Szokujący plan ministra: Niższe pensje i niższe emerytury
Zamiast robienia porządków w NFZ i w służbie zdrowia, zamiast oszczędności na biurokracji - podwyżka! Wicepremier Janusz Piechociński proponuje drastycznie podnieść składkę na służbę zdrowia. To oznaczałoby jedno: ostre cięcia pensji i emerytur. Pracownik z minimalną płacą musiałby oddać dodatkowo 91 zł, a osoba z najniższą emeryturą - aż 55 zł miesięcznie.
14.09.2013 | aktual.: 14.09.2013 07:14
- W służbie zdrowia wyczerpały się już możliwości oszczędzania. To już czas przeszły. Kolejna fala zadłużania się szpitali, także tych w postaci spółek prawa handlowego, pokazuje bardzo wyraźnie, że nie tędy droga. Musimy mieć świadomość, że na obecnym poziomie finansowania nie da się spełnić wszystkich oczekiwań pacjentów - oznajmił Janusz Piechociński w wywiadzie dla miesięcznika branżowego "Służba Zdrowia". I zaproponował wyższą składkę zdrowotną. Ale nie chodzi tu o jednorazową podwyżkę! Ale podnoszenie jej co roku - o inflację plus 3 procent. Na początek podwyżka byłaby nawet wyższa - o inflację i aż 5 procent!
Ostra podwyżka
Co to oznacza? Dziś składka zdrowotna wynosi 9 proc. pensji. Jednak państwo zwraca 7,75 proc. Czyli pracownik tak naprawdę płaci na zdrowie 1,25 proc. swojej płacy. Tyle samo oddaje każdy emeryt i rencista ze swojego świadczenia.
Minister Piechociński ujął swoje propozycje w lakoniczny sposób. Jeśli jednak przyjmiemy najbardziej pesymistyczny wariant, to w przyszłym roku składka zdrowotna wzrosłaby aż o 6,6 proc. (prognozowana inflacja w tym roku to 1,6 proc. plus dodatkowe 5 proc. podwyżki). Czyli wyniosłaby – uwaga – 15,6 proc. pensji! Zakładając, że państwo nadal zwracałoby nam część składki, z naszych zarobków potrącano by na zdrowie aż 7,85 proc.
Dziś osoba z najniższym wynagrodzeniem, czyli 1600 zł brutto, płaci co miesiąc 124,26 zł na zdrowie. Po podwyżce, składka wzrosłaby aż o 91 zł miesięcznie.
Po kieszeni dostaliby także emeryci. Dziś najniższe świadczenie to 831,18 zł miesięcznie, z tego na zdrowie idzie 10,39 zł. Po zmianach z kieszeni emeryta wyparowałoby dodatkowo jeszcze 55 zł.
Więcej płaciliby także przedsiębiorcy. W ich przypadku, składka (dziś to 261,73 zł miesięcznie) wzrosłaby o mniej więcej 190 zł.
Rząd podnosi podatki
Dziś premier mówi: – Dziękuję bardzo wszystkim polskim przedsiębiorcom za to, że pomogli przenieść Polskę przez ten kryzys, że to dzięki polskim przedsiębiorcom udało się ominąć kryzys gospodarczy.
Tymczasem Janusz Piechociński, podwładny szefa rządu, chce postawić przedsiębiorców pod ścianą, a pracowników i emerytów zmusić do jeszcze mocniejszego zaciskania pasa. Bo składki przecież płacić trzeba! Tymczasem premier, ogłaszając na wyrost koniec kryzysu, ma nadzieję, że zarazi rodaków optymizmem. I że Polacy wreszcie ruszą na zakupy, a wydając pieniądze, wesprą kulejącą gospodarkę. Czy premier posłucha więc Piechocińskiego?
Eksperci uspokajają: – Podwyżka składki zdrowotnej w tej chwili jest mało prawdopodobna. Takie ruchy są bardzo kosztowne politycznie – twierdzi Jerzy Gryglewicz, ekspert ds. ochrony zdrowia.
Oby miał rację. Choć rząd - planując budżet na przyszły rok - pokazał, że podwyżek podatków najwyraźniej się nie boi. Oto dowód: chce zafundować nam 15-proc. wzrost akcyzy na alkohole i utrzymać podwyższoną stawkę VAT. Kto wie, czy chcąc wydrenować nam kieszenie, nie posunie się więc dalej?