Siódmy dzień bez banków: Cypryjczycy wykupują żywność
Podczas gdy w pałacu prezydenckim w Nikozji trwają gorączkowe konsultacje nt. możliwych sposobów uratowania wyspy przed bankructwem, w piątek, który był dla Cypryjczyków siódmym dniem bez banków, tłumy rzuciły się do sklepów na zakupy.
22.03.2013 | aktual.: 22.03.2013 18:57
- Ludzie kupują duże ilości ryżu, makaronu, fasoli, soczewicy, oliwy, kawy; słowem wszystkiego, co można dłużej przechowywać - mówi PAP Daniela, pracownica Alfa Megi, jednego z najdroższych supermarketów w cypryjskiej stolicy.
Faktycznie, sklep, który od kilku miesięcy z powodu kryzysu świecił pustkami, pełny jest ludzi, popychających wózki wyładowane po brzegi zakupami.
Alfa Mega jest jednym z nielicznych biznesów w Nikozji, który w dalszym ciągu akceptuje karty płatnicze. Większość innych przeszła już na transakcje gotówkowe.
- Boję się, że lada moment nawet oni przestaną, a potem - jeśli sytuacja się nie poprawi, a pogorszy - może nam zabraknąć gotówki, dlatego robię zapasy - mówi PAP 28-letni grafik komputerowy Andreas.
Obawy Andreasa są uzasadnione, szczególnie że w piątek po raz pierwszy na przynajmniej niektórych bankomatach, należących do Laiki Popular Bank pojawiły się kartki z informacją, że ich funkcjonowanie jest zawieszone. Co więcej, bankomaty innych cypryjskich banków odmawiają wypłaty pieniędzy, jeśli użyje się w nich kart Laiki.
Doros, przedstawiciel międzynarodowej firmy meblowej, obawia się nie tyle o to, co się stanie, kiedy ludziom zabraknie pieniędzy, ale raczej o to, że w supermarketach może zabraknąć towarów.
- Słyszę, że już teraz dostawcy przestają reagować na zamówienia. Mam pięć kotów. Jestem samotny. O siebie się nie martwię, ale przyszedłem kupić zapas puszek kociego żarcia i żwirku do kuwet- mówi Doros PAP.
Według stacji telewizyjnej Sigma, przedstawiciel Asocjacji Supermarketów Andy Hadżiadamu oświadczył, że supermarketom powinno wystarczyć żywności w magazynach na następne trzy dni.
Daniela uważa, że Alfa Mega ma zapasy na dłużej, ale przyznaje, że trudno jej przewidzieć, jakie będzie zapotrzebowanie. - Nigdy nie widziałam czegoś podobnego. Dziś rano sprzedaliśmy więcej paczek kawy niż normalnie w ciągu całego tygodnia - mówi PAP Daniela.
W małych międzynarodowych delikatesach Bavarian, na kasie wisi informacja, że sklep przyjmuje tylko gotówkę.
- Wszystkie nasze transakcje idą przez Laiki, nie możemy dłużej ryzykować. Nasi zagraniczni dostawcy już nas poinformowali, że w przyszłości będą oczekiwać płatności z góry - mówi PAP jeden z właścicieli.
Jego sklep specjalizuje się we francuskich, włoskich i niemieckich serach i winach. Jak dotąd, nie było na nie wzmożonego popytu.
Pracownicy zagrożonego upadkiem Laiki Bank demonstrują od czwartku przed cypryjskim parlamentem, w którym toczą się debaty nad ustawą, która umożliwiłaby rozwiązanie banku.
- Pracuję w Laiki od 40 lat. Nikt nam nic nie mówi. Co się stanie z naszą emeryturą, składkami ubezpieczeniowymi, gdzie znajdziemy pracę - mówi PAP rozgoryczona Aliki.
Stojący obok mężczyzna z tablicą, na której widnieje napisany w trzech językach (greckim, angielskim i rosyjskim) slogan "Rosjo pomóż", wdaje się w dyskusję z filmującym go rosyjskim kamerzystą.
- Ufaliśmy wam, a wy nas zdradzacie. Dlaczego wasz prezydent nie chce nam pomóc? - pyta mężczyzna, wyraźnie rozczarowany ogłoszonym wcześniej fiaskiem wizyty cypryjskiego ministra finansów w Moskwie.
- Nie wiem, ja wam bardzo współczuję, ale nic na to nie mogę poradzić. Może mój reportaż spowoduje, że rząd rosyjski zmieni zdanie - odpowiada speszony dziennikarz.
Budynek parlamentu opuszcza Nikos Katsuridis, poseł komunistycznej partii AKEL, która miesiąc temu straciła władzę.
- Konsultacje ciągle trwają. Na razie nic więcej nie mogę powiedzieć - mówi PAP Katsuridis. Jednak na pytanie, czy przynajmniej cypryjskim politykom udało się stworzyć plan korzystniejszy dla narodu niż odrzucony we wtorek projekt opodatkowania wszystkich depozytów, kręci przecząco głową.
- Będziemy ich teraz błagać, żeby nas opodatkowali, a oni odmówią. To jest jakaś zmowa - wzdycha stojący niedaleko, ale oddzielony od posła policyjnym kordonem demonstrant Takis, od 23 lat pracujący w Laiki.
Potem jednak rozpogadza się i dodaje: - Właśnie dostałem wiadomość od kolegi z banku. Wyciągnęli z komputera listę VIP-ów, którzy w zeszłym tygodniu przerzucili za granicę swoje miliony. Jak zamkną nasz bank, wydrukujemy ich nazwiska na ulotkach i rozrzucimy po całym mieście, będzie bal. To się nazywa demokracja.
Z Nikozji Agnieszka Rakoczy