Podwyżka? Nie masz na co liczyć
Wystarczającym motywatorem powinno być dla Ciebie to, że masz jakąkolwiek pracę i co miesiąc dostajesz pensję
Jak zauważa socjolog Zygmunt Bauman w „Dużym Formacie”, kiedyś było tak, że gdy pracownicy Forda żądali podwyżki, to Ford im ją dawał. Przystawał na ich żądania, aby ta przeszkolona, zdyscyplinowana siła robocza nie uciekła do konkurentów. Dlaczego? Ano dlatego, że tak jak ich życie zależało od Forda, tak bogactwo Forda zależało od robotników. On nie mógł zapakować do walizki swoich zakładów w Detroit i wysłać ich na przykład do Bangladeszu. Ale dzisiaj każdy szef ma laptop, może nacisnąć guzik i w mgnieniu oka produkcja z Czech, Francji czy Stanów Zjednoczonych przenoszona jest do Indii lub Chin. A setki albo tysiące Europejczyków czy Amerykanów zostają bez pracy.
Motywowanie przez zastraszanie
Owo przenoszenie produkcji z jednej części globu na drugi zwykle ma związek z redukcją kosztów. Ale pracodawcom chodzi też o to, by pracowników trzymać w ciągłej niepewności i strachu. Taką strategię prowadziła kiedyś złodziejska firma Enron. Co pół roku spółka ta zwalniała jedną trzecią załogi. Bynajmniej nie dlatego, że się lenili czy nie dawali sobie rady. Celem redukcji zatrudnienia było pokazanie ludziom, którzy w korporacji pozostali, że oni mogą być następni. Że ich etaty nie są przesądzone. I że powinni wyłazić ze skóry. Enron upadł, ale ta niemoralna metoda jest wciąż stosowana. Również w Polsce, zwłaszcza w czasie kryzysu. Dowód - wyniki badania przeprowadzonego ostatnio przez Polski Holding Rekrutacyjny (PHR).
Od minionego roku 55% firm nie zmieniło nic w sposobie motywowania pracowników. 18% wprowadziło nieznaczne zmiany, a tylko 6% wdrożyło nowe sposoby wynagradzania pracowników – pokazuje sondaż zrealizowany wśród specjalistów od tzw. zasobów ludzkich. Najczęściej stosowanym narzędziem motywacyjnym są premie pieniężne. Występują w przypadku 72% firm. Zdecydowanie gorzej wypadają inne metody. Tylko 37% firm organizuje szkolenia i zajęcia związane z rozwojem kariery, a 33% wyjazdy integracyjne.
Pracodawca może zrobić z tobą wszystko
Systemy motywacyjne stosuje obecnie 80% polskich przedsiębiorstw – wykazała ankieta PHR. Powinny one zwiększać efektywność i budować lojalność pracowników wobec firmy. W praktyce jednak sposób ich funkcjonowania odbierany jest negatywnie. 60% respondentów gorzej oceniło polskie systemy motywacyjne w zestawieniu z zachodnimi. Tylko 4% stwierdziło, że przypominają te stosowane w zachodnich korporacjach. Sama sytuacja kryzysowa raczej nie sprzyja stosowaniu przez firmy dodatkowych środków motywujących pracowników. - Wysokie bezrobocie i niemożność znalezienia pracy sprawiają, że wystarczającym motywatorem dla wielu osób jest już sama możliwość pracowania i podstawowa pensja. Nie dziwi zatem, że zdecydowana większość respondentów nie zauważyła żadnych zmian w motywowaniu pracowników – komentuje Bartosz Kaczmarczyk, prezes PHR.
Nawet najlepsi lecą na bruk
Z badania wynika, że kryzys finansowy z 2009 roku przełożył się na redukcję zatrudnienia w polskich firmach. Znaczne cięcia w postaci zwolnień grupowych zostały zauważone przez 18% respondentów. Redukcje te w dużej mierze zostały dostrzeżone przez osoby z przedsiębiorstw, które nie budują swojej przyszłości na kompetencjach pracowników. Kryzys wiązał się z koniecznością dokonania przez firmy zwolnień pracowników. Jednak co trzeci respondent wskazał, że nie dotyczyły one nieefektywnych pracowników, a zostały dokonane losowo (wypisz wymaluj przypadek Enronu).
- Chcąc wyjść ze stagnacji i przebić się na rynku, firmy powinny dążyć do tego, aby pozyskać jak najbardziej kompetentnych pracowników – zauważa Bartosz Kaczmarczyk. Ale – według Zygmunta Baumana – firmy wcale na to nie zważają. Wolą mieć zestrachanych niż pozytywnie zmotywowanych pracowników. Dzień po dniu powinien nam upływać w niepokoju – bo gdy nigdy nie jest pewny jutra, łatwiej go wycisnąć jak cytrynę.
Mirosław Sikorski/MA