Stare książki warte tysiące złotych. Ekspert wymienia tytuły
Pierwsze wydania Tolkiena są warte 5-6 tys. zł - wskazuje w rozmowie z WP Finanse Krzysztof Matuszewski z antykwariatu blackbooks.pl. Niektórzy z nas mogą mieć drogocenne okazy w swoich biblioteczkach i nie zdawać sobie sprawy z ich wartości. Wszystko zależy od kilku szczegółów.
17.07.2024 | aktual.: 17.07.2024 15:35
Za najdroższą książkę w polskich zbiorach uważa się jedną z 48 Biblii Gutenberga. Dzieło przechowywane w Muzeum Diecezjalnym w Pelplinie jest warte 140 mln zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Choć pobicie tego rekordu może być trudne, to warto zwrócić uwagę na kilka szczegółów. Może się bowiem okazać, że stara, zakurzona książka, która zalega na półce, ma dużą wartość.
Co ma wpływ na wartość książki?
Jeśli podejrzewamy, że trafiliśmy na drogocenną pozycję, to w pierwszej kolejności powinniśmy udać się do antykwariatu, gdzie eksperci dokonają profesjonalnej wyceny. Zależy ona od wielu czynników.
Dzisiaj poza tytułem i autorem książki istotna jest przede wszystkim proweniencja, czyli pochodzenie danego woluminu, jego historia. Dla przykładu kronika Macieja Miechowity "Chronica Polnoru(m)" z 1521 r. sprzedawała się dotychczas na rynkach aukcyjnych za średnio 60-80 tys. zł. Podczas aukcji, przeprowadzonej w grudniu 2023 r., ten wolumin został sprzedany za 141 900 zł i to rekord naszego antykwariatu. Była to kronika kompletna, a na wyklejce pojawił się wpis proweniencyjny "Z ksiąg po J. Lelewelu pozostałych 23. Doc. 1831 J.K". Sam taki wpis podbija cenę, bo wokół tego możemy tworzyć całą historię - wskazuje w rozmowie z WP Finanse Krzysztof Matuszewski z antykwariatu blackbooks.pl
Poza tym dużą popularnością wśród kolekcjonerów cieszą się pozycje z poprzednich wieków, w których są wzmianki o Polsce.
- Wartość podnoszą także ekslibrisy (znaki własnościowe danego egzemplarza książki - przyp. red), które pojawią się na wyklejkach, autografy i wczesne wpisy. Na wspomnianej już grudniowej aukcji wystawiliśmy także książkę niekompletną, współoprawną z innym dziełem, bardzo mocno zniszczoną, ale była w niej notatka, z której wynikało jej bardzo ciekawe historycznie pochodzenie. Dzięki temu z ceny wywoławczej 8 tys. zł książka została wylicytowana za kwotę ponad 45 tys. zł - podkreśla ekspert.
Jak się okazuje, ostatecznie nie liczy się tylko to, co jest środku. - Kolejnym ważnym czynnikiem są oprawy, które kiedyś były małymi dziełami sztuki. Ich autorami byli np. Robert Jahoda, Aleksander Semkowicz czy Franciszek Joachim Radziszewski. Dzisiaj oprawa z takich pracowni stanowi znaczącą wartość dodaną i może się przyczynić do znacznego podwyższenia wartości książki - przekonuje Matuszewski.
Bardzo ceniony jest ilustrator Jan Szancer. Nasz rozmówca podkreśla, że za pierwsze wydanie bajki z jego ilustracjami, nawet z lat 50., trzeba obecnie zapłacić kilkaset złotych.
Książki z PRL i XXI w. warte coraz więcej
Co ciekawe, wcale nie musimy posiadać książek sprzed wieków, żeby mieć szansę na duże pieniądze. Coraz większą popularnością wśród kolekcjonerów cieszą się bowiem pozycje wydane stosunkowo niedawno.
