Rynek nieruchomości w USA znowu tonie
Niektórzy przyrównują gospodarki rozwinięte do Titanica, na którym obecnie jeszcze gra muzyka, więc inwestorzy wciąż tańczą. Kiedy jednak orkiestra przestanie grać to wszystko pójdzie na dno…
16.06.2010 17:15
Co jest tą muzyką? Oczywiście pomoce rządowe. Dzisiejsze dane z amerykańskiego rynku nieruchomości pokazują jak silnie ożywienie jest uzależnione od stymulacji z zewnątrz. Otóż w kwietniu skończył się program dopłat, więc wiadomo było, że za maj informacje nie będę optymistyczne. Okazały się jednak wręcz fatalne.
Liczba wydanych pozwoleń na budowę wyniosła 574 tys., czyli najmniej od roku. Oczekiwano liczby zdecydowanie większej – 631 tys. Liczba nowych inwestycji wyniosła jedynie 593 tys., a zanotowany spadek o 10 proc. był największy od marca 2009 roku. Prognozy były zdecydowanie większe i wynosiły 655 tys. Widać więc, że rynek nieruchomości bez pomocy rządu ponownie zaczyna pikować na dół. Ceny akcji jak na razie nie zareagowały przeceną, gdyż można było oczekiwać słabych danych, ale jeżeli taka sytuacja będzie się utrzymywała w kolejnych miesiącach, to inwestorzy nie pozostaną obojętni jak dzisiaj.
Innym ciężkim przypadkiem są wciąż problemy krajów peryferyjnych strefy euro. Dzisiaj chodziło o Portugalię i Hiszpanię, których obligacje taniały. To kolejne punkty zapalne, które mogą wybuchnąć na styl grecki. Jak na razie jednak grająca muzyka w postaci Europejskiego Programu Stabilizacyjnego w kwocie 750 mld euro może poprawiać sytuację. Nie wiadomo jednak na jak długo.
Pozytywem dnia dzisiejszego były dane o amerykańskiej produkcji przemysłowej, która zaskoczyła pozytywnie i w maju urosła o 1,2 proc. w relacji miesięcznej. Nie pomogło to jednak przed schłodzeniem nastrojów, które na otwarciu były całkiem niezłe. Wzrosty wynosiły bowiem około 1 proc., ale potem było tylko gorzej. To normalna sytuacja po wcześniejszych wzrostach i niekoniecznie musi oznaczać końca odreagowania wcześniejszych spadków. Jednak powyżej przedstawione czynniki nie rokują dobrze w średnim terminie. Można bowiem zakładać, że po kilkutygodniowej fali wzrostowej silne spadki mogą powrócić.
Na rynku walutowym eurodolar się konsolidował, co było stosunkowo silnym zachowaniem po ostatnich znacznych wzrostach. Gorzej wyglądał złoty, który tracił i to pomimo dobrych danych o bilansie obrotów bieżących. Nasza waluta w ostatnich dniach nie grzeszy siłą, co może potwierdzać przypuszczenia, iż podczas następnej fali awersji do ryzyka będzie szybko traciła.
Łukasz Bugaj
Analityk Xelion. Doradcy Finansowi