Szum miejskich reklam - czym kuszą nas banki?
Banki mocno inwestują w reklamy, które kuszą potencjalnych klientów szeregiem obietnic. Dlatego przed podjęciem decyzji o skorzystaniu z danej oferty koniecznie musimy się przyjrzeć, czy to, o czym mowa w spocie reklamowym, ma rzeczywiście przełożenie w praktyce.
27.11.2014 | aktual.: 16.12.2015 13:07
Najwięcej reklam z sektora finansowego trafia do telewizji. Szacuje się, że w 2013 roku wydano na nie w sumie 70 proc. budżetów reklamowych. Dziesięć razy mniej poszło do prasy codziennej, 5 proc. do magazynów, a niecałe osiem procent zostało wykorzystanych w celu wykupienia banerów stojących w miastach i przy trasach. Pozostałą część funduszy przeznaczono na reklamę w internecie.
Czy to oznacza, że sieć była zaniedbywana przez sektor bankowy? Absolutnie nie. Emisja banerów czy kampanie mailowe są po prostu bardzo tanie w stosunku do spotów w mediach tradycyjnych. W dodatku branża ta ma największy udział w finansowaniu reklamy w sieci (zdaniem ekspertów z Equinox Polska banki opłacają siedemnaście procent reklam ukazujących się w internecie).
W drugim kwartale 2014 roku instytucje finansowe w Polsce wydały na reklamę 440 milionów złotych – połowa tej kwoty należy do dziesięciu podmiotów. Z danych Instytutu Monitorowania Mediów wynika, że najwięcej kosztów w II kwartale 2014 roku poniosły ING Bank – 29 mln zł, Bank Millenium – 25 mln zł, Getin Holding – 24 mln zł. Tuż za nimi uplasowały się PKO Bank Polski i Bank Zachodni WBK.
Przyjrzyjmy się zatem niektórym reklamom i skonfrontujmy ich przekaz z rzeczywistością. Kredyt prostoliczony za 10 zł miesięcznie od każdego pożyczonego 1000 zł, jaki oferuje Crédit Agricole, brzmi dość atrakcyjnie. Tymczasem pożyczając 10 000 zł na 48 miesięcy, należy liczyć się z kosztami: odsetek – 2 183,02 zł, prowizji – 800 zł, ubezpieczenia – 1816,82 zł. Łącznie koszty wyniosą 4 799,84 zł, czyli RRSO na poziomie 22,9%. 10 zł brzmi zdecydowanie lepiej niż rzeczywista stopa oprocentowania przekraczająca 22%.
Z kolei BGŻ zachęca do wzięcia kredytu reklamą „Drugi rok bez odsetek”. RRSO wynosi w tym przypadku 16,44%. Do kosztów należy doliczyć 5% jednorazowej prowizji za udzielenie kredytu. Właśnie ta prowizja powoduje, że tak naprawdę kredyt nie różni się pod względem kosztów od produktów oferowanych na „normalnych” zasadach. Najistotniejszym kryterium świadczącym o faktycznym koszcie każdego kredytu jest RRSO, i właśnie tym powinni kierować się klienci przed podpisaniem umowy.
Klienci są coraz bardziej świadomi
Poziom ubankowienia w Polsce wzrasta (w 2012 roku Narodowy Bank Polski poinformował, że ponad 77 proc. dorosłych Polaków ma rachunek bankowy, spora część z nich dysponuje kilkoma kontami). A co za tym idzie – zwiększa się znacznie świadomość klientów. Coraz więcej osób jest w stanie szybko i dokładnie ocenić ofertę danej instytucji, kierując się logiką i zdrowym rozsądkiem, a nie hasłem reklamowym.
Gdzie najlepiej oszczędzać?
Niezależny Ranking Jakości Oferty Oszczędnościowej Banków, przygotowany przez Professional Benchmark Consulting, zweryfikował lokaty i konta oszczędnościowe oferowane przez krajowe banki.
Z rankingu wynika, że najlepszymi bankami do lokowania oszczędności w Polsce są Toyota Bank, Idea Bank, BIZ Bank, Meritum Bank i Getin Noble. Za najmniej atrakcyjne uznane zostały oferty Deutsche Bank PBC, PKO Bank Polski, Nordea, Pekao SA i Banku Pocztowego.
Eksperci przeanalizowali kilkaset produktów z dwudziestu siedmiu instytucji działających na terenie kraju, biorąc pod uwagę oprocentowanie z ostatnich dwunastu miesięcy.
Jak wskazaliśmy, najwięcej na reklamy w Polsce wydały ING Bank, Millenium, Getin Holding, PKO Bank Polski i Bank Zachodni WBK. W zestawieniu lokat ING Bank i PKO Bank Polski wypadły fatalnie (ING – dwie, PKO – jedna gwiazdka na pięć możliwych), Bank Zachodni WBK otrzymał trzy gwiazdki, Millenium cztery, a Getin Holding pięć.
Professional Benchmark Consulting przyjrzał się także ofertom banków dla klientów lojalnych, którzy oszczędzali w ciągu roku. PBC wziął pod uwagę wysokość kwoty odsetek od depozytu równą dziesięciu tysiącom złotych. Znów zwyciężyły instytucje, które nie należą do najbardziej aktywnych w przestrzeni reklamowej. W finałowej trójce znalazły się Meritum Bank (klient zyskałby 336 złotych), BIZ Bank (308 złotych) i Toyota Bank (307 złotych). Najmniej zyskalibyśmy w Banku Pocztowym (162 zł), Banku Pekao SA (170 zł) i Deutsche Banku (171 zł).
Gdzie założyć konto oszczędnościowe?
W przypadku wyboru konta oszczędnościowego należy pamiętać o jednej rzeczy. Wysokie oprocentowanie, którym przede wszystkim kuszą reklamy, jest ważne, ale nie najważniejsze. W wielu bankach tylko jedna wypłata z konta jest darmowa, za pozostałe trzeba już płacić. Istotne są także przelewy – co z tego, że osiągamy wysoki procent, skoro konto oferuje tylko jeden bezpłatny przelew, a każdy kolejny generuje dodatkowe koszty (a miesięcznie przeważnie opłacamy kilkanaście rachunków)?
Dane z analizy ofert finansowych wskazują, że najkorzystniejsze pod tym względem jest konto w Toyota Bank. Jego oprocentowanie wynosi 3,15 proc. w skali roku. Rachunek oszczędnościowy otwierany jest jako osobne konto i nie ma wymogu posiadania do niego karty (a zatem nie ma żadnych opłat). Jeśli klient oszczędza, czyli nie wypłaca żadnych pieniędzy w ciągu miesiąca, konto jest całkowicie bezpłatne. W przypadku realizowania przelewów pobierana jest opłata za konto, ale znów liczba przelewów jest nieograniczona i wszystkie są bezpłatne. Nie ma także określonej minimalnej kwoty wpłaty.
Najwyższe oprocentowanie (3,5 proc. w skali roku) oferują natomiast konta oszczędnościowe w BGŻ Optima oraz Getin Online. Jednak pierwszy z nich ma wyłącznie oddziały wirtualne, a w drugim tylko jeden przelew jest bezpłatny; trzeba ponadto mieć także konto osobiste.
Banki kuszą, ale klient ma prawo wyboru
To, że bank wydaje dziesiątki milionów złotych na reklamę, wcale nie oznacza, że jego oferta jest rzeczywiście tak atrakcyjna. Chwytliwe hasła i niepodawanie szczegółów danej propozycji jest w stanie przyciągnąć klientów do placówek. A milionowe koszty i tak pokryją klienci.
Notka PR