Polskie, niepolskie. Czyli kto się wstydzi kraju pochodzenia
Są firmy, które są dumne ze swojego pochodzenia. Mówimy Ikea - myślimy Szwecja. Jemy w McDonald's i już śnimy o american dream. Kupujemy ubranie w Marks&Spencer, a sprzedawca proponuje nam angielską herbatę. To tylko przykłady firm, które są ambasadorami swoich krajów. Wśród naszych przedsiębiorców trend jest raczej odwrotny.
Produkt o angielskiej, włoskiej czy niemieckiej nazwie sprzedaje się podobno dużo lepiej niż ten, który czerpałby z polskiej tradycji. A nawet jeśli nazwa jest polska, to dobrze dokleić do niej zagraniczny człon. W ten sposób, w latach 90., powstawały takie potworki jak: firma budowlana Romex (bo właściciel miał na imię Roman...), Drobex czy z włoska Tadella.
Z badań stowarzyszenia PEMI wynika, że tylko 13 proc. naszych rodzimych firm stara się podkreślać, że jego produkty pochodzą z Polski.
**Sprawdź, kto wstydzi się Polski i jak na tym wychodzi!**
Polska firma, zagraniczna nazwa
Są firmy, które są dumne ze swojego pochodzenia. Mówimy Ikea - myślimy Szwecja. Jemy w McDonald's i już śnimy o american dream. Kupujemy ubranie w Marks&Spencer, a sprzedawca proponuje nam angielską herbatę. To tylko przykłady firm, które są ambasadorami swoich krajów. Wśród naszych przedsiębiorców trend jest raczej odwrotny.
Produkt o angielskiej, włoskiej czy niemieckiej nazwie sprzedaje się podobno dużo lepiej niż ten, który czerpałby z polskiej tradycji. A nawet jeśli nazwa jest polska, to dobrze dokleić do niej zagraniczny człon. W ten sposób, w latach 90., powstawały takie potworki jak: firma budowlana Romex (bo właściciel miał na imię Roman...), Drobex czy z włoska Tadella.
Z badań stowarzyszenia PEMI wynika, że tylko 13 proc. naszych rodzimych firm stara się podkreślać, że jego produkty pochodzą z Polski.
Sprawdź, kto wstydzi się Polski i jak na tym wychodzi!
Bierhalle
Najpopularniejsza sieć browarów restauracyjnych w naszym kraju. Niech nie zwiedzie was ani nazwa, ani stylizowane na bawarskie stroje kelnerek, ani nawet typowe dla Oktoberfest kufle zwane mass. Bierhalle to firma całkowicie polska i na razie rozwija się tylko w naszym kraju.
Bierhalle założył deweloper Roman Gościk razem z Peterem Ungierem, jednym z najbogatszych Niemców. To oni sprawili, że w Polsce też można się napić dobrego piwa w miejscu, gdzie ono powstaje. Pierwszy tego typu browar restauracyjny powstał w 2005 roku. Dziś jest już sześć lokali, a kolejnych pięć szykuje się do otwarcia.
Mastercook zamiast Wrozametu
Tak, tak... To też stricte polska marka, choć dziś należy już do Hiszpanów. Sama nazwa powstała w 1993 roku we Wrocławiu. To tam działała fabryka Wrozametu, a jego marka kojarzyła się głównie z PRL-em. Firma tymczasem chciała zaproponować dobrej jakości kuchenki w przystępnej cenie. Tak powstał właśnie Mastercook.
Marka kuchenek cieszyła się taką popularnością, że Wrozamet zmienił nazwy wszystkich swoich produktów. W 1999 roku większościowy pakiet udziałów przejęła hiszpańska firma Fagor. Koncern w 2006 roku zdecydował, że zmienia nazwę na FagorMastercook. Około 70 proc. produkcji zakładów idzie na eksport.
Wittchen, czyli magia nazwiska
Podobno najlepsze i najbardziej godne zaufania firmy to te, które wzięły swą nazwę od nazwiska założyciela. Nikt nie będzie bowiem na rynek wypuszczał towaru, który szargałby jego dobre imię. W przypadku Jędrzeja Wittchena jest jeszcze jeden plus - pięknie brzmiące nazwisko kojarzące się z niemiecką solidnością i szwajcarską precyzją.
Firmę Wittchen założono w 1990 roku w podwarszawskich Łomiankach, a dokładniej we wsi Kiełpin. Zapewne gdyby przyjąć taką nazwę dla luksusowej galanterii skórzanej, o sukces byłoby trudniej.
