Pracodawcy bronią umów śmieciowych; związkowcy: nie tędy droga
Umowy śmieciowe są częstym ratunkiem dla firm w czasie spowolnienia
gospodarczego
16.10.2012 | aktual.: 16.10.2012 14:25
Umowy śmieciowe są częstym ratunkiem dla firm w czasie spowolnienia gospodarczego - przekonywali eksperci z BCC na poniedziałkowej konferencji. Związkowcy ostrzegają, że takie umowy należy bardziej monitorować.
Prezes Business Centre Club Marek Goliszewski przyznał podczas spotkania "Umowy czasowe to nie umowy śmieciowe", że eksperci zdają sobie sprawę, iż niektóre zakłady pracy umowy okresowe wykorzystują w nieodpowiedni, patologiczny sposób. Przyznał jednak, że w obecnym czasie "śmieciówki" są jedynym wyjściem dla niektórych firm.
"Większość nazywa takie umowy umowami śmieciowymi, ale w naszym przekonaniu, (wobec tego) co dzieje się na rynku, są to umowy ratunkowe" - podkreślił.
Wiceprezes BCC, przewodniczący Zespołu ds. rozwoju dialogu społecznego Trójstronnej Komisji Zbigniew Żurek ubolewał nad samym określeniem "umowy śmieciowe". "To nieszczęsne, nieprawidłowe określenie. Najpierw umowami śmieciowymi nazywano umowy czasowe (...), potem rozciągnięto to nazewnictwo na inne formy zatrudnienia, na przykład na umowę o dzieło" - mówił.
Jak tłumaczył, Polacy elastyczne formy zatrudnienia traktują jako zagrożenie, natomiast inni Europejczycy uważają, że dają one szanse. "Każdy, kto decyduje się pracować w tej czy innej formie, musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy woli pracować w bardziej stabilnej sytuacji, czy woli zarobić więcej pieniędzy" - mówił.
Dodał, że jeśli płaca brutto wynosi 100 zł, to pracując na umowę o dzieło z 50-procentowymi kosztami uzyskania przychodów, podatek będzie wynosił 10 zł. Natomiast jeśli będzie to "standardowy koszt uzyskania przychodów, to będzie to 20 zł". "Jeżeli będzie to umowa o pracę, to pracownik dostanie 50 zł albo i mniej" - tłumaczył.
Wiceprzewodniczący Forum Związków Zawodowych Zygmunt Mierzejewski odnosząc się do tych słów powiedział, że idąc tą ścieżką za 20 lat "zafundujemy w ten sposób następnym rządom bardzo przykry element". "Już w tej chwili wielu z naszych kolegów, którzy dochodzą do czterdziestki i pracowali na różnego rodzaju umowach, zastanawia się, jaką będzie mieć emeryturę. Trzeba się zastanowić, jak tę swobodę analizować i kontrolować, aby nie cierpiało na tym państwo i przyszłe pokolenie" - wskazał.
Mierzejewski przekonywał też, że w tych zakładach pracy, w których są związki zawodowe, patologie związane z elastycznymi formami zatrudnienia nie występują. "Gorzej jest w małych firmach (...); patologiczne zachowania ani nie doprowadzają do rozwoju firm, ani do większego wzrostu gospodarczego w etapie kryzysu" - ocenił.
Zarówno pracodawcy, jak i związkowcy podkreślili, że zależy im na stworzeniu rozwiązań, które byłby akceptowalne przez obie strony.
Podczas piątkowego tzw. drugiego expose premier Donald Tusk mówił w Sejmie, że obecnie nie jest najlepszy czas, aby podnosić koszty pracy. "Czas, w którym Polacy każdego dnia troszczą się o to, aby utrzymać pracę, to nie jest czas, aby podrażać koszta pracy w żadnym wymiarze" - powiedział Tusk.
Z tych słów wynika, że od umów cywilno-prawnych, czyli tzw. "umów śmieciowych", nadal nie będą odprowadzane składki do ZUS. Przed expose premiera media zapowiadały, że podczas wystąpienia Tusk może poinformować o zmianach w tego rodzaju umowach.