wciąż muszą jednak dopłacać - zauważa Moniuszko.

Robert Czyż dodaje natomiast, że związki zawodowe dostrzegają potrzebę zmian. - Nie jesteśmy oderwani od rzeczywistości. Widzimy, że wolumen przesyłek będzie spadał na przykład przez postępującą e-cyfryzację. Możemy zaakceptować zmiany, ale nie wprowadzane wraz z początkiem roku, gdy jest najwięcej pracy. W całym procesie brakuje także przejrzystości - punktuje związkowiec.

Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl

Wybrane dla Ciebie
Emerytura w wieku 40 lat. Policzyli, ile musisz mieć kapitału
Emerytura w wieku 40 lat. Policzyli, ile musisz mieć kapitału
Jak zwiększyć emeryturę z KRUS i ZUS? Nie każdy o tym wie
Jak zwiększyć emeryturę z KRUS i ZUS? Nie każdy o tym wie
Rywal KFC szturmem podbija Polskę. Otwiera 7 nowych lokali
Rywal KFC szturmem podbija Polskę. Otwiera 7 nowych lokali
Wpłata na konto. Od takiej kwoty bank zawiadomi skarbówkę
Wpłata na konto. Od takiej kwoty bank zawiadomi skarbówkę
To koniec znanego browaru. Burmistrz miasta z nazwy marki zabrał głos
To koniec znanego browaru. Burmistrz miasta z nazwy marki zabrał głos
Ceny węgla na Śląsku. Tu kupisz opał najtaniej
Ceny węgla na Śląsku. Tu kupisz opał najtaniej
Coś dla fanów Eurojackpot. Matematyk policzył szanse na wygraną
Coś dla fanów Eurojackpot. Matematyk policzył szanse na wygraną
Pomarańczowe worki na śmieci w kolejnej gminie. Co do nich wrzucić?
Pomarańczowe worki na śmieci w kolejnej gminie. Co do nich wrzucić?
Włoska sieciówka wkracza do Polski. Już otworzyła pierwszy sklep
Włoska sieciówka wkracza do Polski. Już otworzyła pierwszy sklep
Wyniki kontroli PIP w firmie miliardera katolika. Ruszy postępowanie
Wyniki kontroli PIP w firmie miliardera katolika. Ruszy postępowanie
Załamała się, gdy zobaczyła rachunki za prąd. "Płacę jak za pałac"
Załamała się, gdy zobaczyła rachunki za prąd. "Płacę jak za pałac"
Niemcy wysłali ziemniaki do Polski. Zarobili ponad 130 mln zł
Niemcy wysłali ziemniaki do Polski. Zarobili ponad 130 mln zł