- Rynek bardzo dobrze przyjmuje również książki z czasów PRL. Pierwsze wydania dzieł Zbigniewa Herberta, Stanisława Lema, Czesława Miłosza, Wisławy Szymborskiej zaczynają się dobrze sprzedawać, to kwoty rzędu kilkuset złotych. Ostatnio olbrzymią popularnością cieszą się pierwsze wydania Tolkiena przekładu Marii Skibniewskiej. Jeszcze niedawno pierwsze wydanie "Hobbita" z lat 60. w broszurowej okładce, z papierową obwolutą, można było kupić za 500-600 zł, a obecnie - za 4-5 tys. zł. Nawet książki z XXI w. potrafią osiągnąć bardzo wysokie wartości, a wszystko zależy od zapotrzebowania rynku - zaznacza Matuszewski.
"Rynek ma się dobrze i bardzo urósł"
Wraz z rozwojem rynku antykwariusze stali się handlarzami emocji. Drobne szczegóły, które podnoszą wartość książki, są także zachętą, do zgłębiania historii danej pozycji i odkrywania, jak przechodziła z rąk do rąk.
- Rynek bibliofilski ma się dobrze i bardzo urósł. Tym, co pomogło antykwariatom, zwłaszcza tym mniejszym, jest internetowy dom aukcyjny OneBid. Dzięki tej platformie polski rynek antykwaryczny zyskał ogólnoświatowy zasięg bez konieczności ponoszenia dużych nakładów koniecznych do zorganizowania profesjonalnej aukcji stacjonarnej. Z kolei kolekcjonerzy mają dużo większy dostęp do aktualnej oferty. Spowodowało to również znaczący wzrost wylicytowanych kwot - przyznaje nasz rozmówca.
Jako przykład podaje pierwodruk "Kordiana", który kilka lat temu można było kupić za 3-4 tys. zł. Na aukcji antykwariatu blackbooks.pl w czerwcu 2024 r. został on sprzedany za prawie 19 tys. zł.
- W Antykwariacie Państwa Wójtowicz "Poezje" Adama Mickiewicza, wydane w Wilnie, można było kupić za 30-50 tys. zł, a na ostatniej aukcji tegoż antykwariatu sprzedano je za ponad 100 tys. zł. Jest to istotny wzrost, spowodowany przede wszystkim zainteresowaniem wielu nowych kupców inwestycyjnych. Jeżeli kupujemy książkę za 5 tys. zł, a po kilku latach sprzedajemy ją za 15-20 tys. zł, to jest to bardzo dobra inwestycja - przekonuje.
Rynek bibliofilski, w odróżnieniu od rynku dzieł sztuki, jest bowiem znacznie bardziej dostępny dla przeciętnego Kowalskiego. Żeby pozwolić sobie na taką inwestycję nie potrzebujemy milionów na koncie, a może to być dobry pomysł na ulokowanie oszczędności.
Jak sprzedać wartościową książkę?
Na platformach sprzedażowych roi się od książek, które mogą być wartościowe - komplet serii "Pan Samochodzik" można kupić za około 120 zł. Pojawiają się jednak pozycje, które budzą wątpliwości ze względu na wysoką cenę, a kupując w internecie, nie mamy możliwości, żeby sprawdzić jej wartość.
Jednak zdaniem naszego rozmówcy osoby, które trafiły na potencjalnie wartościową pozycję, powinny zorientować się co zrobić, aby sprzedać ją za dobre pieniądze.
- Cenę ustala rynek. Każdy może wystawić książkę za sztucznie wywindowaną cenę np. 300 zł, ale jej nie sprzeda, bo na rynku ma ona wartość np. 10 zł. Podstawą jest bazowanie na katalogach i sprawdzanie, jak dana pozycja została sprzedana na wcześniejszych aukcjach. Poza oczywiście oceną wcześniej wymienionych elementów oraz jej indywidualnego stanu - kwituje Matuszewski.
Maria Glinka, dziennikarka WP Finanse i money.pl