Gino Rossi, czyli podobno z Włoch
Nieco inna historia dotyczy firmy Gino Rossi. Została założona przez Polaków i podobno Włocha, który nazywał się Gino Rossi. Dziś nikogo takiego w spółce nie ma, ale producent butów konsekwentnie twierdzi, że Gino Rossi to realna, a nie zmyślona przez dział marketingu, postać. W internecie jednak jedyny znany Gino Rossi to włoski bokser z lat 30. ubiegłego wieku.
Właściciele Gino Rossi przyznają jednak, że w branży obuwniczej dobrze być kojarzonymi z Włochami. To oni szyją najlepsze buty, to oni wyznaczają też trendy. No więc komu przeszkadza, że polska firma ze Słupska sprzedaje swoje produkty pod włoskim szyldem?
"Na zdrowie" po włosku brzmi ładniej
Po włosku nawet "na zdrowie" brzmi pięknie. Nic dziwnego, że właśnie w ten sposób próbuje się przekonać Polaków, że wina i wermuty marki Cin&Cin przychodzą do nas wprost z Półwyspu Apenińskiego. No i dzięki temu świetnie sprzedają się w naszym kraju.
Z Włochami mają wspólną jednak tylko nazwę. Obecnie właścicielem marki jest firma Ambra - jej założycielem był Janusz Palikot. Lubelska spółka nabyła Cin&Cin przed dziesięciu laty. Co ciekawe to właśnie Cin&Cin był pierwszą reklamowaną w polskiej telewizji marką wina.
Vifon, czyli polska zupa z Wietnamu
Vifon to polska marka błyskawicznych zupek, która powstała wskutek zainteresowania Polaków kuchnią azjatycką. Brand należy do założonej przez osiadłego w Polsce Wietnamczyka Tao Ngoc Tu firmy Tan-Viet. Same zupki nie mają też wiele wspólnego z Chinami. Ich produkcja zlecona jest bowiem firmie z Wietnamu.
Podobnie sprawa wygląda z inną popularną marką należącą do Tan-Viet, czyli Tao-Tao. Dalekowschodnia nazwa to wymysł polskich marketingowców. Pod nazwą Tao-Tao sprzedawane są więc sosy, makarony czy tajskie sałatki. Żadnemu Wietnamczykowi, Chińczykowi czy Tajlandczykowi te dwie marki z niczym się nie skojarzą.
Kler, czyli naszych też podrabiają
Jedna z najlepszych polskich marek mebli luksusowych. Nazwa pochodzi od nazwiska założyciela firmy Piotra Klera. Ten nigdy nie ukrywał, że obco brzmiąca nazwa zawsze mu pomagała. Dziś jego przedsiębiorstwo sprzedaje swoje produkty nie tylko w Europie Środkowej i Wschodniej, ale nawet na tak trudnych dla firm meblarskich rynkach jak: Francja, Hiszpania czy Dania.
Meble projektowane przez Klera stały się na tyle popularne, że doczekały się nawet podróbek z Chin! Ich niższa cena wiązała się jednak z dużo gorszą jakością. Kler kilka lat temu wygrał proces z firmą, która podróbki sprowadzała do Europy.
Reserved, czyli nawet dresy muszą mieć amerykańską nazwę
Gdańska spółka LPP, określana czasem mianem polskiego H&M, podbiła nasz rynek markami kojarzącymi się z zachodnią kulturą. Reserved to jego najbardziej rozpoznawalna sieć sklepów odzieżowych. Sama marka początkowo sygnowała serię... dresów, którymi LPP handlowało w połowie lat 90.
Nazwę specjalnie wybrano w taki sposób, by nie kojarzyła się z Polską. Takie ubrania łatwiej było wtedy sprzedać. Przynęta chwyciła, a LPP konsekwentnie do dziś nazywa swoje marki obco brzmiącymi słowami. Oprócz Reserved jest więc house, Cropp czy Mohito.
Hendereson i Esotiqu, czyli majtki też muszą mieć zagraniczną metkę
Nie tylko ubranie chcemy mieć z obco brzmiącą nazwą na metce. Dotyczy to nawet bielizny. Esotiqu i Henderson to stricte polskie marki sprzedające bieliznę dla kobiet i mężczyzn. Pod pięknymi nazwami ukrywają się rodzime firmy. Obie marki, podobnie jak Reserved, należą do LPP.
To nie wina przedsiębiorców, że starają się ukrawać swoje polskie korzenie. To my - klienci powinniśmy się wstydzić, że kupimy produkt tylko dlatego, że jego nazwa po angielsku brzmi lepiej.