Podwyżka? Czy dostałeś w tym roku?

Zapomnij o podwyżce, premii rocznej i bonusie na święta. Jeśli w ogóle zachowasz pracę, już jesteś wygrany.

Podwyżka? Czy dostałeś w tym roku?

13.12.2011 | aktual.: 13.12.2011 13:09

- Ceny w sklepach, czynsz w spółdzielni mieszkaniowej, rachunki za gaz i prąd, opłaty za zajęcia pozaszkolne dzieci, koszty leczenia męża – wszystko rośnie. Tylko moja pensja stoi w miejscu. Od 2006 r., gdy na rozmowie kwalifikacyjnej wywalczyłam 2200 zł na rękę – narzeka Barbara Kmiecik, sekretarka w firmie handlowej z Katowic.

Przyznaje, że jeszcze w wakacje nosiła się z zamiarem negocjowania z dyrektorem podwyżki. Ale coraz częściej pojawiające się w mediach ostrzeżenia przed drugą falą kryzysu skutecznie ją do tego zniechęciły. Ma świadomość, że kiedy wszyscy mówią o zaciskaniu pasa, prośba o lepsze zarobki nie spotkałaby się ze zrozumieniem przełożonego. A Kmiecik nie chce wyjść na osobę roszczeniową.

- Pamiętam, jak dwa lata temu dyrektor potraktował pewnego przedstawiciela handlowego, a właściwie asa sprzedaży, gdy ten domagał się zwiększenia prowizji o 2 proc. – wspomina Barbara Kmiecik. – Szef krzyczał na całe biuro, że ktoś tu chyba nie rozumie powagi sytuacji (był wtedy ostry kryzys), że jest egoistyczny, nielojalny i nie identyfikuje się z firmą. Sprzedawca omal nie stracił roboty.

Podniesienie pensji planuje niespełna 9 proc. przedsiębiorstw ankietowanych przez Narodowy Bank Polski. Nie wywołuje to jednak masowych protestów pracowników. Przeciwnie, ich presja na wzrost wynagrodzeń jest obecnie na poziomie zbliżonym do występującej w latach 2004-2005, gdy była najsłabsza w historii badań NBP.

Roman Nowakowski, niezależny analityk rynku pracy z Warszawy, wcale się nie dziwi temu, że pracownicy nie walczą teraz o podwyżki. Uważa to za wyraz ich rozsądku i instynktu samozachowawczego.

- Stawianie warunków pracodawcy to dzisiaj samobójstwo – ostrzega Roman Nowakowski. – Teraz musimy powściągnąć apetyty płacowe, choćby były nawet uzasadnione dobrą kondycją przedsiębiorstwa albo naszym ponadprzeciętnym zaangażowaniem czy świetnymi wynikami. Co gorsze, trzeba być nawet przygotowanym na obniżkę wynagrodzenia, jeśli miałoby to ocalić nasz etat. Lepsze marne zarobki niż ich brak.

Nowakowski powołuje się na najnowsze badanie firmy doradztwa personalnego Antal Global Snapshot, z którego wynika, że ponad połowa (51 proc). ankietowanych pracodawców zapowiada, że najbliższe półrocze będzie okresem stagnacji w polskiej gospodarce. Niepokojąco rośnie również odsetek respondentów obawiających się recesji (już 16 proc.). Zdaniem ekonomistów oznaczać to może tylko jedno: że po wzroście optymizmu w ostatnich kilku kwartałach wraca nastawienie, jakie panowało podczas pierwszej fali kryzysu w drugiej połowie 2009 r.

- Firmy coraz chętniej zamrażają pensje i redukują zatrudnienie. Jedne z powodu rzeczywistych kłopotów. Inne nadal mają się dobrze, lecz wykorzystują okazję, by przykręcić pracownikom śrubę. Nic tak efektywnie nie powstrzymuje ludzi przed upominaniem się o lepsze warunki pracy i płacy, jak widmo bezrobocia – wskazuje analityk Roman Nowakowski.

Wysokie bezrobocie zmniejsza siłę przetargową pracowników, co hamuje wzrosty wynagrodzenia. Ludzie zwyczajnie boją się prosić o podwyżki, ponieważ bardziej niż na lepszej płacy zależy im na utrzymaniu stanowiska. Sprytnie wykorzystują to pracodawcy, których kryzys nie dotknie tak jak ich podwładnych – choć same spowolnienia nie odczuwają, na wszelki wypadek (lub z egoistycznych pobudek) zamrażają płace swym pracownikom. Pracownicy coraz rzadziej pytają też o premie. Ta dodatkowa gratyfikacja, jeśli już jest wypłacana, jest ściśle powiązana z wynikami pracownika. Zwykle jednak przedsiębiorcy o niej zapominają.

Poza tym okazuje się, że nawet szczęśliwcy, którym będzie dane uzyskać podwyżkę, nie będą się mieli z czego cieszyć. Nie pozwoli im na to inflacja, która (według przewidywań) może wynieść 4,1 proc. Szybko więc przy sklepowej kasie przekonają się, że podwyżka była dość iluzoryczna.

Na razie kryzys jest jednak głównie w głowach przedsiębiorców. Świadczy o tym np. liczba rekrutacji, które prowadzi np. Antal International. Stałe zapotrzebowanie na specjalistów i menedżerów utrzymuje się już od roku. Dotyczy to zwłaszcza kancelarii prawnych, usług, bankowości i instytucji finansowych oraz IT (oprogramowanie i sprzęt), transportu i spedycji oraz motoryzacji.

- Obecnie prowadzimy kilkadziesiąt projektów rekrutacyjnych i szacuję, że liczba zgłoszeń jest zbliżona do tej, którą na jedno ogłoszenie dostawaliśmy podczas dobrej koniunktury – mówi Artur Skiba z Antal International.

Jest jednak druga strona medalu. Od początku roku do końca września firmy zapowiedziały pozbycie się w ramach zwolnień grupowych aż 52,4 tys. osób. Według Janusza Jankowiaka z Polskiej Rady Biznesu, często plany zwolnień czy cięć zarobków mają charakter wyprzedzający. Przedsiębiorstwa zakładają spowolnienie wzrostu gospodarki i do takich prognoz dostosowują swą politykę kadrowo-płacową.

MS

wynagrodzeniepodwyżkapensja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)