Sposoby na posezonową ociężałość
Po powrocie z urlopu nie bierz się za pierwszą rzecz, która nawinie nam się pod rękę. Zorientuj się, co trzeba zrobi najpierw, co później
31.08.2009 | aktual.: 31.08.2009 13:04
Po powrocie z urlopu nie bierz się za pierwszą rzecz, która nawinie nam się pod rękę. Zorientuj się, co trzeba zrobi najpierw, co później. Ustal plan działania i priorytety. Inaczej szybko się pogubisz i zniechęcisz. A cały twój wysiłek będzie przysłowiową parą w gwizdek.
31-letni Stefan Dybowski, przedstawiciel handlowy z Wrocławia, dopiero co wrócił z urlopu. Pierwszą rzeczą, którą zrobił po przyjściu do pracy, była zmiana tapety w służbowym komputerze. Jest nią teraz zdjęcie plaży w Darłówku, na której opalał się przez bite dwa tygodnie. Zarzeka się, że jak najdłużej będzie się bronił przed korporacyjną nudą. – Jeżdżę na rozmowy z klientami, prezentuję ofertę firmy, nawet udaje mi się coś sprzedać, ale myślami nadal jestem nad Bałtykiem z moją ukochaną – przyznaje Dybowski. Codziennie po fajrancie zamierza robić długie wypady za miasto. Będzie chodził na siłownię i basen, odwiedzi ulubiony pub, namówi życiową partnerkę na wspólny kurs jazdy konnej. Śmieje się, że taka namiastka wakacyjnej laby jest konieczna. Bo zbyt nagła konfrontacja z rzeczywistością zagroziłaby jego fizycznej i psychicznej równowadze. Modli się, by jak najdłużej utrzymała się piękna, słoneczna pogoda.
Psycholog Mirosław Niewczas pochwala takie powolne, stopniowe przestawianie się z trybu urlopowego na codzienny. Jak mówi, dobrze łapać każdą wolną chwilę i korzystać ze wszystkich dostępnych uciech. Jeśli bowiem rzucimy się w wir zajęć, a zapomnimy o wypoczynku, szybko roztrwonimy cenną energię, którą zdobyliśmy podczas wakacji. Wskazana jest zwłaszcza rekreacja na świeżym powietrzu, abyśmy znów nie stracili kontaktu z przyrodą i sobą.
*Stan przejściowy *
W firmowej rzeczywistości próbuje się odnaleźć Bartek Kasprzak, 26-letni informatyk z Łodzi. On także niedawno wrócił z urlopu. Tyle że wcale nie czuje się naładowany energią. Przeciwnie – nic mu się nie chce, snuje się po biurowych korytarzach albo zabija czas pogaduszkami przy automacie do kawy, tymczasem robota stoi.
- Zawsze byłem żywy jak rtęć, teraz jestem sklapciały, ruszam się jak mucha w smole i jeszcze chwila, a zobaczą to przełożeni – narzeka Kasprzak. Na zwolnionych obrotach pracuje również 29-letnia Beata Wilk, sekretarka z Gliwic. - Denerwuje mnie moje żółwie tempo – przyznaje. - Strasznie opornie idzie mi robota. Mimo że powinnam działać trzy razy szybciej niż normalnie. Bo do bieżących obowiązków dochodzą sprawy zaległe, które nagromadziły się w trakcie urlopu. - Bez paniki – uspokaja Niewczas. – Proponuję zachować cierpliwość. Tacy ludzie jak Beata czy Bartek lada dzień odzyskają power. A najlepszym lekarstwem na posezonową ociężałość jest czas. Za stan przejściowy ową ociężałość uznaje Ryszard Wolski, dyrektor finansowy w dużym wydawnictwie. - Najgorszy dla mnie jest pierwszy tydzień – mówi. – Trzeba się przebić przez setki maili, które zapychają skrzynkę. Ile czasu to zajmuje? A ile przekleństw w trakcie tej mordęgi pada? Uratować nas może tylko spokój. A właściwie świadomość, że obecna opieszałość,
podobnie jak urlop, minie jak z bicza trzasł.
Działaj z głową
Oczywiście, można czekać, jak trzeba to trzeba. Ale czy jednak nie warto sobie pomóc, by szybciej i łagodniej wejść w swoje obowiązki? Jacek Kowalski, trener i doradca HR, podpowiada, by pierwsze działania w tym kierunku podjąć jeszcze przed powrotem z wakacji.
- W ostatnie dni urlopu dobrze jest zadzwonić do firmy oraz zajrzeć do skrzynki z mailami – radzi. - Telefon i przejrzenie służbowej poczty zajmą chwilkę. A korzyść jest podwójna. Po pierwsze – zdobywamy wiedzę o tym, co dzieje się w przedsiębiorstwie, czy nie zaszły w nim jakieś istotne zmiany, na przykład personalne. Po drugie – mentalnie wracamy do normalności.
A jak przetrwać pierwszy dzień w pracy po długim wakacyjnym nicnierobieniu? Najlepiej poświęcić go na uporządkowanie korespondencji (elektronicznej i zwykłej) oraz na rozmowy z ludźmi. W ten sposób zorientujemy się, co inni zrobili pod naszą nieobecność i jakie zadania są do wykonania w najbliższym czasie.
- W pierwszej kolejności należy przejrzeć piętrzącą się na biurku stertę dokumentów, listów i kopert. Trzeba posegregować papiery, określić hierarchię spraw i kolejność czynności – zaleca Kowalski.
Natomiast pod żadnym pozorem robić nie wolno brać się za pierwszą rzecz, która nawinie nam się pod rękę. - Bez analizy sytuacji i planu działań popadniemy w chaos, co tylko utwierdzi nas w posezonowej frustracji. I przedłuży czas adaptacji – przekonuje ekspert.
Janusz Sikorski