Polskie marchewki z... Holandii
Świeże ogórki w marcu, a truskawki w maju? Nie miej złudzeń, świeże to one są tylko z nazwy. Większość z nich, zanim trafiła na twój stół, przebyła wiele tysięcy kilometrów.
18.05.2010 | aktual.: 24.09.2010 15:37
Niestety Polska nie jest już spichlerzem Europy. Wbrew powszechnej opinii wartość importu warzyw i owoców jest wyższa niż wartość eksportu. W 2009 r. polscy producenci sprzedali za granicą świeże owoce i warzywa kosztujące 744 mln zł. Jednocześnie z zagranicy zostały sprowadzone dobra za 983 mln zł. Nie zmienia to faktu, że nasze owoce i warzywa mają bardzo dobrą renomę w całej Europie.
Rozdrobnione ogrodnictwo, brak grup producenckich, a dodatkowo niezbyt sprzyjający klimat sprawiają, że na tanie polskie warzywa i owoce możemy liczyć tylko przez kilka miesięcy w roku. A wcześniej?
- Przykładowo krajowe ogórki zaczynają się pod koniec kwietnia. Są to oczywiście warzywa spod osłon. By pierwsze zbiory były przed majem, rośliny trzeba zasiać na przełomie stycznia i lutego. Jeszcze później będą krajowe pomidory - tłumaczy pan Jan, producent.
Na polskie młode ziemniaki - hołubione, przykrywane folią i włókniną - trzeba poczekać do początku czerwca. Te dostępne teraz w sklepach pochodzą m.in. z Cypru i Grecji. Najszybciej w sprzedaży pojawiają się ziemniaki z… Egiptu. W maju pojawia się polski kalafior, krajowa kapusta. A skąd pochodzą te sprzedawane wcześniej?
Rolnicza globalizacja
Podobnie jak w innych dziedzinach życia, w produkcji warzyw i owoców następuje globalizacja. Głównym dystrybutorem są giełdy holenderskie. Jednak większość produkcji „made in Holland” rośnie w zupełnie innej części świata.
Mieszkańcy Niderlandów najlepiej opanowali technikę produkcji roślin. To nasiona spod Amsterdamu i Rotterdamu cieszą się największym uznaniem. Wiele odmian znanych z naszych stołów powstało nad Morzem Północnym. Holenderscy specjaliści opracowali m.in. popularną w Polsce odmianę sałaty masłowej. Specjalnie na nasze potrzeby jej liście są bardziej żółte niż te na zachodzie Europy.
Jednak zimny klimat, a co za tym idzie wysokie koszty produkcji oraz droga siła robocza spowodowały, że większość upraw z północy Europy przeniosła się w bardziej sprzyjające rejony.
- Holendrzy przenieśli swoją produkcję np. do północnej Afryki. W Maroku, Tunezji można znaleźć wielkie holenderskie gospodarstwa ogrodnicze produkujące, pomidory, ogórki czy paprykę. Środki transportu są tanie, a koszty energii potrzebne do wyprodukowania roślin w zimnym klimacie wysokie - tłumaczy pan Jan.
Wczesną wiosną jemy holenderską marchew i cebulę wprost z... południowej Ukrainy czy Mołdawii.
W dzisiejszych czasach warzywa nie boją się podróży. Przykład wspomnianej marchewki i cebuli. Technologia i nasiona przyjeżdżają do Polski z Holandii. U nas rośliny rosną i są zbierane, następnie wracają pod Amsterdam, gdzie są czyszczone i przygotowywane do sprzedaży, po czym znów wracają nad Wisłę, gdzie sprzedawane są jako warzywa prosto z Niderlandów. Na szczęście i my możemy być dumni z naszych ogrodników i sadowników. Mało kto wie, że Polska wyspecjalizowała się m.in. w produkcji borówki amerykańskiej na rynek brytyjski. A szparagi spod Sandomierza i Poznania lądują na niemieckich czy francuskich talerzach.
A gdy jest już ciepło…
Zanim jednak polskie warzywa i owoce podbiją zagraniczne stoły, do sklepów trafiają produkty z całej Europy. I tak, ogórek, pomidor czy papryka sprowadzane są z Hiszpanii. To na Wyspach Kanaryjskich rosną warzywa na wielkanocny stół.
Wcześnie pojawiają się również pomidory produkowane przez rolników z Belgii i Holandii (o tym, skąd one są naprawdę, pisaliśmy wcześniej). Na tanie krajowe ogórki trzeba poczekać do końca czerwca, na pomidory do połowy lipca. To wtedy dojrzewają warzywa w tzw. zimnych tunelach, czyli te, które nie pochłonęły masy pieniędzy na ogrzanie produkcji.
Choć polską świeżą sałatę można dostać przez większość roku, to między grudniem a marcem nie wytrzymuje ona jakościowej konkurencji z duńskimi i włoskimi warzywami. Także kapusta pekińska, rzodkiewka czy koper przyjeżdżają do naszego kraju z Półwyspu Apenińskiego.
Dostępne na początku kwietnia świeże kalafiory i kapusta pochodzą z francuskiego wybrzeża Normandii. Za to por przyjeżdża z Turcji. Zdarza się, że na początku sezonu w sprzedaży są jednocześnie produkty krajowe i zagraniczne. Jednak te polskie nie wytrzymują konkurencji cenowej.
Tak jest m.in. w przypadku truskawek. W zeszłym tygodniu pisaliśmy, że w sprzedaży są już pierwsze owoce krajowej produkcji (oczywiście nie są one zbierane z pola, a z upraw pod osłonami). Jednak ich cena - 17 zł - była dużo wyższa niż truskawek sprowadzonych do Polski z Węgier. Jeszcze wcześniej pojawiają się te wyhodowane w Hiszpanii czy… Chinach. I to właśnie warzywa i owoce z Dalekiego Wschodu mogą wkrótce spędzać sen z powiek polskim ogrodnikom.
Polskie zagłębia
W Polsce wytworzyły się swoiste zagłębia produkujące dane warzywa czy owoce. I tak w pierwsze ziemniaki pojawiają się w okolicy Leszna w Wielkopolsce. Okolice Konina wyspecjalizowały się w produkcji ogórków. Tarnów stał się mekką wczesnej kapusty. Koło mazowieckiego Grójca mamy zagłębie paprykowe. W okolicy Zielonej Góry prym wiodą czereśnie, itd.
Nasz kraj jest cenionym eksporterem warzyw. Na polskie giełdy hurtowe chętnie przyjeżdżają ciężarówki z Litwy, Łotwy, Estonii, a nawet z Rosji. Na wschód eksportujemy jabłka, cebulę, kapustę, ogórki gruntowe czy paprykę. Większość produktów trafia na rynki krajów Unii Europejskiej. Tylko że wiele z nich często wraca do nas jako już zapakowany, gotowy produkt np. holenderski.
Polscy ogrodnicy do perfekcji opanowali technologie produkcji. Nasze warzywa i owoce uznawane są przez wielu za najsmaczniejsze na świecie. Jednak często firmowane są przez producentów z innych państw, tylko dlatego że nie potrafimy stworzyć produktu końcowego, który trafi do sklepów w całej Europie. Brakuje organizacji i chęci współpracy między rolnikami. Jednemu producentowi ciężko być konkurencyjnym i zaspokoić potrzeby rynku. Nie stać go na stworzenie własnej linii do pakowania. Jednak gdyby zaczął on współpracować z innymi w swojej okolicy, wspólnie mogliby powalczyć o klienta z zachodnimi koncernami ogrodniczymi.
Jan Kaliński Wirtualna Polska