Przepraszam za spóźnienie, ale...

... czyli najzabawniejsze, najczęściej stosowane i najbardziej znienawidzone przez szefów wymówki

Przepraszam za spóźnienie, ale...
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

13.06.2011 | aktual.: 13.06.2011 12:25

... czyli najzabawniejsze, najczęściej stosowane i najbardziej znienawidzone przez szefów wymówki.

Każdemu z nas zdarza się spóźnić do pracy. W końcu nie wszystko da się przewidzieć. Czasem przyczyny są banalne - zaspanie, korki, klucze, które diabeł nakrył ogonem. Co jakiś czas powód spóźnienia jest mniej typowy - na naszych oczach zdarza się wypadek i udzielaliśmy pomocy poszkodowanemu, sąsiedzi zalali nam mieszkanie albo złodzieje pozbawili nas środka transportu. To wszystko rzeczy ludzkie i co jakiś czas się zdarzają.

Kłopot w tym, że niektórym zdarzają się znacznie częściej niż innym. A pracodawcy i nauczyciele są zdania, że najczęściej niezwykłe okoliczności, które prowadzą do spóźniania przytrafiają się osobom mieszkającym najbliżej zakładu pracy czy szkoły. Czym innym jest jednak prawdziwy powód spóźnienia, a czym innym to, jak niepunktualność usprawiedliwiamy. Większość z nas nie sili się na zbytnią oryginalność. Zazwyczaj całą winę zwalamy na korki, spóźniające się autobusy, drogowe wypadki, które zablokowały przejazd. Rzeczywiście wszystkie te sytuacje zdarzają się tak często, że stanowią bezpieczne wytłumaczenie. Z drugiej strony skoro wiemy, że ruch drogowy notorycznie uniemożliwia nam dotarcie do pracy na czas, możemy liczyć się z pytaniem szefa, czy nie powinniśmy zwyczajnie zacząć wcześniej wychodzić z domu. Korki i źle działająca komunikacja miejsca, to przyczyny tak wyeksploatowane, że część z nas woli skorzystać z bardziej wymyślnych usprawiedliwień. I tu okazuje się, że nasza pomysłowość jest
nieograniczona. Serwis CareerBuilder przyjrzał się wymówkom podawanym przez spóźnialskich pracowników i opublikował te najzabawniejsze:
* „Mój dezodorant przymarzł do parapetu”
* „Drzwi mojego samochodu odpadły”
* „Wiał zbyt duży wiatr, żebym mógł szybko iść”
* „Śniło mi się, że już jestem w pracy”
* „Karaluch wpełzł mi do ucha”
* „Musiałem jechać na pogotowie, bo napiłem się borygo”
* „Zobaczyłem starszą panią na przystanku autobusowym i zdecydowałem się ją podrzucić”
* „Pies zjadł mój telefon”.

Z kolei serwis yourhireauthority.com opublikował listę jeszcze zabawniejszych wymówek, którymi posługiwali się kandydaci do pracy, którzy spóźnili się, bądź nie przyszli na rozmowę kwalifikacyjną:
* „Myślałem, że na Halloween jest wolne. Dlatego nie przyszedłem na spotkanie”
* „Ktoś ukradł mi w autobusie buta”
* „Mój mąż zapomniał, gdzie zaparkował samochód po wczorajszym powrocie z imprezy”
* „Na wakacjach tak bardzo przytyłam, że nie mieszczę się w żadne ciuchy. Spędziłam ranek próbując znaleźć coś na ta okazję”
* „Mój pies ukradł mi tupecik i schował go w piwnicy”
* „Mój elektroniczny zegarek spalił chipa”.
Co ciekawe nie wszystkie tak wydumane wymówki są wymyślone. Moja znajoma spóźniła się kiedyś do firmy, bo jej własny mąż wychodząc rano do pracy przez roztargnienie zamknął ją na dolny zamek, od którego ona nie miała klucza. Kiedy próbowała do niego zadzwonić, okazało się, że jego telefon został w domu i nie ma z mężem kontaktu. Historię znam stąd, że zadzwoniła do mnie z prośbą o pojechanie do męża ( i wcześniejsze znalezienie go w jednym z trzech potencjalnych miejsc) i zabranie od niego kluczy. Kiedy znajoma próbowała wytłumaczyć swoją historię szefowej, sama pogubiła się w szczegółach i zawiłościach problemu. W końcu westchnęła i wyznała w słuchawkę, że zaspała. Co wprawdzie nie było prawdą, ale szefowa natychmiast uwierzyła i powiedziała jej wprost, że pierwsza wymówka była okropnie naciągana.

Nie wiem, czy szefowa znajomej nie uwierzyła jej z powodu zbyt zawiłej intrygi, czy może znała wyniki badań przeprowadzonych przez amerykańską firmę Harris Interactive, z których wynika, że co czwarty pracownik nie waha się wymyślać wymówek, usprawiedliwiających spóźnienie. Wśród najciekawszych cytowanych przez HI były np. "bezmyślnie poszedłem do mojego dawnego zakładu pracy" czy "starałem się odzyskać moją broń na policji". Może więc, jeśli spotkało nas coś niezwykle dziwnego, szczególnie jeśli nie mamy na to dowodu - np. szczeciny dzika za zderzakiem, niezbicie świadczącej, że wielkie zwierzę uszkodziło nam pojazd - nie wchodźmy w szczegóły wyjaśnień. Tylko zwyczajnie przeprośmy. Zwłaszcza jeśli spóźnienie jest sytuacją jednostkową. Wówczas mało prawdopodobne, że przełożony będzie miał do nas szczególne pretensje.

Zwłaszcza, że aż 43 proc. menadżerów przepytanych przez HI, powiedziało, że spóźnianie pracowników im nie przeszkadza, jeśli tylko wywiązują się oni ze swoich zadań. Gorzej, gdy spóźnianie nie jest incydentalne, a wyjątki stanowią te dni, kiedy przyszliśmy do pracy na czas.. Zdaniem psychologów notoryczna niepunktualność w docieraniu do pracy jest sygnałem, którego nie powinno się lekceważyć. Może to być wskazówka, od naszego organizmu, że czas zmienić pracę. Spóźnianie może być spowodowane wewnętrznym oporem przeciwko chodzeniu do tej konkretnej firmy. Zanim więc damy szefowi piąty w tym tygodniu powód do tego, by w końcu nas wyrzucił, możemy sami przemyśleć kwestię naszego zatrudnienia.

AD

firmapracownikkariera
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (20)