Pomysły Brukseli godzą w nasz przemysł tytoniowy
Każda paczka papierosów będzie śledzona przez kontrolerów, a o dodatkach do tytoniu będą decydować urzędnicy z Brukseli. Takie skutki może przynieść unijna dyrektywa tytoniowa. Najbardziej na tych pomysłach straci Polska.
9 grudnia na szczycie ministrów zdrowia w Brukseli przyjęta zostanie ostateczna wersja dyrektywy tytoniowej. Okazuje się, że zakaz produkcji papierosów slim i mentolowych to nie jedyne zagrożenia dla polskich interesów - przekonują przedstawiciele handlu i branży tytoniowej.
- Polskim priorytetem jest sprzeciw wobec zakazania produkcji papierosów slim i mentolowych, stanowiących 38 proc. polskiego rynku. Jednak głosowanie w Parlamencie przyniosło nowe propozycje, które mogą być również niekorzystne dla polskiej gospodarki - podkreśla Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej.
Negatywne skutki pozytywnej listy
Propozycją, która budzi najwięcej wątpliwości polskich producentów, jest tzw. pozytywna lista dodatków do tytoniu. Oznacza ona oddanie w ręce Komisji Europejskiej uprawnień do decydowania, jakie substancje można dodawać do tytoniu. Stosowane będą mogły być tylko dodatki wymienione w dokumencie. Problem polega m.in. na tym, że lista jeszcze nie powstała, a o tym, czy będzie obowiązywać, dowiemy się już za miesiąc.
- Wejście w życie listy pozytywnej to zagrożenie dla 40 proc. upraw w Polsce, na których rośnie odmiana tytoniu typu Burley - mówi Lech Ostrowski, wiceprezes Krajowego Związku Plantatorów Tytoniu. - W gruncie rzeczy zapis dotyczący pozytywnej listy może okazać się instrumentem do wprowadzenia tylnymi drzwiami mechanizmu dyskryminującego uprawiany w Polsce tytoń.
Jak tłumaczy Ostrowski, uprawiany głównie w niewielkich, tradycyjnych gospodarstwach tytoń odmiany Burley znajduje się w Polsce w pobliżu północnej granicy zasięgu upraw, a jego jakość poprawiają dodatki (np. cukier). Jeśli nie znalazłyby się one na pozytywnej liście, to znaczna część polskiego tytoniu nie mogłaby być w ogóle wykorzystywana do produkcji papierosów.
- Mamy szereg wątpliwości, ponieważ obawiamy się, że w rezultacie nie będzie można stosować żadnych dodatków. Przykład mentolu pokazuje, że Komisja Europejska nie bierze pod uwagę argumentów drugiej strony - mówi Magdalena Włodarczyk, dyrektor Krajowego Stowarzyszenia Przemysłu Tytoniowego.
Paczki pod szczególnym nadzorem
Dyrektywa w obecnym kształcie rozszerza także wymóg śledzenia i monitorowania obrotu wyrobami tytoniowymi na wszystkich przedsiębiorców biorących udział w łańcuchu dostaw.
- Wprowadzenie systemu i urządzeń śledzących obrót legalnymi papierosami będzie mogło kosztować nawet około 500 mln zł - szacuje Maciej Ptaszyński, dyrektor Polskiej Izby Handlu. - Z uwagi na koszty użytkowania i obsługi tych skomplikowanych systemów najbardziej straci mały i średni handel - dodaje.
Intencją wprowadzenia takich przepisów jest chęć ograniczenia przechodzenia legalnych papierosów do szarej strefy i nielegalnych produktów do legalnego obrotu. Jak jednak przekonuje Ptaszyński, w Polsce nielegalne wyroby praktycznie nie trafiają do sklepów, natomiast większość szarej strefy stanowią papierosy wyprodukowane poza UE, więc system ich nie obejmie. Ewentualnym skutkiem może być co najwyżej ograniczenie udziału polskich papierosów w szarej strefie państw Europy Zachodniej.
Z kolei w Polsce wprowadzenie kontroli w legalnym handlu może przyczynić się do rozwoju nielegalnego obrotu. - Według najbardziej ostrożnych szacunków Ministerstwa Finansów szara strefa w Polsce wynosi 13 proc., ale może to być nawet 20 proc. - zaznacza Maciej Ptaszyński. - Jeśli CBŚ i Służby Celnej zaczną monitorować legalny handel, to odbędzie się to kosztem monitorowania szarej strefy - dodaje.
W Polsce uprawą tytoniu zajmuje się 60 tys. osób w 14,5 tys. gospodarstw rolnych. W 120 tys. placówek handlowych sprzedających wyroby tytoniowe pracuje 500 tys. osób, a w fabrykach tytoniowych - kolejne 6 tys. pracowników.