Prestiżowa aukcja, która stała się wyprzedażą. Przypominamy historię ze stadniny w Janowie
13 sierpnia 2017 r. odbędzie się coroczna aukcja "Pride of Poland". Na wtorkowej konferencji zaprezentowana zostanie tegoroczna lista koni. Rok temu impreza upłynęła w atmosferze skandalu, niedomówień i żalu o to, co zostało zniszczone. Przypomnijmy historię o wymianie prezesów, śmierci koni oraz aukcji, która dla wielu była zwykłą ustawką.
18.07.2017 | aktual.: 18.07.2017 17:11
Październik 2015
Historia startuje. Na kolkę jelitową pada klacz Pianissimia. Była dumą stadniny. Mówiono, że "wygrała wszystko, co można było wygrać".
Luty 2016
Nowe władze polityczne wykorzystują zdarzenie z jesieni jako pretekst do odwołania wieloletnich prezesów stadnin w Janowie i Michałowie - Marka Treli i Jerzego Białoboki oraz głównego inspektora w ANR - Anny Stojanowskiej.
Minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel tłumaczy decyzję utratą zaufania do prezesów. Innego zdania są niezmiennie od wielu lat międzynarodowi hodowcy. Protesty płyną z całego świata.
Nowym prezesem w Janowie zostaje Marek Skolimowski - działacz Solidarnej Polski, ekonomista, wcześniej związany z sektorem bankowym. Na hodowli koni się nie zna. Czuje za to, że będzie to jego wielka życiowa pasja.
Marzec 2016
W stadninie objętej przez Skolimowskiego na skręt jelit pada klacz Preria należąca do znanej światowej hodowczyni – Shirley Watts.
Kwiecień 2016
Mija miesiąc i pada kolejna klacz należąca do Shirley - Amra. Przyczyną ponownie jest kolka jelitowa.
Hodowczyni natychmiast zabiera pozostałe dwie klacze ze stadniny w Janowie. Okazuje się, że są one zaźrebione, czyli zgodnie z umową, Shirley zabiera ze swoimi końmi również dwa źrebaki należące do stadniny w Janowie.
Prezesem zostaje prof. Sławomir Pietrzak. Nie jest związany z polityką. Od lat pracuje w Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. Jest też trenerem jeździectwa i międzynarodowym sędzią w ujeżdżaniu. Wycofuje się z upominania o źrebaki. Przyznaje jednak, że w świetle prawa źrebięta powinny być własnością stadniny. Wydaje się więc, że rezygnacja z upominania się o swoje ma być rekompensatą dla pani Shirley. Próbą uratowania wizerunku znanej stadniny w oczach światowych hodowców.
14 sierpnia 2016 – aukcja „Pride of Poland”
Najważniejszy dzień Święta Konia Arabskiego. Aukcja koni arabskich z polskich stadnin Pride of Poland. Licytowanych będzie 31 koni wyhodowanych głównie w państwowych stadninach w Janowie Podlaskim, Michałowie i Białce.
Największą nieobecną jest oczywiście Shirley Watts. Obecni są za to Grzegorz Bierecki – senator PiS i twórca SKOK-ów i nowy prezes PKP Cargo – Maciej Libiszewski, który posadę objął wskutek dobrej zmiany. Bierecki sam przyznaje, że nigdy dotąd nie bywał na aukcjach w Janowie, a w tym roku przyjechał, bo jest to jego okręg wyborczy, a poza tym towarzystwo jakoś bardziej mu odpowiada.
Zaczynamy. Z numerem "0" jako pierwsza wystawiona na aukcję jest tegoroczna gwiazda – klacz Emira ze stadniny w Michałowie. Zostaje wylicytowana za 550 tys. euro. Wylicytowana. Ale nie sprzedana. Prowadzący licytację nie podaje, do jakiego kraju powędruje klacz. A taki jest zwyczaj. Nikt nie podchodzi do żadnego stolika z kontraktem do podpisania.
Aukcja toczy się dalej. Z 31 koni 15 zostaje wycofanych z aukcji z powodu nie osiągnięcia minimalnej ceny. Alternatywnym wyjaśnieniem jest za mała ilość kupujących. W ubiegłym roku tylko cztery konie nie zostały sprzedane.
Koniec aukcji przynosi największą niespodziankę. Emira będzie licytowana jeszcze raz. Oficjalny komunikat głosi, że kupiec się wycofał. Nie wiadomo jednak, jak to zrobił, skoro nikt nie podszedł do niego po licytacji z kontraktem.
Klacz osiąga tym razem cenę dokładnie połowę niższą niż poprzednio – 225 tys. euro. Dziennikarze i miłośnicy koni są oburzeni.
Po Emirze wystawiono ponownie jeszcze jedną klacz – perłę stadniny Al – Jazeerę. Aukcjoner przerywa aukcję z powodu nie osiągnięcia ceny minimalnej. Wielu osobom wydaje się, że to nieprawda i padła cena 350 tys. euro. Dogrywka wypada jeszcze gorzej. Część uczestników wychodzi i bojkotuje aukcję. Po aukcji Tylenda, wiceprezes ANR, upiera się, że najwyższa cena wyniosła 300 tys. euro. Gdy orientuje się, że taka właśnie jest minimalna cena, stwierdza, że widocznie było to 290 tys.
Po licytacji w stajni padają zawołania do publiczności: "pomóżcie". Eksperci podkreślają, że takich rzeczy się nie robi. To jak błaganie o litość.
Po aukcji – wrażenia są różne
Agencja Nieruchomości Rolnych wydaje się być zadowolona z ceny osiągniętej za Emirę. Karol Tylenda podkreśla, że klacz miała już 16 lat i problemy z zaźrebieniem. Nie wiadomo więc, czy była gwiazdą, czy raczej problemem.
Środowisko jest jednak oburzone. Uważa, że ceny były skandalicznie małe, a pierwsza licytacja była zwykłą ustawką.
Z całego wydarzenia zadowolony jest minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel, który nadzoruje ANR. Podkreśla, że z opinii osób, które kolejny raz uczestniczyły w wydarzeniu wynika, że jest ono najlepiej zorganizowane od lat. Jego zdanie podzielili również Bierecki i prof. Pietrzak.
Mimo zadowolenia organizatorów dwa dni po aukcji do dymisji podaje się Karol Tylenda. Jako powód wymienia nie poczucie winy, a poczucie wypełnienia misji.