PromocjePułapka na klientów, w którą wpadły same sklepy

Pułapka na klientów, w którą wpadły same sklepy

Promocje przyciągają klientów, ale Polacy nauczyli się obracać je na własną korzyść. Sieci handlowe same wpadły w zastawioną na kupujących pułapkę.

Pułapka na klientów, w którą wpadły same sklepy
Źródło zdjęć: © AFP | Frederick Florin

21.11.2014 | aktual.: 21.11.2014 15:47

Markety codziennie atakują nas reklamami wmawiającymi nam, że to właśnie u nich i tylko teraz jest najlepsza cena na jogurt, cukier, mięso czy proszek do prania. Polacy bardzo chętnie z tych promocji korzystają. Widząc reklamę hipermarketu czy dyskontu, który oferuje mleko po cenie o 20 groszy niższej od tej, jaką normalnie można znaleźć w sklepach, dzwonią do siebie i nawzajem się o tym informują.

Sieci handlowe łowią promocjami klientów, licząc na to, że ci przy okazji wrzucą do koszyków inne, droższe produkty. Jednak Polacy nauczyli się wykorzystywać tego typu akcje we własnym interesie, czemu sprzyja duże zagęszczenie sklepów różnych sieci w polskich miastach.

Na promocjach i tylko w promocjach robi zakupy coraz więcej Polaków, gdyż w ten sposób można zaoszczędzić znaczące pieniądze w domowym budżecie. I wcale nie jest takie trudne. Wystarczy na bieżąco przeglądać oferty sieci handlowych (w gazetkach, na stronach internetowych) i robić zakupy z przygotowaną listą.

Dziennik Polski" przytacza przykład sprzedawczyni z marketu, która chodzi od sklepu do sklepu i w każdym kupuje tylko artykuły sprzedawane w promocjach, dzięki czemu miesięcznie oszczędza nawet 300 zł. To ułatwia jej życie za niewielką pensję, jaką wypłaca jej pracodawca.

Z badań firmy Nielsen, cytowanych przez portalspozywczy.pl wynika, że odsetek Polaków nie kupujących niczego poza promocjami znacząco wzrósł. Już 25 proc. klientów nie nabywa niczego w cenach regularnych. I nie są to tylko tradycyjnie znani z polowania na okazje emeryci czy renciści, ale także młodzi ludzie, często zatrudnieni na umowach "śmieciowych".

Z promocji korzystają też lepiej uposażeni Polacy, którzy nie chcą przepłacać skoro mogą kupić taniej. Polska wydaje się być krajem idealnym do tzw. polingu, czyli polowania na okazje.

W wielu miastach - zarówno dużych, jak i małych - sklepy różnych sieci handlowych znajdują się blisko siebie. Przykładowo, gdybym wybrał się na 15-minutowy spacer mógłbym zrobić zakupy w: trzech sklepach Biedronki, dwóch Tesco, po jednym Lidla, Kauflandu czy Aldiego. Oprócz tego mam jeszcze do dyspozycji Real oraz dwie Żabki i jedną Małpkę Express. Mogę więc korzystać z promocji w każdej z tych sieci nie wydając ani grosza na bilety, a w podobnej sytuacji jest znacząca większość mieszkańców polskich metropolii.

Rosnąca popularność serwisów internetowych, w których można na jednej stronie znaleźć gazetki i porównania akcji promocyjnych w sieciach handlowych, a także oferujących takie same możliwości aplikacji na smartfony wskazuje, że Polacy nauczyli się wykorzystywać promocje, a markety wpadły we własną pułapkę.

Chcąc przyciągnąć klienta muszą inwestować w kolejne autoreklamy, ale klienci kupują tylko tańszy towar. Błyskawicznie przy tym wyłapują wszelkie różnice między cenami w gazetkach a tymi na półkach i coraz sprawniej ostrzegają się przed pomyłkami sklepów.

Sieci handlowe złapane w pułapkę promocji muszą ścinać koszty, a skoro one to robią, to do schodzenia z ceny zmuszani są również producenci. Można domniemywać, że skoro w Polsce najłatwiej oszczędza się na pracowniku, to właśnie oni na tym najbardziej cierpią. A im mniej pieniędzy ma Polak, tym intensywniej rozgląda się za promocjami. I tak powstaje błędne koło, z którego nie ma dobrego wyjścia.

A Wy? Kupujecie tylko w promocjach?

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)