Polaków zżera kredyt

Z badań TSN OBOP wynika, że większość gospodarstw domowych nie planuje domowych finansów

Polaków zżera kredyt
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

08.07.2010 | aktual.: 08.07.2010 11:42

Z badań TSN OBOP wynika, że większość gospodarstw domowych nie planuje domowych finansów. Polacy najczęściej przypadkowo i w sposób nieprzemyślany dokonują zakupów droższych urządzeń.

Jednocześnie okazuje się, że gdy już podejmujemy decyzję o poważniejszych zakupach, najczęściej robimy to w porozumieniu z partnerem. Jak wyglądają wydatki i oszczędności w konkretnych gospodarstwach rodzinnych? Wszystko zależy od zarobków i standardu życia.

Kredyt nas zżera

Patrycja i Wojtek nie są małżeństwem, ale od 5 lat mieszkają razem. Znają się od 8 lat. Mają osobne konta. Ona zarabia jako nauczycielka w gdańskim liceum ok. 1,8 tys. zł na rękę. On jest inżynierem informatykiem i zarabia ok. 6 tys. zł, może tez liczyć na dodatki i premie w zależności od osiąganych wyników. Kupili mieszkanie, co miesiąc większość pensji Wojtka przeznaczona jest na spłatę kredytu.

- Zarabiamy dość dużo, ale niestety kredyt nas dosłownie zżera. Jeździmy komunikacją miejską, nie stać nas na samochód. Z mieszkania jesteśmy bardzo zadowoleni, nie możemy jednak pozwolić sobie na luksusy. Wszystkie opłaty regulujemy z pieniędzy Patrycji. To ona też robi zakupy ze swojej pensji. Jeszcze rok temu, gdy coś nam zostawało, to wpłacaliśmy na lokatę. W tym roku musieliśmy ją zlikwidować, zepsuła nam się lodówka, trzeba było kupić nową. W następny miesiącu zepsuło się okno, musieliśmy wezwać fachowca. Wskutek tych niezaplanowanych wydatków, pod koniec miesiąca utrzymywali nas rodzice Patrycji. Na razie nie mamy wspólnoty majątkowej. Być może w przyszłym roku się pobierzemy – mówi Wojtek, ma 31 lat.

Oszczędności emigracyjne topnieją

Marta i Krzysztof są małżeństwem. W ubiegłym roku przyjechali z emigracji. W Wielkiej Brytanii pracowali przez 3 lata w restauracji. Po powrocie do Polski kupili kawalerkę. Spłacają miesięcznie raty w wysokości 800 zł. Krzysztof pracuje na stacji benzynowej, a Marta jest bezrobotna. Przez rok żyli przede wszystkim z oszczędności.

- Niby zarobiliśmy dużo, ale już widać że te pieniądze topnieją. Kupując mieszkanie, wybraliśmy wariant najbardziej oszczędny. Myśleliśmy, że uda się korzystnie zainwestować. Niestety moje zarobki są mikroskopijne, właściwie żyjemy głównie z tego, co zarobiliśmy. Jeśli nie znajdę lepszej pracy, będzie ciężko. Już sprzedaliśmy samochód, który kupiliśmy rok temu. O planowaniu wydatków nie ma mowy. Chcielibyśmy mieć dziecko, ale przecież mamy jeden pokój, nie ma nawet gdzie wstawić łóżeczka – twierdzi Krzysztof, ma 33 lata, zarabia 2,3 tys. zł brutto Koniec z końcem

Lidia i Adam mówią, że też ledwo wiążą koniec z końcem. Ona jako grafik komputerowy w firmie zarabia ponad 4 tys. zł netto, on jest lekarzem, ma też własną praktykę. Miesięcznie zarabia około 10 tys. zł netto. Nie mają dzieci, twierdzą że nie stać ich na powiększenie rodziny. Para nie ma też problemów lokalowych – dwa lata temu rodzice Adama kupili im mieszkanie. Na co wydają?

- Nie zarabiamy dużo. W ubiegłym miesiącu prawie cała moja wypłata poszła na wyposażenie łazienki. Chcemy też w przyszłym miesiącu zbudować antresolę, która posłuży Lidce jako pracownia. Chcemy też jechać na porządny urlop, miesięczny, gdzieś daleko, może do Australii, jeszcze tam nie byliśmy. Odkładamy pieniądze, mamy lokatę w banku, ale kilkakrotnie trzeba było ją likwidować, bo zabrakło na przykład na prąd. Staramy się żyć na pewnym standardzie, zdecydujemy się na dziecko, gdy będziemy więcej zarabiać. Na razie urządzamy sobie mieszkanie – mówi Adam, ma 38 lat, mieszka z Lidią pod Krakowem.

Mamy dwoje dzieci

Prawie 2 tys. zł wynosi rata za mieszkanie, opłaty to od 500 do 750 zł miesięcznie. Do tego co miesiąc jakieś niezaplanowane wydatki. Łączne zarobki to ok. 5 tys. zł miesięcznie. - Mamy dwoje dzieci. I ciągle trzeba coś kupować, coś się psuje. To jakiś kurs dla córki, to znów zepsuje się coś w aucie. Żyjemy dość dostatnio, nie mogę narzekać, ale na oszczędności nas nie stać. Martwię się, że co miesiąc właściwie wychodzimy na zero. Nie mamy długów, ale nie jesteśmy w stanie nic zaplanować. Wszystkie decyzje podejmuję z mężem – wyjaśnia Elwira, ma 44 lata, matka dwojga nastolatków, jest referentka w urzędzie gminy, jej mąż jest kierownikiem produkcji niewielkiej firmie produkującej opakowania.

Jestem wdowcem

Janusz samotnie wychowuje córkę. Jest wdowcem. Zarabia ok. 2 tys. jako stróż parkingowy, handluje też warzywami na targowisku. - Córka ma 16 lat, staram się, by niczego jej nie brakowało. Niestety czynsz i same opłaty kosztują nas około tysiąca złotych. Staram się planować każdy miesiąc, siadam i zapisuję ile na co przeznaczę. Chcę na przykład wymienić podłogę w jednym pokoju, bo niestety wytarła się - odkładam ten remont, bo zwyczajnie mnie nie stać – wyjaśnia Janusz. Ponad 200 zł na życie

Irena jest emerytką. Po uregulowaniu zobowiązań, pozostaje jej w portfelu 560 zł. Na same lekarstwa wydaje 300 zł.

- To i tak dużo, moja sąsiadka żyje miesięcznie za 145 zł. Nie wiem jak to robi, raczej jej nie pomagają dzieci, bo widuję ich od święta. Moi synowie właściwie tylko kupili mi nowe łóżko i telewizor, bo stary się zepsuł. Jest ciężko, gdy żył mój mąż to widomo, w portfelu więcej zostawało. Dziś nie stać mnie na planowanie wydatków. Po otrzymaniu emerytury odkładam pieniądze na leki i na opłaty. A dwieście złotych jak rozplanuję – pyta Irena, emerytowana salowa.

Grubo po trzydziestce

Nawet, gdy zarabiają dobrze nie planują wydatków, niewielu z nich oszczędza – specjaliści twierdzą, że ciągle Polacy chcą podwyższyć jakość swojego życia, wielu z nich nastawionych jest na konsumowanie.

- To oczywiście tylko pojedyncze przypadki. Znam wielu oszczędzających, czy też inwestujących Polaków. Najczęściej jednak ludzie myślą o zabezpieczaniu się, gdy już ukończą studia, gdy zaczną zarabiać, co wśród Polaków najczęściej staje się grubo po trzydziestce. O ile nie mają dzieci, chcą się jeszcze nacieszyć życiem, kupić sobie drogi sprzęt, pojechać na wycieczkę – twierdzi Anna Chodakowska, psycholog społeczny.

not. Krzysztof Winnicki

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)